[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie masz już duszy184we mnie uleciała.Odtąd będę już tylko wegetować.Ale i to już niedługo: przyjdzie jesieńi koniec. Ale panno hrabianko! mówiła na to Krzywiecka jak pannę hrabiankę kocham, takniepotrzebna ta desperacja.Ja pani przysięgam na wszystko, że on panią kocha tak samo, jakpierwej.Zawieruszył był sobie głowę cokolwiek, ale już i zapomniał.Odkąd jest tu we Lwo-wie, nie był jeszcze ani razu u podkomorzynej; co dzień tam jestem dwa razy, codziennie siędowiaduję: tam taka sama desperacja o niego, jak tutaj. Nic, nic mi już nie mów.proszę cię, ani słowa.Nie chodz nigdzie, nie dowiaduj się.proszę cię, nie dowiaduj mi się o niczym: już ja wiem wszystko!Melania wymówiła to takim głosem, że Krzywiecka nie miała już odwagi ani słowa prze-mówić.Trwała.dłuższa chwila milczenia.Melania nad czymś przemyśliwała. Słuchaj no mnie, Krzywiecka rzekła wreszcie po tym namyśle czy ja bardzo bladodziś wyglądam? ale powiedz mi prawdę, bardzo blado? Nie, panno hrabianko! tak, cokolwiek, ale nie tak bardzo. O! nieprawdę ty mi powiadasz.ja musiałam bardzo blado wyglądać, jak śmierć.Mu-siało być wszystko widać na mojej twarzy.On poznał po mnie i dlatego mi nie uwierzył.Ach! nieszczęśliwa ta moja twarz! Kiedym chciała być piękną i zajmującą dla niego, byłamczerwoną i tłustą, i zdrową; a dziś, kiedy mi jak zbawienia potrzeba czerstwości, wesołości,rumieńców, jestem bladą jak ściana.Ale słuchaj mnie, moja Krzywiecka, niektóre damyużywają różnych olejków, którymi nadają świeżość swym twarzom, i za pomocą różu robiąsobie sztuczne rumieńce.One się tak malują, aby kogoś znęcić do siebie a ja się wymaluję,aby jego odpędzić; wszakże to wolno?.proszę cię, pokup mi wszystkie te rzeczy.Nie będęsię pokazywać, tylko wieczorem będę rumianą, zdrową, wesołą on mi musi uwierzyć.I Melania, ciesząc się tym pomysłem, jakby odgrzebała połowę szczęścia, powróciła doprzytomności zupełnej.Lżej jej nawet było teraz na sercu niżeli przedtem, niżeli wczoraj i od tygodnia.W niedługą chwilę potem była już na powrót w salonie.Widząc, że goście są jeszcze ciągle przy partii, siadła do fortepianu i zaczęła grać najsza-leńsze krakowiaki pod słońcem a starosta bełski i nawet sam wojewoda nie mogli się dosyćnacieszyć z tego, że Melania była w tak wesołym humorze.185XIVZdając dalszą sprawę z wypadków zaszłych na balu u kasztelanowej kamieńskiej, przecho-dzimy teraz z kolei do Flawiusza.Młody ten człowiek, który dotychczas zawsze tylko w półcieniu nam się pokazywał, niemógł być jeszcze przez nas obejrzanym wszechstronnie i osądzonym wedle słuszności.Naj-sprawiedliwszy sąd o nim wydadzą zapewne jego własne uczynki ale i uczynki mają war-tość różną w różnych okolicznościach.Ażeby zaś te okoliczności okazały nam się w swoimwłaściwym świetle, potrzeba nam koniecznie rzucić okiem w Flawiusza przeszłość.Owóż tedy Flawiusz przyszedł na świat pod konstelacją najnieszczęśliwszą.Widzieliśmy go w kolebce, w owym małym domku w Wiśniczu, w stanie najopłakańszym.W kolebce jeszcze zaparł go się jego rodzony ojciec matka gasła powoli pod ciężarem cho-roby, w jego domku maleńkim mieszkało ubóstwo, zgryzota, wstyd i choroba a śmierć inędza zaglądały przez okna.Wkrótce potem jeszcze i te obydwie furie otoczyły jego kolebkę:matka umarła, a jego dziadek, nim przyrzeczoną sobie kamienicę w Warszawie rzeczywiścieodebrał, długo jeszcze w wielkim ubóstwie i prawie w nędzy mieszkał w Wiśniczu.Pierwsze tedy wrażenia, jakie Flawiusz na samym wstępie na świat odebrał, były zabijają-ce.Zwiat, ziemia, życie i sami ludzie przedstawiali mu się z swej najczarniejszej, odrażającejstrony a lubo był on jeszcze niemowlęciem natenczas, a wreszcie dzieckiem malutkim, za-ledwie pierwsze bełkotającym słowa i patrzącym w świat niby niewiążącymi oczyma nie-chaj nikt jednak nie myśli, żeby wrażenia, i w tak jeszcze dziecięcym odebrane wieku, niemiały swojego wpływu na umysł i serce człowieka.Młodziutka dusza stawiącego pierwszekroki na ziemię dziecięcia, jest jako najdelikatniejsza gąbka, która pomimo wiedzy swojej znienasyconym łakomstwem wszystko połyka, co się koło niej przesuwa, a co połknie i wsiąk-nie w siebie podówczas, zachowywać zwykła daleko głębiej niżeli wszystkie pózniejsze, lubodaleko większe i ważniejsze, zdobycze.Nieraz starzec, już u grobu stojący, stargawszy pa-mięć latami i pracą, zapomniał wszystko, co widział i przeżył przez cały ciąg swego długolet-niego życia zapomniał wojny, jakie odprawiał, urzędy, które sprawował, zapomniał nawetliczbę lat swoich i liczbę własnych swych dzieci ale łzy matki, uronione nad jego kolebką,gorejące światła przy jej katafalku i czarny chleb nędzy, co go ze łzami połykał, zachowujezawsze w tak świeżej pamięci, jak gdyby się to działo dopiero wczoraj.Lecz idzmy dalej.Kiedy dziadek Flawiusza odebrał w istocie kamienicę, przekazaną mupod ciężkimi warunkami w Warszawie, położenie jego z początku jeszcze wcale się przez tonie poprawiło.Kamienica ta bowiem była właściwie prywatnym pańskim pałacem i wskutektego było jej urządzenie tego rodzaju, że nie mogła prawie żadnych przynosić dochodów.Byłto właściwie tylko materiał, z którego można było zrobić kapitał przynoszący dochody, alezrobić dopiero za pomocą znacznych pieniężnych wkładów.Staruszek wiedział o tym, a wie-dząc także, że nie ma na to żadnych funduszów, zaczął się starać o nie z największą, na jakągo stać było, skrzętnością.Jak więc z jednej strony całą siłą jeszcze pracował, tak z drugiejstrony przerabiał się w niesłychanego skąpca i to nawet do tego stopnia, że mieszkając z ma-186łym Flawiuszem w jednej nieopalonej izdebce na strychu, żył tylko czarnym chlebem i wodą.Było to bardzo piękne, bardzo nawet szlachetne poświęcenie się tego poczciwego staruszka,które miało wartość jeszcze o tyle większą, ile że celem jego nie było wcale dobro jego wła-sne, tylko dobro i przyszłość Flawiusza.Ale poświęcenie się to było li jednostronne, bo staru-szek, lubo tym sposobem fundował pewny sposób do życia dla swego wnuka, zaniedbywałjednak prawie zupełnie jego wychowanie.Zaniedbanie też to miało dla Flawiusza skutki naj-gorsze.Chodził on wprawdzie niby to do szkół, ale nic się zgoła nie uczył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]