[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A cóż to za tchórz tak hałasuje? — dobiegł ochrypły wrzask, któremu towarzyszyły uwagi o leniwych wielbłądach i gnoju, wyryczane zbyt szybko i zbyt bełkotliwe przez jakiegoś wstawionego wojownika, by Srebrzysty Śnieg mogła je w pełni zrozumieć, nawet gdyby chciała.Okrzyk „tchórz” rozwiał opanowanie, które dotąd zachowywał Vughturoi, tę delikatną warstewkę cywilizacji Han.— Tchórz?! — przenikliwie wrzasnął Vughturoi.W tym momencie był bez reszty Hiung–nu.— Tchórz? Ja ci pokażę, kto jest tchórzem! — Rzucił się naprzód z wyciągniętym nożem, z twarzą wykrzywioną w maskę wściekłości.Chociaż Hiung–nu wiwatowali na ten pokaz energii, rozdzielili księcia i wojownika, zanim krew zdążyła splamić poduszki i dywany, a Khujanga przywołał ich do porządku.— Słuchaj swoich własnych słów! — warknął na młodszego syna i na resztę wieczoru odwrócił od niego uwagę.Srebrzysty Śnieg rzuciła jedno spojrzenie na Vughturoi, który rzucając groźne spojrzenia siedział przy ogniu zbyt dumny, by odejść.A potem całą swoją energię skierowała na to, by zabawić shan–yu i złagodzić jego nastrój.Bardzo się bała, że z marnym skutkiem.W najbliższych dniach przepaść między shan–yu a jego młodszym synem zdawała się pogłębiać.Pamiętając okres, który sama spędziła w niełasce w Chang’an, Srebrzysty Śnieg potrafiła poznać się na tym, jak zręczny i przebiegły był ten ostatni gambit Mocnego Języka: odosobnić młodego księcia, mieć pewność, że będzie on rozzłoszczony i stawiany w złej sytuacji, a następnie szerzyć i podsycać wątpliwości co do jego osoby.Odpowiedź Vughturoi przyszła tego wieczoru.Kiedy Khujanga siedział w namiocie Srebrzystego Śniegu, słuchając piosenki o Północy, pojawił się młody książę.Skłonił się przed ojcem dotykając czołem ziemi, chociaż zwykle shan–yu obstawał przy tym, by synowie i ci wojownicy, których darzył szczególną przychylnością, darowali sobie padanie przed nim na twarz.Następnie skinął głową Srebrzystemu Śniegowi i na gest ojca usiadł.Vughturoi pozwolenie uzyskał, niemniej siedział bardzo blisko wejścia do namiotu, jak gdyby niepewny przyjęcia.Przyjął ryżowe wino, ale nie odezwał się słowem.Po prostu tam był, tak mógł uczynić minister, popierający niepopularną sprawę na dworze Syna Niebios: nic nie mówiąc, podtrzymywał obecność swoją i swojej sprawy.Palce Srebrzystego Śniegu migały przy szyciu i nigdy jeszcze jej głos nie wznosił się równie słodko, a dowcip nie błyszczał jak światło ognia na krysztale górskim.Khujanga potrząsnął głową z przesadnym podziwem nad swoją żoną.— Przyznam, że niektórzy z mojej własnej świty uważają mnie za głupca, bo ponoć, jak szepczą, każdy, kto bierze sobie młodą żonę, jest głupcem.Myślą, że w dwójnasób jestem głupcem, bo słucham jej piosenek i opowieści.Ty jednak widziałeś Ch’in.Co ty myślisz, synu?Odezwał się do swojego syna w niełasce! Palce Srebrzystego Śniegu na moment zacisnęły się na robótce, rzuciła spojrzenie na Vughturoi, który z poważaniem pochylił się do przodu.Jego kwadratowa twarz była zarumieniona, a w oczach migotało światło.— W dniu, w którym ulubieniec niebios okaże się głupcem, równiny okażą się górami — zaczął ostrożnie Vughturoi.— Jak mówisz, byłem w Ch’in.Mogę powiedzieć, że opowieści tej pani są prawdziwe.— Khujanga uniósł sceptycznie siwą brew.— Ale — dodał Vughturoi — są zbyt skromne.Spojrzał przelotnie na Srebrzysty Śnieg i odwrócił wzrok.— Lud Han jest wielkim ludem — powiedział książę.— Podobnie jak my, mój synu.A my oprócz tego jesteśmy ludem bardziej wolnym.Vughturoi ukłonił się dotykają głową dywanów.— Zaprawdę jest tak, Boski Królu.Ale w Państwie Środka ludzi jest tak wiele jak kamyków na pustyni.Jest ono bardzo stare i wzbogacało się poprzez wieki.Jedna zaraza czy jedna sroga zima nie zmiecie z powierzchni ziemi całego klanu ani nie zagrozi dobrobytowi wszystkich.Mają wszystkiego w nadmiarze i w tym dostatku mogą pozwolić sobie na tworzenie cudów, na posiadanie skarbów i na ochronę przekraczającą moc naszych jurt i koni.Srebrzysty Śnieg trzymała oczy rezolutnie zwrócone na robótkę, ciesząc się że powstrzymuje ją ona od splatania palców czy robienia fałdek na rękawach.Obydwa te gesty były szkaradne i niszczyły pogodne oblicze, jakie usiłowała pokazywać shan–yu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]