[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez trudu odnalazła drogę wiodącą do placu zabaw, bo elfy zaznaczają plac ten szerokimkołem ze wstążki.Zcieżki wiodące do pałacu wyścielają również wstążkami, bo dbają bardzoo to, żeby goście nie przemoczyli obuwia.Dziś wszystkie ścieżki wysłane były wstążkamiczerwonymi a kolor ten odbijał ślicznie na niepokalanej bieli śniegu.Tonia biegła czas dłuższy, nie mogąc nigdzie wypatrzyć żadnego efla, gdy raptem na jed-nej ze ścieżek ukazał się cały orszak.Elfy szły ku niej, tak jakby już opuściły pałac królewski.Tonia spiesznie przykucnęła na śniegu, a ramionka podniosła w górę, udając, że jest krzesłemogrodowym.Orszak przesunął się tuż koło niej.Przodem jechało sześciu rycerzy na koniach,za nimi postępowała piękna dama, której długi tren niosło dwóch zgrabnych pazików.Natrenie tym spoczywało niby w kolebce cudnej urody dziewczątko w ten bowiem sposóbpodróżują u elfów księżniczki krwi.Szatki księżniczki tkane były ze złota, ale najpiękniej zewszystkiego wyglądała jej szyja błękitna, od której stokroć piękniej niż od białej szyi odbijałwspaniały naszyjnik brylantowy.Tylko damy z najwyższej arystokracji osiągają tę niezwykłąozdobę, szczypiąc się do krwi i malując nią szyję.Nie możecie sobie wyobrazić, jakie topiękne, chyba żeście widzieli kiedy popiersia dam wystawione w oknach jubilerów.Tonia zmiarkowała zaraz, że jakaś wielka przykrość spotkała elfy, bo cały orszak przy-trzymywał palcami dziurki nosów, co zwykle robią elfy, kiedy im się na płacz zbiera.Zapew-ne lekarz stwierdził raz jeszcze, że serce królewicza Złocienia jest zimne, bardzo zimne!Kiedy orszak elfów ją minął, Tonia pobiegła aż do miejsca, gdzie wstążka czerwona byłaprzerzucona na podobieństwo mostu ponad wyschniętą kałużę.W dołek ten wpadło jakieśmłode dziewczątko i w żaden sposób wydrapać się na górę nie mogło.Kiedy Tonia nadbiegłajej z pomocą, głupiątko zlękło się jej bardzo, ale uspokojone serdecznymi słowami Toniwskoczyło na jej rączkę i w okamgnieniu siedziało już na jej kolanach, szczebiocąc, że sięnazywa Czarnobrewka, że jest śpiewaczką uliczną i że przybyła z daleka, pragnąc przedsta-wić się królewiczowi Złocieniowi na dzisiejszym balu i popróbować, czy nie udałoby się jejuleczyć jego serca. Wiem dobrze, że nie jestem wcale pięknością mówiła dalej, a Toni zrobiło się bardzoprzykro, bo rzeczywiście mała śpiewaczka, jakkolwiek bardzo milutka, ale odziana w nędznesukienki, wyglądała bardzo niepozornie, milczała więc nie wiedząc, co jej odpowiedzieć. Myślisz pewnie, że królewicz nie zechce nawet spojrzeć na mnie szepnęła żałośnieCzarnobrewka. Ależ nie.myślałam właśnie, że twoja buzia jest domowego wyrobu. żywo zaprze-czyła Tonia i zaczerwieniła się mocno, bojąc się, czy Czarnobrewka nie obrazi się za to okre-ślenie.Na szczęście przypomniała sobie pewną historię o swoim ojcu i wystawie gwiazdkowej.Ojciec Toni wybrał się pewnego razu na wystawę gwiazdkową urządzoną na cel dobroczyn-30ny.Na wystawie tej można było za opłatą szylinga oglądać najpiękniejsze damy z całegoLondynu.Kiedy powrócił do domu, uściskał mamę Toni i rzekł: Powiadam ci, kochanko, że człowiek dopiero wtedy coś wie o piękności, kiedy nareszcieujrzy taką miłą buzię domowego wyrobu.Tonia powtórzyła zdanie ojca Czarnobrewce, która nie posiadała się z radości, bo pewnabyła teraz, że królewicz się w niej zakocha.Szybko zeskoczyła z ręki Toni na ścieżkę wysłanączerwoną wstążką i pobiegła ku pałacowi, wołając jeszcze ku Toni, żeby nie ważyła się iśćdalej, bo królowa elfów mogłaby jej zrobić coś złego.Ale Tonia pragnęła tak bardzo zobaczyć zabawę elfów, że nie zważając na ostrzeżenie pu-ściła się za Czarnobrewką.Wkrótce dojrzała oślepiającą łunę świetlną, bijącą pod kopułąsiedmiu kasztanów hiszpańskich.Tonia podsunęła się, jak mogła najbliżej, i przykucnąwszyza pieńkiem drzewa, patrzyła.Na wysokości dorosłego człowieka unosił się nad czarodziej-skim kręgiem elfów żywy baldachim świetlny, utworzony z ogromnej ilości robaczkówświętojańskich.Tysiące elfów przyglądało się zabawie z zajęciem.Ale że stały w cieniu,drobne ich postacie wyglądały bardzo szaro i niepozornie w porównaniu z cudnymi istotkami,uwijającymi się po czarodziejskim kręgu.Tonia nie mogła wprost pojąć, że serce królewicza może pozostać nieczułym wobec tylucudnych twarzyczek.A jednak tak było niezawodnie.Aatwo to było poznać po kwaśnychminach królowej i dam dworu (choć udawały biedaczki, że sobie z tego nic nie robią).Twarzmłodego królewicza tchnęła śmiertelnym znudzeniem.Gdy mu przedstawiano najcudniejszedamy, królewicz niedbałym gestem dawał znak, że mogą się oddalić, a nieszczęsne odcho-dziły zalewając się gorzkimi łzami.Tonia widziała również napuszonego doktora, ciągle badał serce królewicza i jak papugawywrzaskiwał ciągle to samo słowo.Strasznie jej było żal maleńkich bożków miłości, bo ilerazy doktor zawrzeszczał: Zimne! Ciągle zimne! , biedactwa, postawione za karę w ciem-nym kącie i w oślich czapkach na głowie, przykucały z przestrachu, jakby każdy z tych wyra-zów był uderzeniem bata.Trochę była zdziwiona i rozczarowana, że Piotruś nie brał udziału w uroczystości.Muszęwam nawet powiedzieć, z jakiego powodu przybył tego wieczora tak pózno.Otóż stateczekjego uwiązł w krach lodowych na Wężowym Jeziorze i Piotruś musiał przez wiele godzinprzebijać sobie drogę poczciwym swoim rydelkiem.Elfy nie wyglądały go dziś z takim upragnieniem jak zazwyczaj, bo czuły się zbyt nie-szczęśliwe, żeby móc tańczyć.Elfy mają taką naturę, że jak im bardzo co dolega, zaraz zapo-minają wszystkich tańców, dopiero kiedy zmartwienie ich minie, przypominają je sobie nanowo.Danio nawet twierdzi, że elfy nie mówią nigdy o sobie, że są szczęśliwe , tylko tańcliwe.O nie, tego wieczoru nie wyglądały wcale na tańcliwe , gdy wtem zabrzmiał serdeczny,głośny śmiech Czarnobrewki, która nadbiegła właśnie i koniecznie się upierała, żeby jąprzedstawiono królewiczowi.Tonia żywo podsunęła się bliżej, chcąc koniecznie zobaczyć, jak się powiedzie jej małejprzyjaciółeczce, choć prawdę mówiąc, żadnej nie miała nadziei, żeby królewicz zwrócił nanią uwagę.Elfy również nie spodziewały się niczego po małej śpiewaczce, ale Czarnobrewkatym więcej miała wiary w siebie.Powiedziono ją przed oblicze jego królewiczowskiej mości idoktor, niedbale dotknąwszy palcem serca królewicza (z największą skromnością osłoniętegoklapą diamentowego kaftana), miał już zawołać: Zimne! Ciąg. , gdy nagle urwał w pół sło-wa. Co to jest?! krzyknął i wstrząsnął sercem królewicza jak zegarkiem, a potem przyłożyłdo niego ucho.31 Na miły Bóg! wrzasnął znowu, a niepokój całego dworu doszedł do tego stopnia, żekilkanaście osób zemdlało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]