X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stąd ostrzeżenie zważaj na rabuśników".Rankiem, pół godziny przed czasem otwarcia, Dorota poszła do najbliższejbiblioteki publicznej, by przejrzeć ogłoszenia w gazetach.Już się tam wierciłagrupa szubrawych indywiduów, a ich liczba puchła po jednym, po dwóch, ażuzbierało się nie mniej niż sześćdziesięciu.W tej chwili otwarły siędrzwi biblioteki i wszyscy runęli w nie, galopując potem ku tablicy nadrugim końcu czytelni, gdzie przypięto pinezkami szpalty rubryk  Wolneposady" z różnych gazet.W ślad za łowcami roboty weszły biedne tobołyszmat, zarówno mężczyzni jak kobiety, którzy spędzili noc na ulicach iprzyszli do biblioteki pospać.Weszli powłócząc nogami, za innymi, zpomnikami ulgi stłoczyli się przy najbliższym stole i przyciągnęli ku sobienajbliższą z gazet; mogła to być  Free Church Messenger", mogła być Yegetarian Sentinel" - to nie miało znaczenia: nie można zostać wczytelni nie udając, że się czyta.Otwierali swoje gazety i w tej samejchwili zasypiali, z policzkami na piersiach.Dyżurny obchodził salę, szturchającich niczym palacz przegarniający rząd palenisk, mruczeli, budzili się, gdy ich szturchał, a kiedy przechodził dalej - natychmiast zasypialiponownie.Tymczasem wokół tablic ogłoszeniowych trwała zaciekła walka, każdyprzepychał się na czoło.Dwaj młodzi mężczyzni w niebieskich kombinezonachwbiegli za innymi, a jeden z nich opuścił głowę i przebił się przez tłum tak,jakby to była bójka futbolistów.Znalazł się przy tablicy natychmiast.Rzekł dokolegi:  Mamy to, Joe - mam to! Mechanicy potrzebni - Garaż Lock&'a, CamdenTown.Walmy tam!" Przebił się przez tłum znowu i obaj runęli ku drzwiom.Pobiegli na Camden Town tak szybko, jak mogły ich nieść nogi.W tej samejchwili, w każdej czytelni publicznej Londynu, bezrobotni mechanicy czytaliidentyczne ogłoszenia i rozpoczynali bieg po tę samą pracę, która - wedlewszelkiego prawdopodobieństwa - została już dana komuś, kto mógł sobiepozwolić na kupno gazety tylko dla siebie i trafił na ogłoszenie o szóstej rano.Dorocie udało się w końcu dotrzeć do tablicy i zanotować kilka adresów,gdzie poszukiwano  uniwersalnych kucharek".Było w czym wybierać, na-prawdę, połowa londyńskich ladies zdawała się rozpaczliwie pożądać silnych,zdolnych służących do wszystkiego.Z listą dwudziestu adresów w kieszeni,zjadłszy już śniadanie złożone z chleba z margaryną i herbaty, co kosztowałotrzy pensy, Dorota nie bez nadziei udała się na poszukiwanie pracy.Nie zdawała sobie sprawy, zbyt jeszcze nieświadoma, że szansę znalezieniapracy bez referencji były praktycznie żadne; oświeciły ją w tej materii kolejnecztery dni.W tym czasie ubiegała się o osiemnaście posad i, dodatkowo,wysłała cztery podania pisemne.Przewędrowała olbrzymie odległości przezwszystkie przedmieścia południowe: Clapham, Brixton, Dulwich, Penge, Sy-denham, Beckenham, Norwood - raz doszła aż do samego Croydon.Byławciągana do schludnych, przedmiejskich saloników i przesłuchiwana przezkobiety wszystkich możliwych typów - masywne, pucołowate, sadystyczne,chude, kwaśne, kocie, lodowate, badawcze w pince-nez, niezdecydowane,rozkojarzone, kobiety wyglądające tak, jakby uprawiały wegetarianizm albobrały udział w seansach spirytystycznych.I wszystkie, co do jednej, tłuste ichude, chłodne i macierzyńskie, reagowały w ten sam sposób.Po prostupatrzyły ponad nią, słuchały jak mówi, przyglądały się badawczo, zadawałykilkanaście krępujących i impertynenckich pytań, a potem ją odprawiały.Każda osoba doświadczona mogła przewidzieć z góry, jak będzie.W sytuacjiDoroty nie można było oczekiwać, że ktokolwiek podejmie ryzyko jej zatrud-nienia.Zniszczone ubranie i brak referencji świadczyły przeciw niej, zaśwykształcony akcent, którego nie potrafiła ukryć, niszczył wszelkie szansę, jakiekolwiek mogłaby mieć.Włóczędzy i zbieracze chmielu nie zauważali jejakcentu, ale przedmiejskie panie domów poznawały się na nim dość szybko ito straszyło je w ten sam sposób, co fakt, że nie miała bagażu, płoszyłwłaścicielki pensjonatów.W chwili gdy usłyszały, jak mówi i wykryły w niejosobę pochodzenia szlacheckiego, gra była skończona.Stopniowo przywykła do tego wyrazu zaskoczenia, tajemniczo malującego sięna twarzach natychmiast po tym, jak otwierała usta - do tego wścibskiego,babskiego popatrywania - od jej twarzy po zniszczone dłonie, a od nich do cerna sukience.Niektóre z tych kobiet pytały wprost, co robi dziewczyna z jejklasą, szukająca posady służącej.Węszyły - nie ulegało wątpliwości, że  byław kłopocie", to znaczy miała zapewne nieślubne dziecko - i poprzesłuchaniu jej paroma pytaniami pozbywały się tak szybko, jak to byłomożliwe.W chwili, gdy mogła podać adres, Dorota napisała do ojca, a gdy po trzechdniach nie nadeszła odpowiedz, napisała ponownie, tym razem rozpaczliwie- był to piąty list, na cztery nie otrzymała odpowiedzi - donosząc mu, żeumrze z głodu, jeśli natychmiast nie przyśle jej pieniędzy.Musiała otrzymaćodpowiedz przed upływem tygodnia, zanim zostanie wyrzucona od Mary zaniezapłacenie komornego.Tymczasem nie ustawała w bezskutecznym poszukiwaniu pracy, a dzielącpieniądze po szylingu na dzień - suma wystarczająca na utrzymanie się przyżyciu - trwała w stanie chronicznego głodu.Już porzuciła niemal nadzieję, żeojciec uczyni cokolwiek, by jej pomóc.Co dziwne, im bardziej była głodna i imodleglejsze wydawały się szansę otrzymania pracy, tym szybciej początkowapanika jęła zanikać i zamieniać się w rodzaj żałosnej apatii.Cierpiała, ale niebudziło to w niej wielkiego strachu.�w podświat, w który zstępowała- teraz, kiedy był bliżej - wydawał się mniej straszny.Pogoda jesienna, choć ładna, stawała się coraz chłodniejsza.Każdego dniasłońce, tocząc przegraną z góry wojnę z nadciągającą zimą, usiłowało mimomgieł, pomalować frontony domów kolorami bladych akwarel.Dorota całednie spędzała na ulicach albo w czytelni publicznej, do Mary wracając tylko nanoc i wtedy zabezpieczała się podsuwając łóżko na drzwi.Już zrozumiała, żedom Mary nie był prawdziwym burdelem, bo takich instytucji w I^ondynieprawie nie ma, ale dobrze znanym schroniskiem prostytutek.Z tego powodupłaciło się tam dziesięć szylingów za norę nie wartą pięciu.Stara Mary (niebyła właścicielką tego domu, zaledwie administratorką) sama w swoim czasietrudniła się prostytucją i tak też wyglądała.Kto żył w takim miejscu, stawałsię przeklęty nawet w oczach J^ambeth Cut.Kobiety, gdy się je mijało, parskały, mężczyzni odnosili się obelżywie.Najgorszy ze wszystkich był %7łyd z rogu,właściciel �Knockout Trousers z.o.o.�, masywny młody człowiek lat okołotrzydziestu, o wydętych czerwonych policzkach i czarnych kędzierzawych, jaksierść na baranie, włosach.Dwanaście godzin dziennie stał na chodniku irycząc co sił w mosiężnych płucach, że nie można w całym Londynie kupićspodni taniej, zaczepiał przechodniów.Wystarczyło zatrzymać się na ułameksekundy, żeby chwycił za ramię i przemocą wciągnął człowieka do sklepu.Kiedy już go tam miał, stawał się prawdziwie grozny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •