[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szare cienie, wyczuwając te przygotowania, zwolniły, ale potem ruszyły do przodu.Stopniowo hobbit zaczął rozróżniać postacie.Rzeczywiście, w jakiś sposób przypominały kościste ptaki czy bardzo wychudzone smoki.Wyraziście rysowały się długie łapy z krzywymi szponami, ale ani oczu, ani dziobów czy, powiedzmy, pysków nie było widać.Amrod wystrzelił.Zostawiając za sobą ognistą ścieżkę, jak i wiele innych osobliwych wytworów elfijskich zbrojmistrzów na wypadek śmiertelnego niebezpieczeństwa, strzała ze świstem wbiła się w nacierające potwory.Szalone wycie nie cichło, i jakby w odzewie, z oddalonych skał napływały kolejne nowe fale.Strzała Amroda wycięła szeroką przesiekę w szeregach napastników, ale natychmiast zaciągnęły ją napierające z głębi upiory.Zamigotały płomienne strzały Maelnora i Bearnasa; elfy strzelały, odwróciwszy się w różne strony, i na jakiś czas zahamowały napór.Ale co będzie, gdy skończą się strzały?Jakby słysząc tę myśl hobbita, Bearnas opuścił łuk i szeroko zamachnąwszy się, cisnął głownię w szare cienie.Dziwaczna pochodnia poleciała, rozsypując zielone iskry, i w szeregach napastników wybuchł najprawdziwszy pożar.Szare postacie płonęły jak pęczki słomy, triumfujące wycie zmieniło się we wrzask przepełniony strachem i rozpaczą.Krasnoludy wrzeszczały coś niezrozumiałego i radosnego - wydawało im się, że zwycięstwo jest już bliskie; wściekłe frędzle ognia dotarły już do połowy zbocza, pożerając widma, które wiedziały, jaka jest natura tego ognia.Nagle padł jakiś rozkaz i dokoła wzgórza zawirowała burza piaskowa.Hobbit musiał przyznać w duchu, że nie spodziewał się, iż magiczny ogień, jak i najzwyklejszy, można ugasić piaskiem i ziemią!W panującym chaosie nic nie można było dojrzeć.Bearnas cisnął jeszcze jedną głownię, ale hobbit zauważył, że twarz elfa jest mokra od potu: zaklęcia wymagały ogromnego wysiłku.- Dawajcie tu swoje miecze - powiedział głucho Maelnor.- Trzeba dodać im Mocy przeciwko upiorom.Musimy się bronić, jeśli chcemy dożyć przynajmniej do świtu!Poniżej wściekle walczyły ogień i ziemia; wstrząsające powietrzem nieustające wycie wisiało nad wymarłym nocnym stepem.Szare splotło się z zielonym, ale widać było, że ogień wcześniej czy później się podda.Przez cały czas umysł hobbita gorączkowo pracował.Musi być jakiś ratunek! Jeśli stwory są niezwyciężone, dlaczego do tej pory nie spustoszyły całego Śródziemia? Powinien być jakiś środek, który je powstrzyma! Przecież tu od dawna mieszkają ludzie, Easterlingowie, i oni nie poddali się tym potworom!Póki upiory walczyły z elfijskim ogniem nie na życie, ale na śmierć - chociaż jak może walczyć na śmierć martwy upiór? - krasnoludy i wojownicy Forwego w milczeniu szykowali stal do ostatniej potyczki; jedna z atakujących istot w jakiś sposób pokonała ognistą kurtynę i wyjąc rzuciła się prosto na nich, wyciągając długie wielostawowe kończyny.Ten straszliwy produkt Mroku rzeczywiście przypominał koszmarnego bezskrzydłego ptaka.Ptaka?!Hobbit doznał olśnienia.Wyostrzona w chwili śmiertelnego niebezpieczeństwa pamięć w końcu podpowiedziała wyjście.Przypomniał sobie Cytadelę Olmera, to jak prowadzono ich w głąb krainy, przypomniał sobie mroczną przydrożną oberżę i dziwne, odstraszające znaki na ścianie! Nagle pojął, skąd się wzięły; teraz należało je sobie przypomnieć, dokładnie przypomnieć.Folko rzucił się na ziemię, przycisnął uszy dłońmi.Mocno zaniknąwszy oczy, wywołał ze skarbca pamięci tę mroczną oberżę i dziwne znaki, a po chwili ognisty krąg płonął już przed jego wewnętrznym spojrzeniem.Zapamiętawszy tę scenę, wstał i dopiero teraz usłyszał zaniepokojone głosy przyjaciół.Ale jak zmusić znak do działania? Nie miał czasu go wykreślać, ale pod wpływem natchnienia, któremu teraz ufał bardziej niż rozumowi, wyrwał z rąk Bearnasa przygotowaną głownię; szeroko rozkładając ręce, jakby tnąc niewidzialnego wroga, wykreślił w powietrzu pierwszą krechę magicznego rysunku.Płomień wyciągnął się jak nić.Wydawało się, że hobbit trzyma w ręku nie pochodnię, lecz pędzel, a przed nim znajduje się nie powietrze, tylko sztywne płótno.Głownia zostawiała za sobą świecący zielonkawy ślad, który nie gasł, póki hobbit błyskawicznymi ruchami wykreślał pozostałe linie.Już po pierwszym zamachu Folko poczuł narastający opór, jakby jego ręce pogrążały się w grząską glinę.Z ogromnym trudem wykonując każdy ruch, hobbit dalej wykreślał znak.Tymczasem ogień na dole zgasł całkowicie.Strzały elfów trafiły w pierwszy szereg, podobnie jak w upiora, którego sylwetka podsunęła Folkowi zbawczy pomysł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •