[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstrząśnięte krasnoludy znieruchomiały.Dorin wpatrywał się w Torina szeroko otwartymi oczami.Ten podszedł jeszcze bliżej, podając mu leżące na dłoni złote kółko.Dorin drgnął i bezradnie popatrzył na Moriańczyków.- Bierz - odezwał się głuchym głosem Gloin.- Przysięgam na Moriańskie Młoty - zasłużyłeś.My pójdziemy z tobą, uwierz nam!Dorin drżącą ręką przyjął Pierścień i wolno wsunął go na palec.Stopniowo jego ramiona wyprostowały się, w oczach błysnął ogień; krasnolud złożył Torinowi niski, pełen szacunku ukłon.- Nie wiem, czy zasłużyłem sobie na to - powiedział cicho.- Ale klnę się na wieczny ogień Paleniska i Świętą Brodę Durina, że przyjmuję go tylko po to, by pomóc w odrodzeniu Morii.Przysięgam! - Zacisnął pięści, głos mu zadrżał.- Teraz możemy ruszyć do Ereboru i sprowadzić stamtąd nie trzynaście, ale trzydzieści setek tangarów.I wtedy zobaczymy, kto będzie górą!- Cóż, tutaj my nie mamy już nic do zrobienia - podsumował Torin.- Ludziom też pora wracać.Wyruszymy od razu dzisiaj!- A dokąd ty się skierujesz? - Wjard zapytał nagle Torina.- Długo by opowiadać - uśmiechnął się Torin.- I nie ma potrzeby.Zamierzam włączyć się w sprawy ludzi, W jardzie, a przecież mało który z was to pochwala.Zresztą, byłbym zapomniał.Mały! Nie powiedziałeś, co zdecydowałeś.- Ja już dawno zdecydowałem - odezwał się beznamiętnie, gryząc jakąś trawkę, mały krasnolud.- Gdzie ty i Folko, tam i ja.Nie mam nic do roboty w Annuminas.A wam może się przydam.Wieczorem tego samego dnia, kiedy skończyło się zamieszanie spowodowane pakowaniem, Torin, Folko i stary łowczy siedzieli na kamieniach nieopodal Wrót Morii, rozkoszując się wspaniałym widokiem zachodzącego słońca.Torin opowiadał przyjacielowi o ich podziemnych przygodach.-.Ale najważniejsze, Rogwoldzie, były słowa schwytanego orka.Mówił, że pojawił się nowy „Pan”, wokół którego gromadzą się dawni wierni słudzy Sarumana Zdrajcy.Bełkotał coś o ostatnim boju z elfami, o tym, że do walki staną wszyscy jego współplemieńcy.Nie zapomnij, przekaż wszystko Namiestnikowi, przekonaj go, żeby nie zwlekał! Burza nadchodzi; trzeba mieć na podorędziu sporo wojska.Niech Namiestnik wyśle gońców do Gór Księżycowych, niech nie żałują złota i słów o starej przyjaźni i starym sojuszu między Zjednoczonym Królestwem i tangarami zachodu, niech przekona ich, żeby hird był w gotowości, żeby nasze oddziały mogły w każdej chwili ruszyć do stolicy.Hird osiągnie Annuminas w siedem dni! Siedem, nie mniej!- Czyżby wojna? - szepnął łowczy, przygryzając z emocji wargi.- Kto wie? - wzruszył ramionami krasnolud.- Chciałbym się mylić! Ale ten „Pan”.Wiem, że to człowiek, ale więcej, niestety, nic.Milczeli chwilę, potem Rogwold ostrożnie zapytał:- No dobrze, a wy dokąd idziecie - ty, Folko i Malec?- Folka jeszcze nie pytałem - odpowiedział krasnolud.- Zaraz się dowiemy.Hobbita przeszedł dreszcz.Dokąd teraz? Przed nim leżały niezmierzone przestrzenie; tak pragnąłby zobaczyć więcej!.Ale.komu się poskarżyć, że ma już dość tego byle jakiego spania, jak bezdomny pies! Zapomniał już, kiedy ostatni raz jadł normalny obiad - to znaczy z sześcioma daniami i na porządnych fajansowych talerzach, a nie z tych blaszanych misek! Rodzina, Milicenta, wujaszek.A właściwie dlaczego zajął się jakimiś wyliczeniami? Sprawa się nie skończyła, poszukiwania trwają i musi iść z przyjaciółmi.- Idę z tobą - powiedział zdecydowanie.- Świetnie! - ucieszył się Torin.- No to teraz posłuchaj: Długo myślałem nad słowami orka i uważam, że ten „Pan”, kimkolwiek jest, musi dostać się do Isengardu, skoro mowa o Sarumanowej spuściźnie! Ów „Pan” albo już go opanował, albo przygotowuje się do tego.Wybieram się tam, przyjacielu hobbicie.Może się okazać, że ta podróż będzie bardziej niebezpieczna niż ostatnia! To będzie zresztą nie taka znowu duża wyprawa - do Isengardu mamy stąd dwa tygodnie drogi.Za półtora miesiąca będziemy już z powrotem w Tharbadzie.Rogwoldzie, poślemy ci stamtąd list
[ Pobierz całość w formacie PDF ]