[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczynka wydawała się nie widzieć dokoła siebie niczego - poza Gwiazdami.A szczególnie jedną z nich.Był to samotny olbrzym.I wydawało się, że między Dziewczynką a Nim wytworzyła się niewidoczna, srebrzysta nić porozumienia.Na granatowym nieboskłonie wyglądał On jak Wielki Samotnik, podróżujący po swej orbicie przez niezmierzony Kosmos - zaś w szeroko otwartych szaroniebieskich oczach Dziewczynki odbijał się już jako dwa srebrzyste punkty.I wszystkie trzy - ten na niebie i te dwa odbite w oczach pulsowały w tym samym rytmie.Po dalszych kilkunastu dniach i nocach wielka samotna Gwiazda przysunęła się w stronę małego zbioru pięciu gwiazdek.Dziewczynka wywołała śpiącą w pieczarze Czarownicę:- Onykrs powiedział, że niebezpieczeństwo przyjdzie jutro, ale nie musimy przed nim uciekać.Wystarczy gdy skryjemy się w naszej jaskini i ty użyjesz trochę magii - szepnęła Opiekunce, wskazując Srebrnego Samotnika.- Jaki Onykrs? - spytała nieufnie Czarownica.- Jeśli masz na myśli tę dużą Gwiazdę, to dobrze wiesz, z Księgi Mniejszej, że nosi ona miano Archedyp.- Archedyp to miano, które nadali jej ludzie, astronomowie i wy, Czarownice - szepnęła niecierpliwie Dziewczynka.- To tak jakbyś cudzego psa nazwała Azor, choć pies naprawdę nazywa się Burek, i dobrze o tym wie.Tylko ty tego nie wiesz, bo i skąd, więc wymyśliłaś mu inną nazwę.Naprawdę On nazywa się Onykrs i wszyscy w Kosmosie dobrze o tym wiedzą.Czarownica z uwagą spojrzała na swą podopieczną.Ta siedziała nieruchomo i nie odrywała oczu od granatowego nieba.Zdawało się wręcz, że cała była Słuchem, Wzrokiem, Skupieniem i Uwagą.- Kto ci powiedział, że ta Gwiazda nazywa się w rzeczywistości Onykrs? - spytała powoli Czarownica.-Ależ ona sama-rzekła niecierpliwie Dziewczynka, jakby nie rozumiejąc, co tu może być niejasne.- Jeśli chcesz wiedzieć, jest ona słońcem dla trzech planet.Dwie z nich są duże i całkiem wygodne, ale bezludne.Nie ma na nich życia.Za to ta trzecia jest niezwykle mała i wyobraź sobie, że właśnie na niej życie rozwinęło się, niestety w okropnej jak na jej warunki formie: żyją tam wyłącznie olbrzymi! Jest ich coraz więcej i więcej, i więcej; wkrótce nie tylko że zabraknie dla nich miejsca, ale ciężar, jaki będą stanowić wszyscy razem, zagrozi w ogóle istnieniu planety! Wypadnie ona ze swej orbity i poszybuje w głąb Kosmosu.A wówczas olbrzymów spotka śmierć.- Moja Mała.- zaczęła Czarownica z przyganą, ale urwała zaraz, widząc powagę i skupienie Dziewczynki.- Od dłuższego czasu rozmawiamy z Onykrsem o szansach uratowania olbrzymów - mówiła gorączkowo jej podopieczna.-1 wyobraź sobie, jest taka możliwość.Otóż jeśli obie będziemy intensywnie myśleć o tym samym, to fale naszych myśli poprzez Onykrsa dotrą do olbrzymów! Onykrs obiecał, że nam w tym pomoże, bowiem odbierze od nas fale naszych myśli i odbije je z całą mocą w kierunku schowanej za nim planety.Olbrzymi nie wiedzą, że niemal w zasięgu ich latających pojazdów znajdują się aż dwie puste i gotowe do zamieszkania wielkie planety, akurat na ich potrzeby.Wystarczy jeśli trochę udoskonalą swoje pojazdy, by mogły wzbić się wyżej i dalej, a będą zdolni przenieść się na nie, odciążając własną planetkę, której grozi zagłada.!Czarownica uważnie przyglądała się swej wychowance, a jej czoło przecinała podłużna zmarszczka.Po chwili położyła na czole Dziewczynki swą dużą i ciepłą dłoń.- Ciekawe.- szepnęła sama do siebie.- Ona nie kłamie.Więc jednak, wbrew naszej nauce, osiągnęła jedno ze swych marzeń.Umie rozmawiać z gwiazdami, pojmuje samoistną, niezrozumiałą wszak dla człowieka mowę Gwiazd.Dziwne to dziecko, doprawdy.Kiedy mam ci pomóc? - spytała głośno podopiecznej.- Onykrs sam to powie - odparła Dziewczynka, nie odrywając wzroku od nieba.- Nie każda noc jest dobra, ale ponoć wkrótce nadejdzie ta najlepsza, w czasie której nie tylko Onykrs będzie znajdować się bliżej nas, ale i jego trzy planety, w tym Planeta Olbrzymów znajdą się wręcz w doskonałym układzie do odebrania i odbicia naszych myśli.- Dlaczego Onykrs sam nie przekaże Olbrzymom, co mają robić? - spytała nieufnie Czarownica.- Doprawdy, nic nie pojmujesz - zdenerwowała się jej wychowanka.- Olbrzymi nie znają mowy Gwiazd, więc myśli Onykrsa nie są w stanie do nich dotrzeć.On próbuje, ale bezskutecznie.Natomiast myśli innych kosmicznych, ale żyjących stworzeń, chociażby nas, Olbrzymi pojmą.Poprzez Kosmos przemkną one chyżo, w postaci krótkiej fali, dobiegną do Onykrsa, który je odbije od swojej tarczy, więc pomkną dalej, ale zarazem ulegną wzmocnieniu.- Dobrze, gdy przyjdzie czas, pomogę ci - rzekła z powagą Czarownica.- A teraz zastanówmy się nad tym nie znanym nam, grożącym już jutro niebezpieczeństwem.- Jest ono całkiem małe, malutkie - odparła lekceważąco Dziewczynka.- Więc po co się zastanawiać? Poczekajmy na nie.- Ale co to będzie? Jaki rodzaj niebezpieczeństwa?- On tego nie wie.Za dużo od niego wymagasz.Z naszych ludzkich spraw on pojmuje tylko te bardzo ogólne, a i tak nie wszystkie rozumie - pokręciła głową wychowanka.- Teraz już możemy iść spać, a jutro przekonamy się, co nam grozi.Skoro świt, nim promienie słońca zdołały przebić się do wnętrza pieczary przez znajdującą się w jej stropie wąską szczelinę, obudziło je jazgotliwe i wściekłe szczekanie psów.Po chwili do szczekania dołączyły pojedyncze zrazu, a potem już zwielokrotnione i coraz donośniejsze głosy ludzi.- Idzie nagonka - powiedziała Czarownica nasłuchując.- Nagonka? Co to jest?- To całkiem nowy obyczaj, który przynieśli ze sobą Najeźdźcy - wyjaśniła Czarownica.- Nazywa się “polowanie”.My, w Wielkim Królestwie, szanowaliśmy życie każdego leśnego zwierzęcia.Za to Najeźdźcy polują na nie i zabijają bez potrzeby, ajedynie z przyjemności zabijania.Nie z głodu, lecz dla zabawy.Niebezpieczeństwo, o którym mówił twój Onykrs, to nie Najeźdźcy, gdyż im było trudno trafić do wejścia naszej pieczary, lecz psy.Psy nas wywęszą.Musimy szybko użyć magii.I Czarownica wybiegła, chwytając Dziewczynkę za rękę:- Widzisz tę szyszkę, leżącą na ziemi, w odległości dwudziestu metrów od wejścia do naszej siedziby?- Tak - odparła Dziewczynka.- Zamień ją w liska i równocześnie nakaż mu, by pobiegł tam, w prawo, między drzewa, omijając pobliże wlotu do naszej jaskini, rozumiesz? I powiedz mu, że Czarownica gwarantuje mu życie.Psy pobiegną za nim i stracą nasz trop.Działaj zatem, a ja idę do pieczary, by uczynić coś innego.Dziewczynka jęła wykonywać równocześnie magibzne ruchy obu rąk, jak i szeptać coś po cichu do siebie - w tym momencie nieduży, rudy lisek zerwał się z miejsca, gdzie wcześniej spokojnie na mchu spoczywała duża sucha szyszka.Lisek pomknął wymachując długim, puszystym ogonem w prawo, w dół leśnego zbocza.Wkrótce też ujadanie psów jakby zmieniło kierunek i zaczęło dobiegać znacznie poniżej.Psy ruszyły tropem liska.Tymczasem Czarownica w pieczarze stała przy ognisku, które z początku ledwie się żarzyło, ale nagle jego wątłe płomyczki szybko buchnęły aż pod sam strop.- Teraz przywołamy leśne strzygi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]