[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elena nie wiedziała, czego ma się spodziewać.Feerii świateł, jak wtedy gdypodróżowali pomiędzy wymiarami? Tunelu w kształcie spirali? Spadających gwiazd?Przynajmniej jakiegoś uczucia ruchu.A była tylko para wodna, która wsiąknęła w jej podkoszulek i osiadła na włosach.A potem rozległ się krzyk. Elena! Eleeeeeeeeeeeeena! Jesteś wreszcie!Rozpoznała głos, ale w oparach nie mogla zlokalizować krzyczącej.Po chwili dostrzegła ogromną wannę z malachitowych płyt i przerażoną dziewczynęstrzegącą ognia u jej stóp.Dwie inne młode pomocnice, które trzymały w dłoniachryżowe szczotki i pumeks, kuliły się przy ścianie.A w wannie stała Bonnie! Na pierwszy rzut oka było widać, że wanna jest bardzogłęboka, bo Bonnie była w stanie dotknąć dna na samym środku, a terazwyskakiwała w górę jak pokryty piana delfin, aby przyciągnąć ich uwagę.- Tu jesteś - wykrztusiła Elena, opadając na kolana, na gruby, miękki niebieski pled.Bonnie wykonała imponujący skok i po chwili Elena poczuła w ramionach szczupłenamydlone ciało.Potem Bonnie znów zanurkowała i wypłynęła, śmiejąc się radośnie. - Czy to Stefano? Stefano! Stefano, cześć! Czeeeść!Stefano spojrzał w bok, jakby próbował ocenić grubość powłoki z mydlin.Usatysfakcjonowany, odwrócił się nieco i pomachał.- Bonnie? - zapytał, próbując przebić się przez odgłosy rozchlapywanej wody.-Gdzie my jesteśmy?- To dom lady Ulmy! Jesteście bezpieczni, wszyscy jesteśmy bezpieczni! - Odwróciłasię do Eleny z nadzieją.- A gdzie Meredith?Elena pokręciła głową, myśląc o wszystkich tych rzeczach, o których Bonnie jeszczenie wie.Cóż, zadecydowała, teraz to nie najlepsza pora, aby o tym wspominać.- Musiała zostać, aby chronić Fell's Church.- Och.- Bonnie spuściła wzrok, zaniepokojona.- Nadal jest tak zle?- Nie uwierzyłabyś, naprawdę.To po prostu.nie do opisania.Matt, pani Flowers iMeredith musieli zostać.Przykro mi.- To nic.Tak się cieszę, że chociaż was widzę! Ojej, ale ty jesteś ranna.- Przyglądałasię uważnie skaleczeniom na ramieniu Eleny i krwi na jej rozdartym podkoszulku.- Zaraz wyjdę i.Nie, lepiej ty wskakuj! Jest mnóstwo miejsca; mnóstwo gorącejwody i.pełno ubrań! Lady Ulma zaprojektowała coś specjalnie dla nas, nawypadek gdybyśmy wróciły!Elena uśmiechnęła się zachęcająco do kąpielowych i zaczęła się szybko rozbierać.Wanna, wystarczająco duża, aby pomieścić swobodnie sześć osób, wyglądała zbytzachęcająco, aby z niej rezygnować, a poza tym, usprawiedliwiała się sama przedsobą, przecież należy być czystym, gdy wita się z gospodynią.- Idz się zabawić - zawołała do Stefano.- Czy Damon tu jest? - zapytała szeptemBonnie, która kiwnęła głową.- Damon gdzieś tu jest - oznajmiła radośnie na głos. A jeśli wpadniesz na ladyUlmę, uprzedz ją, że Elena też przybyła, ale najpierw musi się wykąpać.- Niezanurkowała w parującej, mieniącej się perłowym różem wodzie, lecz zeszła na drugistopień i pozwoliła swojemu ciału się z niego zsunąć.Zanurzyła się w rozkosznym cieple, które sączyło się wprost do jej wnętrza,wyczyniając magiczne sztuczki z jej napiętymi mięśniami.Powietrze byłoprzesycone zapachem perfum.Odrzuciła mokre włosy na plecy i dostrzegła śmiejącąsię Bonnie.- Wydostałaś się więc ze swojej dziury i pławiłaś się tu w luksusie, podczas gdy myumieraliśmy z niepokoju? - Nie mogła się powstrzymać przed zadaniem pytania.- Nie, pewni ludzie mnie zabrali, a.- Głos Bonnie się załamał.- Cóż.pierwsze dnibyły trudne, ale to nieistotne.Na szczęście w końcu dotarliśmy do lady Ulmy.Chcesz szczotkę ryżową? Mydła, które pachnie jak najprawdziwsze róże?Elena popatrzyła na nią, mrużąc oczy.Wiedziała, że dla Damona Bonnie zgodziłabysię na wszystko.Kryłaby go na pewno.Rozkoszując się gąbkami, balsamami iprzeróżnymi rodzajami mydła, zaczęła subtelne przesłuchanie.Stefano wydostał się z zaparowanego pomieszczenia, zanim całkiem przemókł.Bonnie była bezpieczna, a Elena szczęśliwa.Wszedł do kolejnego pokoju, w którymstały sofy z miękkiego, gąbkowatego materiału.Do suszenia? Masażu? Kto wie?Następne pomieszczenie oświetlały lampy gazowe, których było tak dużo, że śmiałomogłyby konkurować z oświetleniem elektrycznym.Stało tam jeszcze więcej sof, niemiał pojęcia po co, a na ścianach wisiały lustra, przed którymi ustawiono fotele. Najwyrazniej miejsce było przeznaczone do makijażu i innych upiększeń.Z ostatniego pokoju można było wyjść na korytarz.Stefano przekroczył próg i sięzawahał.Wypuścił delikatne wiązki Mocy w rożnych kierunkach, mając nadzieję, żeznajdzie Damona, zanim Damon wyczuje jego obecność tutaj.Dowiedli, żeuniwersalny klucz działa nawet wtedy, jeśli nie ma się zaproszenia.To oznaczało, żemógłby.W tej samej chwili coś wyczuł i wycofał Moc, zdumiony.Spojrzał w głąb długiegokorytarza.Dostrzegł Damona, chodzącego nerwowym krokiem po pokoju na samymkońcu holu i rozmawiającego z kimś, kto skrywał się przed jego wzrokiem zadrzwiami.Cicho skradał się korytarzem, nasłuchując.Dotarł do drzwi, niezauważony przezbrata.Damon rozmawiał z kobietą, ubraną w bryczesy z kozlej skóry i przewiewnąkoszulę.Wyglądała na osobę, która lepiej czuje się z dala od cywilizacji niż wsamymjej środku.- Upewnij się, że mamy wystarczająco dużo ciepłych ubrań dla dziewczyny.Jestbardzo wrażliwa - powiedział Damon.- To dokąd ją zabierasz i po co? - zapytał Stefano, opierając się o drzwi.Miał szczęście: po raz pierwszy w życiu zdołał zaskoczyć brata.Damon podniósłwzrok, a potem wzdrygnął się jak nastraszony kot.Z trudem przybrał maskęniedbałej gościnności.Zdaniem Stefano, jeszcze nikt nigdy nie włożył tyle wysiłkuw zwyczajne podejście do krzesła, aby usiąść i się rozluznić.- Proszę, proszę! Mój młodszy braciszek wpadł z wizytą! Jak.,.miło.Szkoda tylko,że zaraz wyjeżdżamy, a nie przewidzieliśmy miejsca dla ciebie.Kobieta, która do tej chwili uzupełniała notatki wstała, gdy Stefano wszedł dopokoju, przemówiła:- Panie, turgowie nie będą oponować przeciwko dodatkowemu obciążeniu w postacitego dżentelmena.Pewnie nawet tego nie zauważą.Jeśli tylko jego bagaż będziegotowy jutro z samego rana, będziecie mogli wyruszyć zgodnie z planem.Damon posłał jej swoje najlepsze spojrzenie z serii ,,zamknij się albo giń".Zdecydowała się milczeć.Przez zaciśnięte zęby wydusił:- To jest Pelat.Organizuje naszą małą ekspedycję.Witaj, Pelat; żegnaj, Pelat.Możesz odejść.- Wedle życzenia, panie.Pelat ukłoniła się i wyszła.- Nie bierzesz tego całego ,,panie" zbyt poważnie? - zapytał Stefano.- Co ty w ogólemasz na sobie?- To mundur kapitana straży księżniczki Jessalyn D Aubigne - odparł chłodnoDamon.- Dostałeś pracę?- To raczej funkcja.- Damon obnażył zęby.- A zresztą to nie twoja sprawa.- I odzyskałeś kły, no, no.- To też nie twój interes.Ale jeśli życzysz sobie, żebym cię znokautował i przeszedłpo twoim nieumarłym ciele, z chęcią służę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •