[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usłyszał jeszcze, jak czarno-księżnik krzyczy: Postawić wszystkie żagle!Wówczas to luk został zamknięty i troje przyjaciół znalazło się w urządzonejz przepychem Melnibonańskiej kajucie.Była ona bogato wyposażona w kosz-towne kotary, cenny metal i ozdoby rzadkiej piękności, co dla hrabiego Smior-gana świadczyło o daleko posuniętej dekadengi.Jednak dopiero Elryk, układającdziewczynę na kozetce, zwrócił uwagę na rozchodzący się wokół zapach. Uch! Pachnie grobem  wilgocią i pleśnią.A przecież nic tu nie gnije.Toniezwykłe, prawda, przyjacielu? Ledwo zauważyłem, Elryku  odparł Smiorgan głucho. Ale w jednejkwestii zgodziłbym się z tobą.Tu jest jak w grobie.Wątpię, byśmy dożyli powrotudo własnego świata. Rozdział 6Minęła godzina, odkąd siłą wprowadzono ich na pokład statku Saxifa D Aana.Drzwi zostały zamknięte na klucz i zdawało się, że kapitan jest zbyt zajęty uciecz-ką przed białym ogierem, by troszczyć się o swych więzniów.Zerkając przez kratęświetlika Elryk mógł dojrzeć miejsce, w którym zatopiono żaglowiec Smiorgana.Od tego punktu dzieliło ich już wiele lig, lecz Melnibonaninowi zdawało się, żenadal co jakiś czas ponad falami ukazuje się łeb i grzbiet ogiera.Vassliss odzyskała świadomość i siedziała trzęsąca się i blada na kozetce. Co jeszcze wiesz o tym koniu?  zapytał Elryk. Bardzo by mi to po-mogło, gdybyś zdołała przypomnieć sobie wszystko, co słyszałaś.Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Saxif D Aan niewiele mówił na jego temat, ale przypuszczam, że bardziejobawia kogoś, kto dosiada ogiera niż samego zwierzęcia. Ach!  Elryk zmarszczył brwi. Tak właśnie myślałem.Czy kiedykol-wiek widziałaś tego jezdzca? Nigdy.Myślę, że Saxif D Aan też go nie widział.On chyba wierzy, żeczeka go zguba, jeżeli ktoś okiełza i wsiądzie na białego konia.Elryk uśmiechnął się do siebie. Dlaczego tak bardzo interesuje cię ten wierzchowiec?  zaciekawił sięSmiorgan.Melnibonanin potrząsnął głową. Mam przeczucie, to wszystko.Coś jakby cień pamięci.Ale nic nie powiemna ten temat i postaram się nawet o tym nie myśleć, bo bez wątpienia Saxif D Aan,zgodnie z przypuszczeniami Vassliss, potrafi czytać w ludzkich umysłach.Ponad głowami usłyszeli odgłos kroków zbliżających się do kabiny.Odcią-gnięto zasuwę i w drzwiach ukazał się Saxif D Aan, trzymając dłonie schowanew rękawach złotej szaty.Całkowicie odzyskał już zimną krew. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to, iż tak kategorycznie zażądałem, by-ście pozostali w kabinie.Na zewnątrz istniało niebezpieczeństwo, które za wszel-ką cenę musiało być zażegnane.Z tej to przyczyny memu zachowaniu brakowałotaktu.84  Niebezpieczeństwo groziło nam?  zapytał Elryk. Czy może tobie,lordzie Saxifie D Aanie? W tych okolicznościach wszystkim na tym pokładzie, możesz mi wierzyć. Kto dosiada tego konia?  zagadnął Smiorgan bez ogródek. I czemusię go obawiasz?Saxif D Aan panował nad sobą doskonale, więc nie zareagował na to pytanie. To już jest moja sprawa  odparł uprzejmym tonem. Czy zechcecieteraz zjeść ze mną wieczerzę?Z gardła dziewczyny wyrwał się jęk.Lord Saxif D Aan skierował na nią swójprzenikliwy wzrok. Gratyesho, z pewnością zechcesz odświeżyć się i poprawić urodę.Dopil-nuję, by wszystkie niezbędne specyfiki zostały oddane do twego użytku. Nie nazywam się Gratyesha  odparła dziewczyna. Jestem Vassliss,córka kupca. Przypomnisz sobie  powiedział Saxif D Aan. W swoim czasie odzy-skasz właściwą pamięć. W jego głosie pobrzmiewała taka pewność i obsesyjnamoc, że nawet Elryka przebiegł dreszcz niepokoju. Wszystkie przybory zo-staną przyniesione do tej kabiny, którą możesz uważać za swoją do czasu, gdypowrócimy do mego pałacu na Fhaligarn.Moi panowie. gestem wskazał, żepowinni wyjść z kajuty. Nie opuszczę Vassliss, Saxifie D Aanie  odparł Elryk. Jest zbyt prze-rażona. Ona obawia się jedynie prawdy, bracie. Nie, ona boi się ciebie i twego szaleństwa.Saxif D Aan beztrosko wzruszyłramionami. A więc ja wyjdę pierwszy.Zechcecie mi towarzyszyć, moi panowie.nonszalancko opuścił kajutę, a Elryk i Smiorgan ruszyli za nim.Elryk odwrócił się jeszcze i powiedział: Vassliss, możesz na mnie polegać  po czym zamknął za sobą drzwi ka-biny.Lord Saxif D Aan stał na pokładzie, wystawiając swą szlachetną twarz nadziałanie wodnego pyłu, który był wzniecany przez płynący z nadnaturalną pręd-kością statek. Nazwałeś mnie szalonym, książę Elryku? A przecież sam musisz być szko-lony w magii. Oczywiście.W moich żyłach płynie królewska krew.W Melnibon uważasię, że posiadłem znaczną wiedzę czarnoksięską [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •