[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod wieczór w ręku Sandella była jedna trzecia miasta i pałac władcy.Jednakże na tym skończyły się triumfy tej kampanii.Mieszkańcy miasta otrząsnęli się z zaskoczenia i strachu, zgromadzili siły, co pozwoliło im utrzymać pozostałą część miasta.Z głębi kraju nadciągały posiłki - źle uzbrojeni, jeszcze gorzej wyszkoleni, ale liczni wojownicy; i wkrótce oddział Sandella sam znalazł się w oblężeniu.Olmer zaś nie tracił czasu.Jego dziesięciotysięczne wojsko podeszło do uparcie bronionego przez Eldringów Umbaru.Zebrane dokoła twierdzy połączone oddziały Boskiego Henny i tcheremskiego władcy były liczniejsze od hufców Okrutnego Strzelca - żałosną kpiną z jego poprzednich armad! - co najmniej pięciokrotnie.Mimo to zaatakował.Niespodziewanie, w nocy, kiedy orcza piechota mogła najlepiej wykazać się swoimi walorami.Ciemna fala orków przelała się przez wzniesiony oddziałami Boskiego wał i popłynęła dalej, zostawiając po sobie tylko trupy.Khandyjczycy dobijali każdego, kto próbował ucieczki.Atak Olmera, ten gwałtowny i szybki wypad, zostawił głęboką bruzdę w szeregach oblegających Umbar.Przebiwszy się do morza, Wódz pobrał ze „smoków” zapasy i ludzi, przygotowywał się do kolejnych walk.A na południu zwycięski marsz kontynuował Skilludr, odcinając Hennę od jego rodzinnych okolic.Rozbiwszy w odległości trzech dni marszu od morza wysłane mu na spotkanie oddziały, tan parł do przodu.Atak na Hrissaadę musiał się odbić na oblegających Umbar wojskach.Najjaśniejszy władca Tcheremu postanowił odciągnąć swoje wojska od niezdobytej twierdzy, by skończyć z zuchwałym wtargnięciem garbatego stratega do jego stolicy, albowiem ten nie zamierzał sam się z niej wynieść.Jednakże tym razem Henna zaniepokoił się już serio.I Adamant, podporządkowując się swemu posiadaczowi, zapłonął pełnią mocy.24 Grudnia, Poranek,Brzeg Rzeki BrązowejZe Wschodu nadciągały wciąż nowe siły.Zresztą, nie było to nawet zorganizowane wojsko, tylko po prostu spory oddział, jakieś pięć tysięcy.Ale za ich plecami płonął Adamant, zmieniając ludzi w rozszalałe tygrysy.Torin, Folko i Malec jak zawsze znaleźli się w pierwszym szeregu.Przyparci do brzegu Brązowej Eldringowie walczyli spokojnie i twardo.Dobrze uzbrojeni i znakomicie wyszkoleni stali niczym mur, wystawiwszy przed siebie kopie, i pierwszy atak Taregów rozbił się właśnie o ich groty.Atakujący odpłynęli, sięgnęli do strzał.Eldringowie nie pozostali dłużni: ich łuki były mocniejsze, strzały leciały dalej i biły mocniej, na wylot przeszywając Taregów, nie ratowały tamtych nawet ich pancerze.- Musimy iść do przodu! - krzyknął hobbit do Farnaka, gdy ten z krasnoludami oddalił się z pierwszej linii, by złapać oddech.- Długo tu nie ustoimy!Stary tan skinął głową.W szeregach Eldringów odezwały się rogi.Żelazny żółw szyku ruszył do ataku.Folko, Torin i Malec szli razem.Znowu, który to już raz.Ileż za nimi dróg, ile potyczek.wydawałoby się takich niepodobnych do siebie i jednocześnie w nieuchwytny sposób jednakowych.Na przykład teraz.Zmiażdżyć szyki Taregów, wbić ich w kurz, przedrzeć się do lasu i dalej, tam, gdzie za leśnymi ostępami płonie upragniony Adamant.Ale Taregów tym razem gnała do walki Moc Płonącego Kamienia.Na drodze pancernej ściany Eldringów w mgnieniu oka powstał, nieustępujący jej siłą, żywy mur Taregów.Walczyli, nie szczędząc siebie, i nawet wojenny kunszt północnych zuchów niewiele mógł tu pomóc.Umierający wrogowie tracili ostatnie mgnienia życia, by jeszcze raz wykorzystać żelazo kling, starając się zabrać ze sobą przynajmniej jedno życie.Nigdy wcześniej Folko nie stykał się z takimi przeciwnikami.Miejsce zabitych zajmowali żywi, luki w szeregach wypełniały się od razu.Jedna wykrzywiona szałem twarz zmieniała inną, migotały i migotały klingi.Coraz wolniej unosił się wypróbowany bojowy topór Torina.Coraz wolniej wirował stalowy wicher dokoła Małego Krasnoluda.Wolno, ale coraz wyraźniej Eldringowie zaczynali opadać z sił.Mogliby zwyciężyć, gdyby przebili się przez szeregi wroga, ale w tej szalonej rzezi ich siły topniały również - i to dość szybko.Pierwszy opamiętał się Forwe.Książę podbiegł do Wingetora.Tan Farnak, jak i każdy Eldring, też walczył na równi z prostymi wojownikami.- Wycofajmy się! - krzyknął elf.- Wycofajmy się, bo tu legnie całe nasze wojsko!.Miał całkowitą słuszność.Taregowie płacili pięcioma za jednego - i stać ich było na tę straszliwą wymianę.Posłuszny rozkazom rogów hufiec morskich wojowników wycofał się.Skoro nie udało się siłą wyrąbać sobie drogi spróbujemy podstępem!Napór Taregów natychmiast osłabł.Widać niebezgraniczna była nad nimi władza Kamienia - nie zmieniał Taregów, wolnych i dumnych wojowników, z którego to rodu pochodził i sam Henna, w pokorne, bezmyślne marionetki.Zbyt wysoką cenę płaciła tcheremska armia za każdą urwaną Eldringom piędź ziemi.Nadeszło południe.Nadeszło i minęło, słońce leniwie powlokło swój płonący dysk po niebiańskiej ścieżce, przelotnie zerknąwszy w dół, gdzie wśród szmaragdowej zieleni południowych lasów ludzie zabijali się wzajemnie, podobni do dzikich zwierząt; zajrzało - i odwróciło się.Co obchodzi przecudowną Arienę choć, powiadają, że odmówiwszy swego czasu Melkorowi, porzuciła granice Ardy - co obchodzi słoneczną Maię ludzkie cierpienie, ludzkie jęki i wrzaski rannych, przedśmiertne chrypienie tych, którym dziś sądzone jest pożegnać się z ziemskim padołem.- Musimy się wycofać - wycedził posępnie Folko.- Atakiem czołowym sobie nie poradzimy.Narada wojenna była krótka.Poniósłszy straty i nie osiągnąwszy celu, wojsko Eldringów zostało skazane na kręcenie się po lasach, w nadziei na zmylenie tropów, na oderwanie się od przeciwnika.29 Grudnia, UmbarJedno, nawet najbardziej udane uderzenie Olmera nie mogło zlikwidować oblężenia twierdzy.Tcheremczycy i wojownicy Henny jak i poprzednio zaciskali cytadelę Morskiego Ludu w żelaznych okowach.Przebiwszy się przez ich szeregi, wojsko Okrutnego Strzelca dotarło do Morza.A potem nagle zatrzymało się i niespodziewanie uderzyło na prześladującego wroga czarną stalą orkowych jataganów.Z zasadzek wyskoczyli Khandyjczycy, i jazda Taregów, nie wytrzymawszy uderzenia, zaczęła wycofywać się.Przed nocą wojska zamarły naprzeciwko siebie.Król Bez Królestwa umocnił się na przybrzeżnych wzgórzach, nie inaczej jak za pomocą magii zmieniając słoną wodę w słodką.Zresztą, dowódcy Boskiego Henny - a sam on nie pojawiał się w pobliżu wrażych linii - nie byli tym specjalnie zaniepokojeni.Sił im starczało i na to, by blokować Umbar, i by przeciwstawić się nieoczekiwanemu i zaskakującemu wsparciu dla Eldringów.Jednakże Okrutny Strzelec myślał inaczej.Głuchą nocą orkowie, brodząc po szyję w wodzie wzdłuż oblegających miasto linii Tcheremczyków, uderzyli na ich obóz niczym huragan.Atak był krótki i całkowicie zaskakujący.Wysłany za nimi pościg nadział się na piki khandyjskiej jazdy.Olmer ponownie wycofał się na urwiste wzgórza na morskim brzegu.25 Grudnia,Jaskinia Wielkiego OrlanguraZadziwiające oczy Złotego Smoka, o czterech źrenicach każde, bez drgnięcia wpatrywały się w szare i ziemne niebo.Tu, w samym sercu Ziem Środkowych, zima panoszyła się okrutnie.Wysokie zaspy wspinały się do nieba po obu stronach wejścia do jaskini.Po raz pierwszy od wielu, wielu wieków po bielutkim puchu od paszczy pieczary prowadził dziwny ślad - jakby przemknął tędy ogromny wąż.Wielki Smok porzucił swą samotnię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •