[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak czy owak siedział spokojnie dalej, apo chwili uśmiechnął się i powiada: Ho, ho! To nadzwyczajnie podchwytliwe pytanie, nieprawdaż? A jakże, potrafiępowiedzieć, co Piotr Wilks miał wytatuowane na piersiach.Ani mniej, ani więcej, tylkomaluchną, cienką, niebieską strzałkę, ot, co miał wytatuowane.I co pan teraz powiesz, hę?W życiu nie widziałem tak bezczelnego łgarza, jak ten stary łotr!Obcy jegomość zwrócił się żywo do Aba Turnera i jego towarzysza, a oczy zaświeciły muprzy tym, jakby na myśl, że tym razem udało mu się złapać Króla. Słyszeliście, co on powiedział? Czy na piersiach Piotra Wilksa był taki znak?Odparli chórem: Nie widzieliśmy takiego znaku. Oczywiście! zawołał stary jegomość. Widzieliście natomiast małą, niezbyt wyraznąliterę P, literę B, jest to pierwsza litera drugiego imienia, którego Piotr nie używał od czasówmłodości, oraz literę W.A między nimi widzieliście kreski, o tak:P-B-W i narysował je na kawałku papieru. No więc powiedzcie, panowie, czy nie taki znakwidzieliście?193Obaj znowu odpowiedzieli: Nie.Bo w ogóle nie widzieliśmy żadnego znaku.Między ludzmi aż się zagotowało.Zaczęli wołać: A to przeklęta banda oszustów.Unurzać ich w smole! Utopić wszystkich razem! Przegnaćstąd kijami! Wszyscy ryczeli naraz i wrzawa zrobiła się okropna.Ale Levi Beli wskoczył nastół i jak nie wrzaśnie: Panowie.panowie! Posłuchajcie, powiem tylko słowo, jedno słowo! Posłuchajcie mnie,ludzie! Mamy jeszcze inny sposób chodzmy odkopać trumnę, wtedy przekonamy się, jak z tymznakiem.Wzięli się na to. Hura! wrzasnęli wszyscy razem i rzucili się do wyjścia ale doktor i adwokat ichpowstrzymali. Hola! Stójcie! Musimy przytrzymać tych czterech i chłopca! Zabierzemy ich na cmentarz! Słusznie, słusznie! wołali chórem. A jak nie znajdziemy tego tam znaku, zlinczujemycałą szajkę.Bałem się teraz, nie ma co.Ale rozumiecie, mowy nie było o ucieczce.Pochwycili naswszystkich i popędzili prosto na cmentarz, który znajdował się półtorej mili z biegiem rzeki.Zanami szło całe miasteczko, bo rwetes robiliśmy niezgorszy, a godzina była dopiero dziewiąta.Kiedyśmy przechodzili koło domu Wilksów, zacząłem żałować, że wysłałem Mary Jane zmiasteczka, bo wystarczyłoby, żebym jej teraz mrugnął, a wybiegłaby i uratowałaby mnie, ioskarżyłaby tych naszych dwóch łotrów.Waliliśmy drogą biegnącą równolegle do rzeki, zupełnie jak stado dzikich kotów! Ażebywszystko wydało się jeszcze okropniejsze, niebo nagle zaciągnęło się chmurami, tu i tam zaczęłylatać błyskawice i wiatr szeleścił między liśćmi.Jak długo żyję, nie byłem w takich ciężkichobrotach, i takich niebezpiecznych! Wszystko poszło całkiem inaczej, niż przewidywałem;zamiast tak się urządzić, żebym mógł czmychnąć, kiedy zechcę i jeżeli zechcę, i miećzapewnioną pomoc Mary Jane, która by mnie uratowała i uwolniła w razie najgorszego, nic teraznie stało między mną a nagłą śmiercią prócz tych znaczków wytatuowanych na piersinieboszczyka.A jeśli ich nie znajdą.Nie mogłem o tym myśleć, a z drugiej strony, w żaden sposób nie mogłem myśleć o niczyminnym.Robiło się coraz ciemniej i ciemniej, i czas był wymarzony, żeby wywiać z tłumu.Ale ten194drągal, Hines, trzymał mnie za przegub dłoni i słowo daję, że człowiek z równym powodzeniemmógłby próbować czmychnąć Goliatowi.Ciągnął mnie za sobą, tak był podniecony, a jamusiałem biec, żeby mu dotrzymać kroku.Kiedyśmy zaszli na miejsce, ludzie runęli na cmentarz jak rzeka która wystąpiła z brzegów.Akiedy doszliśmy do grobu Piotra Wilksa, okazało się, że przynieśli pewnie ze sto razy tyle łopatile im było potrzeba, za to nikt nie przyniósł latarni.Ale błyskawice migotały od czasu do czasu,więc wzięli się zaraz do kopania i tylko posłali kogoś po latarnię do najbliższego domu odległegoo pół mili.No więc kopali i kopali, jakby ich sam diabeł poganiał, a ciemno zrobiło się strasznie, spadłdeszcz, wiatr szumiał i gwizdał, błyskawice pokazywały się coraz częstsze i coraz jaśniejsze, izadudniły grzmoty.Ale ludzie nawet tego nie zauważyli, tak byli przejęci kopaniem.W jednejchwili widać było wszystko, każdą twarz w tym ogromnym tłumie i ziemię odrzuconą łopatami zgrobu, a już w następnej sekundzie wszystko nikło w ciemności i nie było nic, ale to nic widać.W końcu wyjęli trumnę i zaczęli odkręcać wieko.A wtedy jak ludzie nie zaczną się tłoczyć ipchać, i roztrącać łokciami, żeby tylko dostać się bliżej i zobaczyć! Czegoś takiego niewidzieliście nigdy w życiu! A na dobitkę te ciemności i cmentarz na samą myśl cierpnie miskóra! Hines nic tylko ściskał mnie i szarpał, więc ręka okropnie mnie rozbolała; myślę, żecałkiem o mnie zapomniał, tak zaczął sapać i taki był podniecony.Raptem błyskawica przeleciała po niebie i białe światło lunęło na ziemię.Ktoś zawołał: Rany! Przecież on ma ten worek złota na piersiach! Hines wrzasnął, jak zresztą wszyscy,puścił moją rękę i rzucił się całym ciałem naprzód, żeby wepchnąć się w tłum i zobaczyć a jawtedy prysnąłem i w ciemności pognałem w kierunku drogi tak szybko, że nikt by nie uwierzył.Byłem sam jeden na drodze i nic mnie nie powstrzymywało, więc prawie że frunąłem.To jestnie powstrzymywało mnie nic oprócz gęstych ciemności, pokazujących się od czasu do czasubłyskawic, ulewnego deszczu, wichury i grzmotów.Ale nie bójcie się gnałem, jakby miskrzydła wyrosły!Kiedy wpadłem do miasteczka, widzę, że nie ma nikogo, bo burza zapędziła ludzi do domów,więc zamiast szukać drogi przez boczne uliczki, zacząłem walić prosto przed siebie główną aleją;kiedy zbliżyłem się do naszego domu, podniosłem głowę i już go nie spuszczałem z oczu.Anijednego światła; cały dom tonął w ciemnościach i na ten widok zrobiło mi się smutno i jakośprzykro, chociaż sam nie wiem dlaczego.Ale w ostatniej chwili, kiedy już mijałem dom, w oknie195Mary Jane zabłysło światło i serce tak mi zabiło, jakby miało wyskoczyć.I w tej samej sekundziedom i wszystko za mną pozostało w ciemnościach i nigdy go już na tym świecie nie miałemzobaczyć.Tak, Mary Jane była najlepszą dziewczyną, jaką w życiu spotkałem i miała straszniedużo krzepy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]