[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdy już teraz mówimy o Wanderobo, to kiedy tu przyjechałem,widziałem jedną kobietę z tego plemienia przy zabudowaniach.- Ona jest Kisi - powiedział Van der Kamp.- Należy do mnie -dodał po chwili przerwy.- Jesteś Burem, prawda? - zapytał Guntermann.- Tak. - Myślałem, że Burowie nienawidzą czarnych.Van der Kamp pokręcił przecząco głową.- Nie.My nienawidzimy jedynie Zulusów, bo to nasi wrogowie.- Człowiek czuje się cholernie samotny w czasie długiej porydeszczowej, co? - zaśmiał się Guntermann z wszystko wiedzącymuśmiechem.- Czasami - bronił się Van der Kamp.- Kiedy Brytyjczycy zaprowadzą tu swój protektorat, każą ci się jejpozbyć.- Miałem już wcześniej do czynienia z Brytyjczykami i nie boję sięich - powiedział Van der Kamp ponuro.- Czy mogę z całym szacunkiem zaproponować żebyśmy zostawilipolitykę na boku? - odezwał się Rice.- Tu, w buszu, nie ma miejsca dlanacjonalizmu.- Zgadzam się - powiedział Guntermann.Zwrócił się z uśmiechem do Sloana.- Dla zapewnienia międzynarodowej jedności może powinniśmyzaproponować naszemu amerykańskiemu koledze, żeby zdjął mundur?- Możecie zaproponować - powiedział Sloane.Rice przyglądał się mundurowi przez chwilę.Widzę, że był pan kapitanem - powiedział.- Nie.- Ale dystyncje.- Kupiłem mundur już po wojnie.- Nie brał pan udziału w walkach?Sloane zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.Miałem w nichswój udział.- Po której stronie? - spytał Rice.- Myślałem, że mieliśmy nie rozmawiać o polityce zauważyłSloane.Rice rozpiął kilka guzików koszuli i zaczął znowu wachlować siękapeluszem.- To nie jest polityka, tylko zwykła ciekawość - nalegał Anglik.-Dlaczego kupił pan mundur Konfederacji.Ostatecznie oni przegrali.- Lepiej chroni przed słońcem i nie widać na nim kurzu - wyjaśnił Sloane.- Czy to jest kowbojski kapelusz? - zapytał Guntermann wskazującna stetsona Sloana.- Trzeba by uzyskać potwierdzenie od kowbojów.Guntermann odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.- Dobrze powiedziane! Ale& ale& nie byliśmy sobieprzedstawieni.Jestem Erhard Guntermann, a to jest Blaney Rice.- Hannibal Sloane.- Ten Hannibal Sloane? - zapytał Rice podnosząc głos, żebyprzekrzyczeć pochrząkiwanie hipopotamów.- Chyba, że jest nas dwóch.- Pańska sława wyprzedziła pana - powiedział Rice.- Ludziemówią, że jest pan jednym z najlepszych łowców słoni we WschodniejAfryce.- Jednym z nich.- Mówi się o panu tak samo, jak o Selousie i Karamojo Bellu -powiedział Anglik wyraznie pod wrażeniem.- Nigdy ich nie spotkałem.- Ile słoni pan upolował? - zapytał Rice.Sloane skończył skręcać papierosa i zapalił go.- Kilka - powiedział w końcu.- Jest pan bardzo skromny.- Pewnie należy pan do tych silnych, milczących mężczyzn -powiedział Guntermann z rozbawieniem.- Może - przyznał Sloane.- Chociaż nie wątpię w pańskie osiągnięcia, to jednak najlepszyłowca słoni jest w tej chwili o jakieś pięćdziesiąt stóp stąd.- Ten duży Lumbwa z toporem? - zapytał Sloane.- Właśnie on - przyznał Niemiec z uśmiechem.- Czy widział pankiedykolwiek, jak tubylcy polują na słonia z siekierą?- Raz - przyznał Sloane.- Ten ma na imię Tumo.Jest najlepszy - powiedział Niemiec zdumą.- Czy twierdzi pan, że można zabić słonia siekierą? - zapytał Ricesceptycznie. - Z łatwością.- Nie chciałbym sprzeczać się z panem - powiedział Anglik.Ja samupolowałem swego czasu kilka słoni i po prostu panu nie wierzę.- Widziałem, jak zabił jedenaście słoni nie używając innej broniprócz siekiery - upierał się Guntermann.Sloane patrzył w zamyśleniu na swoją szklankę piwa.- Może w dżungli, gdzie słoniom trudniej się poruszać -zastanawiał się.- W dżungli może tak, ale tu, na sawannie!- Wszędzie - powiedział Niemiec z uporem.- Nie mówi pan chyba o słonicach czy małych.Twierdzi pan, żemożna w ten sposób zabić normalnego dorosłego słonia?- Tak.- To niemożliwe - Rice pokręcił głową.- Widziałem to wiele razy - upierał się Guntermann.- Sześciotonowego słonia tylko siekierą?Niemiec skinął głową twierdząco.- Nie chciałbym nazywać pana kłamcą - powiedział Rice - alejestem gotów założyć się, że to niemożliwe.- O ile się założymy?Anglik wyjął z portfela zwitek banknotów, odliczył je i położył nabarze.- Co pan powie na pięćdziesiąt funtów?- Owszem - powiedział Guntermann z uśmiechem.- A może stofuntów?- To mnóstwo pieniędzy.- Albo zabije słonia, albo go nie zabije - powiedział Niemiec.Suma zakładu nie wpłynie na jego wynik.Oczywiście, jeżeli pan woli&- zaczął po chwili przerwy.- Zgoda!Rice odliczył następne pięćdziesiąt funtów.- Zgoda! - powiedział Niemiec z zadowoleniem.Zaczął szukać po kieszeniach i odliczył tę samą sumę w markach italarach Marii Teresy.Przesunął obie kupki pieniędzy w kierunku Vander Kampa.- Niech się pan zaopiekuje stawkami. Bur przytaknął, zebrał pieniądze i schował do kieszeni.- Jest jeden warunek - powiedział Rice.- Tak?- Musi to zrobić jutro.Za pięć dni muszę być w Kampali i nigdytam nie zdążę, jeżeli nie wyruszę jutro po południu.- O tym do tej pory nie było mowy.Co będzie, jeżeli jutro słonianie znajdziemy?Rice pochylił głowę w zamyśleniu, a następnie zwrócił się doSloane a.- Panie Sloane, czy zechce mnie pan reprezentować na polowaniu,żeby upewnić się, czy warunki zakładu zostały dotrzymane?- To może trwać całymi dniami, a ja nie pracuję za darmo.- Nigdy nie chciałem narazić pana na straty.Odstąpię panu połowęwygranej.Sloane pokręcił głową przecząco.- Wezmę kły.- Jeżeli on nie zabije słonia, nie będzie kłów - zauważył Sloane.- Zabije.- Skąd ta pewność? - zapytał Rice.- Mówiłem przecież, że już wcześniej widziałem Lumbwapolujących z siekierą - odparł Sloane.- Jakżesz, u diabła, człowiek może zabić słonia mając tylkosiekierę? - upierał się Rice [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •