[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ChÅ‚opi nosili na twarzach siatki zkoÅ„skiego wtosia, nasyconego dziegciem.WiosnÄ… i jesieniÄ… tonÄ™liÅ›my wbÅ‚ocie.Zato przyroda byÅ‚a przepiÄ™kna.Jednak w owych latach byÅ‚em na niÄ…obojÄ™tny.PoniekÄ…d szkoda mi byÅ‚o tracić na niÄ… uwagÄ™ i czas.%7Å‚yÅ‚em miÄ™dzylasem i rzekÄ…, prawie nie spostrzegajÄ…c ich.Książki i stosunki osobistepochÅ‚aniaÅ‚y mnie caÅ‚kowicie.StudjowaÅ‚em Marksa, spÄ™dzajÄ…c karaluchy zestronic książki.Lena byÅ‚a wielkÄ… drogÄ… wodnÄ… zesÅ‚aÅ„ców.Ci, których termin zesÅ‚ania siÄ™skoÅ„czyÅ‚, wracali rzekÄ… na poÅ‚udnie.AÄ…czność pomiÄ™dzy oddzielnemigniazdami zesÅ‚aÅ„czemi, liczba których rosÅ‚a wraz z przybierajÄ…cÄ… falÄ…rewolucji, prawie nie ulegaÅ‚a przerwie.ZesÅ‚aÅ„cy pisywali do siebie listy,urastajÄ…ce do rozmiarów teoretycznych traktatów.Pozwolenie na przeniesieniesiÄ™ z miejsca na miejsce można byÅ‚o stosunkowo Å‚atwo uzyskać od gubernatorairkuckiego.PrzeniosÅ‚em siÄ™ wraz z AleksandrÄ… LwownÄ… o 250 wiorst dalej nawschód, nad rzekÄ™ Ilim, gdzie mieszkali nasi przyjaciele.Przez krótki czaspracowaÅ‚em tam w biurze u kupca-miljonera.Jego skÅ‚ady futer, sklepy ikarczmy rozrzucone byÅ‚y na przestrzeni wielkoÅ›ci Belgji i Holandji razem.ByÅ‚to potężny handlowy wÅ‚adca feodalny.O licznych tysiÄ…cach podwÅ‚adnych mutunguzów mówiÅ‚:  moi tunguskowie.Nie umiaÅ‚ nawet podpisać swegonazwiska i stawiaÅ‚ tylko znak krzyża.Przez caÅ‚y rok żyÅ‚ skÄ…po i oszczÄ™dnie, adziesiÄ…tki tysiÄ™cy wydawaÅ‚ na hulankÄ™ na niżegorodskim jarmarku.86 PracowaÅ‚em u niego ze sześć tygodni.Pewnego razu zapisaÅ‚em funt farby, jakopud, i posÅ‚aÅ‚em do daleko poÅ‚ożonego sklepu potworny rachunek.StraciÅ‚emreputacjÄ™ i podaÅ‚em siÄ™ do dymisji.Znów wróciliÅ›my do Ust -Kut.PanowaÅ‚asroga zima, mrozy dochodziÅ‚y do 44° Reaumura.Woznica zdzieraÅ‚ rÄ™kawicÄ…sople lodu z koÅ„skich pysków.Na kolanach trzymaÅ‚em dziesiÄ™cio-miesiÄ™cznÄ…dziewczynkÄ™.OddychaÅ‚a przez futrzanÄ… rurÄ™, skonstruowanÄ… nad jej gÅ‚owÄ….Nakażdym przystanku z lÄ™kiem wydobywaliÅ›my dziewuszkÄ™ ze spowicia.Jednakpodróż minęła pomyÅ›lnie.Ale w Ust -Kut nie mieszkaliÅ›my dÅ‚ugo.Po kilkumiesiÄ…cach gubernator pozwoliÅ‚ nam przenieść siÄ™ trochÄ™ bardziej na poÅ‚udnie,do Wiercholenska gdzie również mieliÅ›my przyjaciół.ArystokracjÄ… zesÅ‚aÅ„czÄ… byli starcy-ludowcy, którzy w ciÄ…gu dÅ‚ugich latzdążyli siÄ™ jakoÅ› urzÄ…dzić.MÅ‚odzi marksiÅ›ci stanowili oddzielnÄ… warstwÄ™.Jużza moich czasów pociÄ…gnÄ™li na północ robotnicy, skazani za strejki,przypadkiem wyrwani z masy, czÄ™sto pół-analfabeci.Dla tych robotnikówzesÅ‚anie byÅ‚o niezastÄ…pionÄ… szkoÅ‚Ä… polityki i ogólnej kultury.IdeowÄ…rozbieżność zdaÅ„, jak zawsze w miejscach przymusowego zgromadzenia ludzi,komplikowaÅ‚y plotki.Konflikty osobiste, a zwÅ‚aszcza romantyczne, nabieraÅ‚ynieraz dramatycznego charakteru.Na tem tle zdarzaÅ‚y siÄ™ nawet samobójstwa.W Wiercholensku pokolei pilnowaliÅ›my pewnego kijowskiego studenta.ZauważyÅ‚em strużyny metalowe na jego stole.Potem dopiero wyjaÅ›niÅ‚o siÄ™, żewycinaÅ‚ z oÅ‚owiu kule do strzelby myÅ›liwskiej.Nie ustrzegliÅ›my go jednak.Skierowawszy sobie lufÄ™ w serce, spuÅ›ciÅ‚ kurek palcem stopy.W milczeniugrzebaliÅ›my go na wzgórzu.Wówczas wstydziliÅ›my siÄ™ jeszcze mów, jakofaÅ‚szu.We wszystkich dużych kolonjach zesÅ‚aÅ„czych byÅ‚y groby samobójców.Niektórych z poÅ›ród zesÅ‚aÅ„ców pochÅ‚aniaÅ‚o otaczajÄ…ce Å›rodowisko, zwÅ‚aszczaw miastach.Inni rozpijali siÄ™.Na zesÅ‚aniu, jak i w wiÄ™zieniu, ratowaÅ‚a tylkowytężona praca nad sobÄ….Przyznać należy, że teoretycznie pracowali nad sobÄ…tylko marksiÅ›ci.Na wielkiej leÅ„skiej drodze zapoznaÅ‚em siÄ™ w owych latach zDzierżyÅ„skim, Urickim i innymi mÅ‚odymi rewolucjonistami, którzy wprzyszÅ‚oÅ›ci mieli odegrać tak wielkie role.Z niecierpliwoÅ›ciÄ… czekaliÅ›my nakażdÄ… nowÄ… partjÄ™ zesÅ‚aÅ„ców.W ciemnÄ… noc wiosennÄ…, przed ogniskiem, nabrzegu szeroko rozlanej Leny, DzierżyÅ„skij czytaÅ‚ swój poemat, pisany popolsku.Twarz i gÅ‚os jego byÅ‚y wspaniaÅ‚e, ale poemat sÅ‚aby.%7Å‚ycie tegoczÅ‚owieka staÅ‚o siÄ™ pózniej samo posÄ™pnym poematem.Wkrótce po przybyciu do Ust -Kut zaczęłem współpracować w irkuckiejgazecie  Wostocznoje Obozrenije ByÅ‚ to legalny prowincjonalny organ,stworzony przez starych zesÅ‚aÅ„ców-ludowców, przejÅ›ciowo opanowany przezmarksistów.ZaczÄ™tem od korespondencyj ze wsi, czekaÅ‚em ze wruszeniempojawienia siÄ™ pierwszej z nich, zostaÅ‚em zachÄ™cony przez redakcjÄ™ iprzeszedÅ‚em do krytyki literackiej i publicystyki.SzukajÄ…c pseudonimu,otworzyÅ‚em na chybiÅ‚ trafiÅ‚ wÅ‚oski sÅ‚ownik  znalazÅ‚em wyraz antidoto, i wciÄ…gu dÅ‚ugich lat podpisywaÅ‚em me artykuÅ‚y Antid Oto, tÅ‚umaczÄ…c żartobliwieprzyjacioÅ‚om, że chcÄ™ wprowadzić marksowskÄ… odtrutkÄ™ do prasy legalnej.Gazeta, niespodzianie dla mnie, podniosÅ‚a moje honorarjum z dwuch kopiejekdo czterech od wiersza.ByÅ‚ to wyraz najwyższego powodzenia.PisaÅ‚em owÅ‚oÅ›ciaÅ„stwie, o rosyjskich klasykach, o Ibsenie, Hauptmanie, Nietschem,Maupassant ie, Estaunié, o Leonidzie Andrejewie i Gorkim.PrzesiadywaÅ‚emnocami, kreÅ›lÄ…c wzdÅ‚uż i wszerz moje rÄ™kopisy w poszukiwaniu potrzebnejmyÅ›li, albo brakujÄ…cego sÅ‚owa.StawaÅ‚em siÄ™ pisarzem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •