[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zdrada tak jawna, że i pomyłki być nie może.Na to Wołodyjowski: Naprzód należy Mellechowicza wybadać, a potem panu hetmanowi o tych praktykachdam znać, bo jako mnie pan Bogusz z Ziębic powiadał, wielce Lipkowie panu marszałkowikoronnemu na sercu leżą. Ale waszej mości rzekł zwracając się do małego rycerza pan Motowidło całkowitawzględem Mellechowicza przysługuje inkwizycja, gdyż on nigdy towarzyszem nie był. Moje prawo znam odparł Wołodyjowski i nie potrzebujesz mi go waćpan przypomi-nać.Wtem inni poczęli wołać: Niechże nam stanie do oczu ów taki syn, ów przedawczyk i zdrajca!Gromkie wołania zbudziły pana Zagłobę, któren był się nieco zdrzemnął, co mu się jużustawicznie przytrafiało; więc przypomniał sobie.prędko, o czym była mowa, i rzekł:126 Nie, panie Snitko, miesiąc się w klejnociku zataił, ale dowcip waćpanowy jeszcze się le-piej zataił, bo i ze świecą nikt go nie znajdzie.Mówić, że pies, canis fidelis, zdrajca, a wilknie zdrajca! Pozwól asindziej! waćpan już zupełnie w piętkę gonisz!Pan Snitko podniósł oczy do nieba na znak; jak niewinnie cierpi, ale nie chciał sprzeczkądrażnić staruszka, a wtem też Wołodyjowski kazał mu iść po Mellechowicza, więc wyszedłspiesznie, kontent, że tym sposobem wymknąć się może.Po chwili wrócił prowadząc młodego Tatara, któren widocznie nic o złowieniu Lipka jesz-cze nie wiedział, bo wszedł śmiało.Smagła i piękna jego twarz wybladła wielce, ale zdrówjuż był i głowy nawet nie obwiązywał chustami, tylko ją przykrywał krymką z czerwonegoaksamitu.Oczy wszystkich wpatrzone były w niego jak w tęczę, on zaś skłonił się małemu rycerzowidość nisko, reszcie kompanii dość hardo. Mellechowicz! rzekł Wołodyjowski utkwiwszy w Tatara bystre swe zrenice czyznasz pułkownika Kryczyńskiego?Przez twarz Mellechowicza przeleciał cień nagły i grozny. Znam! odrzekł. Czytaj! rzekł mały rycerz podając mu list znaleziony przy Lipku.Mellechowicz począł czytać i nim skończył, spokój wrócił mu na lica. Czekam rozkazu rzekł zwracając list. Jak dawno zdradę zamierzyłeś i jakich masz tu w Chreptiowie wspólników? Tom o zdradę oskarżon? Odpowiadaj, nie pytaj! rzekł groznie mały rycerz. Za czym taki dam respons: zdrady nie zamierzyłem, wspólników nie miałem; a jeślimmiał, to takich, których waćpanowie sądzić nie będziecie.Usłyszawszy to żołnierze poczęli zgrzytać i zaraz kilka groznych głosów ozwało się: Pokorniej, psi synu, pokorniej! Przed godniejszymi od siebie stoisz!Na to Mellechowicz począł spoglądać na nich wzrokiem, w którym błyszczała chłodnanienawiść. Wiem, com panu komendantowi powinien, jako zwierzchności mojej odrzekł kłaniającsię powtórnie Wołodyjowskiemu wiem i to, żem od waćpanów tańszy, dlatego ich kompa-nii nie szukam; wasza miłość (tu zwrócił się znów do małego rycerza) pytała mnie o wspól-ników; mam ich w mojej robocie dwóch: jeden jest pan podstoli nowogrodzki, Bogusz, adrugi pan hetman wielki koronny.Usłyszawszy te słowa zdumieli się wszyscy bardzo i przez chwilę panowało milczenie, nakoniec pan Wołodyjowski wąsikami ruszył i spytał: Jakże to? Takim sposobem odrzekł Mellechowicz że wprawdzie Kryczyński, Morawski, Two-rowski, Aleksandrowicz i wszyscy inni do ordy przeszli i siła już złego ojczyznie uczynili, aleszczęścia w nowej służbie nie znalezli.Może też i sumienie ich ruszyło, dość, że im się isłużba, i miano zdrajców przykrzy.Pan hetman dobrze o tym wie i panu Boguszowi, a także ipanu Myśliszewskiemu polecił na powrót ich pod chorągwie Rzeczypospolitej spraktykować,pan Bogusz zaś mnie do tego użył i porozumiewać mi się z Kryczyńskim rozkazał.Mam wkwaterze listy od pana Bogusza, które okazać mogę, a którym lepiej od moich słów waszamiłość uwierzysz. Idz z panem Snitką po owe listy i przynieś je natychmiast.Mellechowicz wyszedł. Mości panowie rzekł prędko mały rycerz wielceśmy pono tego żołnierza zbyt ry-chłym posądzeniem pokrzywdzili, bo jeśli on te listy ma i prawdę mówi a poczynam my-śleć, że tak jest tedy to nie tylko kawaler akcjami wojennymi wsławiony, ale człowiek na127dobro ojczyzny czuły, i nagroda, nie krzywe sądy, powinna go za to spotkać.Dla Boga! trze-ba to będzie prędko naprawić!Inni pogrążeni byli w milczeniu, nie wiedząc, co rzec, pan Zagłoba zaś przymknął oczy itym razem udawał, że drzemie.Tymczasem wrócił Mellechowicz i podał Wołodyjowskiemu list Bogusza.Mały rycerz począł czytać, co następuje: Ze wszystkich stron słyszę, że nikogo nad cię przydatniejszego do takiej posługi nie ma, ato dla dziwnej miłości, którą oni k'tobie płoną.Pan hetman gotów im przebaczyć i przebacze-nie Rzeczypospolitej na się bierze.Z Kryczyńskim się znoś jako najczęściej przez ludzi pew-nych i praemium mu obiecuj.Tajemnicę pilnie obserwuj, bo dla Boga, zgubiłbyś ich wszyst-kich.Panu Wołodyjowskiemu jednemu arcana dywulgować możesz, bo to twój zwierzchniki siła ułatwić ci potrafi.Trudu i starania nie żałuj bacząc, że finis coronat opus; i bądz pe-wien, że za ową życzliwość matka nasza równą ci miłością nagrodzi. Ot mi nagroda! mruknął ponuro młody Tatar. Na miły Bóg! czemużeś nikomu słowem nie wspomniał? zakrzyknął Wołodyjowski. Waszej miłości chciałem wszystko powiedzieć, alem nie miał jeszcze kiedy, bom poowym szwanku chorował; przed ichmościami (tu Mellechowicz zwrócił się ku oficerom)miałem tajemnicę nakazaną, któren nakaz milczenia zechcesz pewnikiem wasza miłość terazznów ichmościom wydać, aby tamtych nie zgubić. Dowody twojej cnoty są tak oczywiste, że i ślepy by im zaprzeczyć nie mógł rzekłmały rycerz. Prowadz dalej dzieło z Kryczyńskim.%7ładnej przeszkody mieć w tym nie bę-dziesz, chyba pomoc, na co ci moją rękę, jako zacnemu kawalerowi, daję.Przyjdzże dziś domnie na wieczerzę.Mellechowicz uścisnął podaną mu rękę i skłonił się po raz trzeci.Z kątów ruszyli się kuniemu i inni oficerowie mówiąc: Tośmy się na tobie nie poznali, ale nie umknie ci dziś ręki, kto cnotę kocha.Lecz młody Lipek wyprostował się nagle i przechylił w tył głowę jak ptak drapieżny dzio-bać gotowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]