[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dostrzegał go w ciągu tych pierwszych gorączkowych miesięcy; był tak zaabsorbowany, że nie starczyło mu energii, żeby cieszyć się jego urokami.Nie wiedział nawet o jego istnieniu.Aż wreszcie któregoś dnia po raz pierwszy poczuł to zmysłowe łaskotanie.Zwrócił się do banku po potrzebny mu tytuł własności ziemi, oczekując, że dostarczy go jakiś asystent.Zamiast niego w biurze złożył pełną uszanowania wizytę sam zastępca dyrektora wraz ze starszym urzędnikiem.Dla Seana był to prawdziwy szok - przejrzał dzięki temu na oczy.Zaczął dostrzegać nabożny szacunek, z jakim ludzie mijali go na ulicy.Zdał sobie nagle sprawę, że zależy od niego byt ponad stu pięćdziesięciu istnień ludzkich.Przyjemnie było patrzeć na rozstępujący się przed nim i Duffem tłum, kiedy przechodzili każdego ranka przez hall giełdy, żeby zasiąść w zarezerwowanych dla siebie fotelach w gabinecie zarządu.A kiedy przed rozpoczęciem sesji pochylali się do siebie i wymieniali szeptem uwagi, biegł ku nim wzrok innych finansowych rekinów.Jock i Trevor Heynsowie, Karl Lochtkamper, nawet skrywający swoje przeszywające oczy za sennie opadającymi powiekami Hradsky - wszyscy oni oddaliby dzienną produkcję swoich kopalni, żeby tylko usłyszeć, o czym tak szepczą.- Kupuję! - mówił Sean.- Kupuję! Kupuję! Kupuję! - przekrzykiwali się wszyscy i ceny akcji skakały w górę, a potem opadały, kiedy Duff i Sean wycofywali z nich swe pieniądze, pragnąc umieścić je w innych, bardziej opłacal­nych interesach.Pewnego marcowego poranka, roku 1886, dreszcz podniecenia przeszedł prawie w orgazm.Ze swego miejsca u boku Normana Hradsky'ego podniósł się Max i ruszył w ich stronę.Zatrzymał się, popatrzył na nich swoimi smutnymi oczyma, zazwyczaj utkwionymi we wzorzystym dywanie, i z prawie błagalnym wyrazem twarzy podał im luźny plik kartek.- Dzień dobry, panie Courteney.Dzień dobry, panie Charley­wood.Pan Hradsky prosił mnie, abym przedstawił wam tę nową emisję akcji, w nadziei, że panów zainteresuje.Raport jest oczywiście poufny, ale pan Hradsky uważa, że emisja warta jest panów poparcia.Jeśli dochodzi do tego, że człowiek, który cię nienawidzi, zwraca się do ciebie z prośbą o przysługę, oznacza to, że masz w ręku władzę.Po tym pierwszym pojednawczym kroku ze strony Hradsky'ego współpracowali ze sobą częściej.Hradsky ani razu nie zaszczycił ich spojrzeniem; nigdy się też do nich nie odezwał.Duff za to każdego ranka pozdrawiał go wesoło.- Cześć, gaduło - krzyczał przez całą długość sali.Albo: - Zaśpiewaj nam coś, Norman.Hradsky mrugał groźnie oczyma i zapadał się trochę głębiej w swoim fotelu, ale potem, jeszcze przed dzwonkiem oznaczającym otwarcie sesji, Max wstawał i podchodził do nich, pozostawiając swego pryncypała gapiącego się w pusty kominek.Wymieniano po cichu kilka zdań i Max wracał na swoje miejsce przy boku Hradsky'ego.Nikt nie mógł się oprzeć ich połączonym fortunom: potrafili w ciągu jednego poranka zarobić po pięćdziesiąt tysięcy na samej grze akcjami.Niedoświadczony chłopak traktuje swoją pierwszą strzelbę jak zabawkę.Sean miał już dwadzieścia dwa lata.Władza, którą dzierżył, stanowiła bardziej śmiercionośną broń od jakiejkolwiek strzelby, a przy tym bardziej słodką i przyjemną w użyciu.Z początku była to tylko gra z Witwatersrandem jako szachownicą i ludźmi oraz złotem w roli pionków.Poruszał nimi składając podpis na kawałku papieru.Złoto brzęczało, a ludzie przesuwali się tam, gdzie im kazał.Nie myślał o konsekwencjach - liczył się tylko wynik, wypisany czarnymi cyframi na bankowych dokumentach.Aż w końcu - było to również w marcu tego samego roku - uświadomił sobie, że nie sposób skreślić człowieka z tą samą obojętnością, z jaką odkłada się szachowego króla do pudełka.Karl Lochtkamper, ów wiecznie śmiejący się Niemiec z pyzatą twarzą, odsłonił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •