[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawia, że rośnie nienawiść do nas.Drwił sobie z nas.To prawdziwy żyd.»«Nie powinniście tak mówić.Nasi biedni poznali Jego pomoc, nasi chorzy – Jego potęgę, sieroty – Jego dobroć.Nie możemy domagać się, żeby grzeszył dla sprawienia nam przyjemności.»«Już zgrzeszył, bo nam okazał nienawiść, sprawiając, że nienawiść do nas rośnie.»«Czyja?»«Wszystkich.Zadrwił z nas.Tak, zakpił z nas.»Różne zdania napełniają plac, ale nie zakłócają spokoju we wnętrzu domu, w którym przebywa Jezus z dostojnikami, dziećmi i ich krewnymi.Jeszcze jeden raz się sprawdza słowo prorockie: „Będzie kamieniem niezgody.”34.JUDASZ ODDZIELA SIĘ OD UCZNIÓWNapisane 3 marca 1947.A, 10066-10070Jezus jest sam.Rozmyśla, siedząc pod gigantycznym, wiecznie zielonym dębem, który wyrósł na zboczu wzgórza, dominującego nad Sychem.W dole, w pierwszym słońcu – miasto różowo-białe, rozciąga się na niższych zboczach góry.Widziane z góry wydaje się garścią wielkich białych kostek, rozrzuconych przez duże dziecko na zielonej łące na zboczu.Dwa strumienie wody, blisko których się ono wznosi, tworzą niebiesko-srebrzyste półkole wokół miasta.Potem jeden z nich, śpiewając i skrząc się, płynie przez miasto pomiędzy białymi domami.Dalej wypływa i przepływa w zieleni w kierunku Jordanu, ukazując się i znikając pośród drzew oliwnych i bujnych sadów.Drugi, skromniejszy, pozostaje poza murami, jakby je muskając, nawadniając żyzne uprawy warzywne.Potem płynie napoić stada białych owiec, pasących się na łąkach, które kwiaty koniczyn barwią czerwonymi główkami.Rozległy horyzont otwiera się przed Jezusem.Za pofałdowaniem coraz niższych pagórków widać w perspektywicznym skrócie zieloną dolinę Jordanu, a za nią, góry z drugiej strony Jordanu, które się kończą na północnym wschodzie szczytami charakterystycznymi dla Auranitydy.Słońce, które wzeszło zza tych gór, oświetliło trzy dziwaczne chmury, podobne do trzech wstęg z lekkiej gazy, ułożonych poziomo na niebiesko-turkusowej zasłonie firmamentu.Ta lekka gaza trzech chmur długich i wąskich przybrała barwę pomarańczowej czerwieni niektórych cennych korali.Niebo wydaje się zamknięte przez tę powietrzną kratę, bardzo piękną.Jezus wpatruje się w nią lub raczej patrzy w tym kierunku, zamyślony.Kto wie, czy w ogóle ją widzi.Z łokciem opartym o kolano, z ręką podtrzymującą podbródek w zagłębieniu dłoni patrzy, myśli, medytuje.Ponad Nim – ptaki oddają się radosnej i hałaśliwej zabawie latając w powietrzu.Jezus spuszcza wzrok na Sychem, które budzi się coraz bardziej w słońcu poranka.Obecnie do pasterzy i stad, jedynych, które najpierw ożywiały panoramę, dołączają się grupy pielgrzymów.Z brzękiem dzwonków stad miesza się hałas grzechotek osłów i głosy, odgłos stóp i słów.Wiatr przynosi Jezusowi falami wrzawę budzącego się miasta i ludzi, porzucających spoczynek nocy.Jezus wstaje.Opuszcza z westchnieniem spokojne miejsce i schodzi szybko, skrótem, w stronę miasta.Idzie naprzód pośród śpieszących się karawan sprzedawców warzyw oraz pielgrzymów.Pierwsi idą wyładować towary, drudzy chcą dokonać zakupów, zanim ponownie ruszą w drogę.W jednym kącie placu targowego znajdują się w oczekującej Go grupie apostołowie i uczennice, a wokół nich – mieszkańcy Efraim, Szilo, Lebony i wielu z Sychem.Jezus podchodzi do nich, wita, a potem mówi do osób z Sychem:«A teraz się rozstajemy.Wróćcie do waszych domów.Pamiętajcie o Moich słowach.Wzrastajcie w sprawiedliwości.»Jezus odwraca się w stronę Judasza z Kariotu:«Czy dałeś, jak ci powiedziałem, [pieniądze] dla biednych z wszystkich miejsc?»«Dałem, z wyjątkiem tych z Efraim, bo oni już otrzymali.»«Zatem idźcie.Zróbcie tak, by pomóc każdemu ubogiemu.»«Błogosławimy Cię za nich.»«Błogosławcie uczennice.To one dały Mi pieniądze.Idźcie.Pokój niech będzie z wami.»Odchodzą z żalem, smutni.Ale są posłuszni.Jezus zostaje z apostołami i uczennicami.Mówi do nich:«Idę do Enon.Chcę odwiedzić miejsce [pobytu] Chrzciciela.Potem pójdę drogą w dolinie.Jest wygodniejsza dla niewiast.»«Nie byłoby lepiej iść raczej drogą w Samarii?» – pyta Iskariota
[ Pobierz całość w formacie PDF ]