[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy zamarli na swoich miejscach, a w końcu odezwał się wstrząśniętyGloin: Ognisty Czerw! Ognisty Czerw!Krasnolud odstąpił o krok, unosząc dłonie do twarzy, ale zaraz otrząsnął się. Szybciej, bracia, potrzebna jest sieć!  krzyknął Dwalin. Gdzieś tuwidziałem.Już ciągnął spod zwału żwiru splecioną z cienkich żelaznych linek dużą siećdo transportu worków z rudą.Na pomoc mu rzucili się Gloin, Gimli, Tror i Bran. Co chcesz zrobić?  Torin chwycił Gloina za rękaw. Puść!.Nie wiesz, czym rozpalał swoje Palenisko Wielki Durin?! Prze-cież to cud nad cudami!  Moriańczyk oddychał spazmatycznie. OgnisteCzerwie żyły kiedyś w samym sercu gór, biorąc życie z ognia Płomiennych Oczu.Pierwszy Krasnolud łowił je i topił na nich żelazo, i wszyscy wiedzą, że nałożyłna nie zaklęcie i że jeśli wypełzają do góry, to ciągną do jego Paleniska.Paleniskojest gdzieś w pobliżu, szukajcie go, bracia! Powiadają jeszcze, że czerwie pełznądo tego miejsca, gdzie został zabity ich współplemieniec.Jeśli to prawda, wkrótcebędą tu ich całe hordy! Co ty opowiadasz?!  wykrzyknął zdumiony Torin.Ale Moriańczyk wyrwał się; wymachując rękami, rzucił się do ściany i zacząłgorączkowo obstukiwać ją oskardem.Pozostali dreptali w miejscu, nie wiedząc,co robić, póki Dwalin nie krzyknął na nich: Nie stójcie, łapcie sieć, ciągnijcie do wyjścia! One topią i żelazo, i kamie-nie, ale można je powstrzymać na jakiś czas! Zgłupieliście obaj czy jak?  wściekł się Torin. Po co łowić? Gdziebędziemy trzymać? Jakie Palenisko?283 W tej samej chwili ściana odpowiedziała na uderzenie Gloina głuchym echem.Krasnolud trafił w pustkę.W następnej chwili oskardy wgryzły się w twardykamień.Krasnoludy pracowały z nieprawdopodobną prędkością i dopiero terazFolko zrozumiał, jak silne i wytrwałe są ręce gospodarzy Podziemnego Zwiata.W palcach Dorina błysnęło wiertło, z worków wydobyto ostre i ciężkie kliny,i wbijano je w szczeliny, czym się dało.Szaleńczo pracowali ponad godzinę, kiedy oskard Torina nieoczekiwaniewpadł w przestrzeń za ścianą, a on niemal zwalił się z nóg.Przebili się na wyloti teraz poszło łatwiej.W ścianie powstał otwór, przez który można było przeci-snąć się do środka.Hobbit zapomniał o strachu i zanurkował w ciemność zaraz zaTorinem.Pochodnie oświetliły niewielką komorę, aż po sufit wypełnioną białymi szta-bami, ułożonymi w dokładne sztaple.W pierwszej chwili wydały się hobbitowisztabkami srebra, ale przyjrzawszy się dokładniej, zrozumiał, że to nie jest srebro.Srebro nie miało takiego odcienia ani połysku, ani czystości.Usłyszał chóralnewestchnienie krasnoludów.Mithril, marzenie krasnoludów Północnego Zwiata,metal, który przyniósł Morii bogactwo i sławę, leżał teraz przed nimi i moglinim dysponować.Dorin upadł na kolana przed sztabkami ułożonymi jak drewno,w sagi, przycisnął do nich twarz.Pozostali czule głaskali długie sztabki jak dzie-ci; Folko poczuł się niezręcznie.Odwrócił się.Dostrzegł wąskie przejście międzysagami mithrilu.Trzymając pochodnię w ręku, ruszył przed siebie.Nie wiedział,dlaczego tak mocno wali mu serce.Podszedł do gładkiej ściany, uderzył w nią kamieniem.Odgłos był głuchy.Ale już nauczył się nie ufać wzrokowi i uszom.Wyciągnąwszy z pochwy sztylet,kilka razy niezbyt mocno dzgnął wypolerowany granit i wyszeptał: O Elbereth! Giltoniel!Nie zdziwił się, gdy kamienie wolno rozsunęły się na boki, odsłoniwszy niskieczarne przejście.Na klindze sztyletu wolno dogasało błękitne jarzenie. Folko! Folko, gdzie jesteś?  Za jego plecami wyrósł Malec z pochodniąi zamilkł w pół słowa, widząc otwarty korytarz. Co to jest?On, Folko i Torin zaczęli pełznąć niskim tunelem, który skręcał pod ostrymkątem w prawo, ich dłonie  dziwna sprawa!  grzęzły w grubej warstwie pyłu.Folko usłyszał, jak Torin mamrocze: Ciekawe, ile wieków nikt tu nie był?Korytarz kończył się nagle i znalezli się w niewielkiej sali, której podłogę po-krywała równie gruba warstwa pyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •