[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Urocza , pomyślał. I farbowana.Przypomniał sobie, jak kilka lat temu jeden z jego kolegów  policjant z NowegoJorku, który przyjechał na konferencję do Katowic  zadał mu pytanie: Czy w Polsce wszystkiekobiety mają blond włosy? Była to nadzwyczaj trafna uwaga.Jak teraz spostrzegł, włosy Weronikiteż nie są naturalne.Swoją drogą, ciekawe, czy takie jeszcze się gdzieś zdarzają.Jednak odkrycienaprawdę mikroskopijnych miedzianych odrostów tuż przy skórze sprawiło, że wydała mu siębardziej ludzka.Uśmiechnął się na samą myśl, że Weronika jest tak naprawdę rudzielcem, a on przecież uwielbiał kobiety o czerwonych włosach. Tylko dlaczego się ich wstydzi , zastanawiał się. Przepraszam  szepnęła.Spojrzał na nią raz jeszcze.Wiosenne słońce wyeksponowało na jejtwarzy piegi.Makijaż nie był w stanie ich ukryć.Ogarnęła go błogość.Nieśmiały uśmiech błąkał mu się w kąciku ust, bo zrozumiał coś jeszcze.W jej oczach przez momentdostrzegł głęboki smutek, jakieś wołanie o pomoc.Chwilę pózniej gwałtownie odwróciła wzrok izacisnęła usta. Czy to właśnie tę tajemnicę próbowała ukryć, udając nieprzyjemną? Z czego tensmutek się brał? , zastanawiał się.Wyzwolił ją z uścisku.Natychmiast odsunęła się na bezpiecznąodległość.Odchrząknęła i wskazała palcem zakończonym krótko obciętym paznokciem bez lakieru. To tutaj.Jesteśmy.Na wielkiej tablicy ie zdjęciem projektu architektonicznego widniała nazwa firmy budowlanej iadres, który dopiero miał się pojawić w spisie administracyjnym.Rozmiękczona ścieżka, którą przeszli, doprowadziła ich do wielkiego dołu, w którym uwijało siękilku robotników.Każde auto osobowe natychmiast by się tu zakopało.Powstawało tu osiedle dla średniej klasy zamożności.Na razie jednak nie przypominało w niczymbillboardu przy szosie.Kręcili się tu tylko mężczyzni umorusani w białym cemencie, którzy dopierostawiali fundamenty. Pan Tyszka?  krzyknął do nich Meyer, ale żaden nie zareagował.Za to jak na zawołanieprzyspieszyli pracę. Tyszka, to pan?  wskazał jednego z nich na chybiłtrafił.Wskazany wąsacz pokręcił głową i spojrzał na ścianę lasu.W jej głębi stał idealnie wpisującysię w leśną atmosferę drewniany domek.On także nie przypominał projektu, który widzieli nareklamie przy głównym trakcie.W pobliżu domku nie zauważyli jednak nikogo. Poczekaj tu  powiedział Meyer do Weroniki, a ta z ulgą usiadła na palecie materiałówbudowlanych.Zciągnęła jeden z butów i uważnie oglądała zniszczone obcasy.Hubert obszedłbudynek dookoła, ale nie było w nim żywej duszy.Już miał wrócić do robotników stawiających fundamenty nowoczesnego osiedla, kiedy usłyszał głos.Podniósł głowę i dostrzegł postać mężczyzny.Wystarczył jeden rzut oka i natychmiast domyślił się,że to właśnie jego szukają.Tyszka wyraznie odróżniał się od pozostałych robotników. Krystian Tyszka?  krzyknął profiler, by się upewnić. Brodaty mężczyzna skinął głową. Policja, proszę zejść na dół.Mam pilną sprawę.Mężczyzna kiwnął ręką, jakby dawał do zrozumienia, że słyszał rozkaz, ale potrzebuje chwili.Byprzyśpieszyć swoją pracę, uderzył kilkakrotnie ręką w belkę dachu, którą właśnie mocował.Meyer nie mógł w to uwierzyć.Ten człowiek do wbijania gwozdzi używa własnejręki, nie młotka.Profiler stał oniemiały.Zastanawiał się, co kryje przeszłość pastora i za co tengladiator został przed laty skazany.Po chwili Tyszka stał naprzeciwko niego.Meyer był wysokim mężczyzną.Rzadko zdarzało mu się,by ktoś patrzył na niego z góry.Tymczasem Tyszka przewyższał go nie o głowę, ale o co najmniejdwie.Hubert poczuł się dziwnie.Pomyślał, że stąd kompleksy niskich ludzi.Całe życie musząpodnosić głowę, by z kimś porozmawiać.Może dlatego są tak ambitni.Muszą całe życie udowadniaćkażdej napotkanej osobie, że należy traktować ich z szacunkiem.Tyszka z pewnością nigdy nie miałtego problemu.Przeciwnie, prawdopodobnie niezwykle rzadko zdarzało się, by spotykał kogoś opodobnym wzroście.Był po prostu olbrzymem.Na dodatek wyróżniał go nie tylko wzrost i plecy wrozmiarze XXL, lecz także bujne, kędzierzawe owłosienie.Tłuste, czarne loki wiły się jak spiralewokół jego ogorzałej twarzy.Do tego nosił długą brodę niczym Chrystus.Kontrast stanowiły jegoniezwykle jasne, świetliste oczy nawiedzonego człowieka. Słucham pana  zagrzmiał basem kosmaty olbrzym. Jestem psychologiem policyjnym.Nadkomisarz Hubert Meyer  wyciągnął rękę i nie czekając naodpowiedz, kontynuował. Mamy mało czasu.Przyjechałem, przyjechaliśmy, tam jest pani prokurator  wskazał na Weronikę, która wpatrywała się w nich w niemymoczekiwaniu. Krótko mówiąc, chodzi o Alojza Poloczka.Olbrzym naprężył się, przez co wydawał się jeszcze większy. Coś się stało? Musimy z nim porozmawiać.Doszło do zabójstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •