[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz zabrał mi ostatniego mojego muła.Jesteś, panie, uzbrojony.Przyłożywszy mu pistolet do głowy, zażądaj od niego muła — zaręczam panu, że nie jest jego — i podążaj za marynarzem, którego życie jest dla ciebie tak cenne.Wówczas obaj będziecie bezpieczni, gdyż w teraźniejszych czasach dwaj podróżni razem nie zginą.A co do muła, ja, jako jego prawowity właściciel, powierzam go pańskiemu honorowi.Wpili się w siebie oczami, a Byrne omal nie wybuchnął śmiechem z naiwnej, nieskomplikowanej intrygi, jaką maleńki człowiek ułożył sobie dla odzyskania swego muła.Ale bez trudu zachował poważny wyraz twarzy, gdyż w głębi duszy dziwnie go ciągnęło, aby zastosować się do tej niezwykłej rady.Nie roześmiał się, lecz wargi jego zadrżały; widząc to maleńki Hiszpan oderwał czarne, błyszczące oczy od twarzy Byrne’a i odwróciwszy się nagle od niego, narzucił płaszcz na ramię ruchem wyrażającym jednocześnie pogardę, gorycz i zniechęcenie.Odwrócił się i stał milcząc, w kapeluszu na bakier, zawinięty w płaszcz po same uszy.Ale nie był obrażony do tego stopnia, aby odrzucić srebrnego duro, którego Byrne ofiarował mu z obojętną przemową, tak jak gdyby nic nadzwyczajnego nie zaszło między nimi.— Muszę śpieszyć na statek — rzekł wówczas Byrne.— Vaya usted con Dios — mruknął gnom.Na zakończenie tej rozmowy drwiąco zamiótł ziemię kapeluszem, po czym umieścił go z powrotem na głowie z niedbałą fantazją.Zaledwie łódź została wciągnięta i przestawiono żagle na kurs na morze, Byrne pośpieszył opowiedzieć całą tę historię kapitanowi, człowiekowi niewiele starszemu od niego.Rozbawieni opowieścią, oburzali się jednak trochę i naśmiawszy się do woli, spojrzeli na siebie poważnie.Hiszpan—karzeł, który usiłuje namówić oficera z marynarki Jego Królewskiej Mości, aby dla niego ukradł muła, zbyt to zabawne, dziwaczne, nieprawdopodobne! Tak się wyrażał kapitan i nie mógł się dość nacieszyć śmiesznością wydarzenia.— Nieprawdopodobna przygoda.Ot, co jest! — szepnął Byrne znaczącym tonem.Zamienili przeciągłe spojrzenia.— To jasne jak słońce — oświadczył zniecierpliwiony kapitan, lecz w głębi serca wcale nie był tego pewien.Tom, który był dla jednego z nich najlepszym marynarzem spośród całej załogi, a dla drugiego przyjacielem lat chłopięcych, zawsze wesołym i pełnym szacunku, nabrał tajemniczego uroku, stał się symbolem wierności i przemawiał do ich uczucia i sumienia tak, że nie mogli przestać myśleć o jego bezpieczeństwie.Nieraz wychodzili na pokład, aby spojrzeć na wybrzeże, jak gdyby mogło im coś opowiedzieć o losie Toma.Brzeg ten, wydłużając się, ginął w dali, milczący, nagi i dziki, przesłonięty niekiedy ukośnymi strumieniami zimnego deszczu.Zachodnia fala toczyła w nieskończoność białą linię piany, a wielkie czarne chmury płynęły ponad statkiem w ponurym pochodzie.— Na Boga, szkoda, żeś nie postąpił według rady małego człowieczka w żółtym kapeluszu — rzekł nad wieczorem kapitan z wyraźną rozpaczą.— Czy naprawdę pan tego żałuje? — zapytał Byrne z goryczą, kryjącą prawdziwy niepokój.— Ciekaw jestem, co byłby pan na to powiedział? Zostałbym wyrzucony ze służby za rekwirowanie muła poddanemu państwa sprzymierzonego z Jego Królewską Mością.Lub może za usiłowanie kradzieży byłbym zbity cepami i widłami na kwaśne jabłko.— Chciałbyś pan może, żeby taka, przygoda zdarzyła się jednemu z pańskich oficerów? A może sromotnie przepędziliby mnie do łodzi, gdyż nie przypuszcza pan zapewne, abym dla ocalenia parszywego muła strzelał do niewinnych ludzi… A pomimo to — dodał cichym głosem — żałuję prawie, żem tego nie uczynił.Zanim się zupełnie ściemniło, dwaj młodzieńcy doprowadzili się do skomplikowanego stanu psychicznego, który był mieszaniną pogardliwego sceptycyzmu i trwożnej ufności.Męczyli się okropnie, a myśl, że mają przed sobą przynajmniej sześć dni takiej niepewności, która może się przedłużyć w nieskończoność, była nie do zniesienia.Dlatego też, gdy się ściemniło, statek został skierowany ku brzegowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]