[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może to pozwoli pani odzyskać pamięć -powiedział i postawił kostkę na podłodze obok stolika.Co teraz zrobimy? - zapytała Julia po raz setny.Człowiek siedzący w kącie nie odpowiedział.Jego zniszczona twarz nie wyrażała żadnego uczucia.- Czego ty właściwie od niej chciałeś? - zapytała, - Wszystko zepsułeś.- Zepsułem? - zapytał potwór.Nie wiesz chyba, co to słowo znaczy.Przełknęła gniew.Jego pouczanie denerwowało ją.- Frank, musimy stąd zniknąć - powiedziała miękkim głosem.Rzucił jej lodowate spojrzenie.- Przyjdą szukać - powiedziała.- Ona im powie wszystko.- Może.Nic cię to nie obchodzi?Kupa bandaży wzruszyła ramionami:- Obchodzi - powiedział.- Oczywiście.Ale nie możemy stąd teraz wyjechać, kochanie.Kochanie! Słowo uderzyło ich oboje.Jak oddech sentymentu i czułości w pokoju, który znał tylko ból.- Nie mogę się tak nigdzie pokazać - wskazał na swoją twarz.- Powiedz sama! - rzekł, patrząc na Julię wyczekująco.- Po prostu spójrz na mnie.Spojrzała.- I co, mogę?- Nie.- Nie - wrócił do kontemplowania podłogi.-Julio! Ja potrzebuję skóry.- Skóry?- Więc może.może pójdziemy razem potańczyć.Czy nie tego chcesz?Mówił o tańcu i o śmierci z taką samą nonszalancją, jakby obie te rzeczy nie miały dla niego prawie żadnej wartości.Słuchając, Julia uspokajała się.- Jak? - zapytała w końcu.Znaczyło to: jak możemy ukraść skórę i jak wytrwać przy zdrowych zmysłach?- Są sposoby - powiedziała rozmyta twarz i posłała jej całusa.* * *Gdyby ściany nie były tak przerażająco białe, nigdy by nie podniosła kostki.Gdyby był jakiś obraz, na którym mogłaby zatrzymać wzrok - wazon ze słonecznikami, widok na piramidy - cokolwiek, co urozmaiciłoby monotonię pokoju.Kirsty byłaby naprawdę zadowolona, gdyby miała coś, na co mogłaby się gapić.Miała już dość pustki, więc sięgnęła pod stolik i podniosła kostkę.Była nieco cięższa niż ją zapamiętała.Musiała usiąść i dokładnie ją zbadać.Nie było wiele do oglądania.Nie było dziurki na kluczyk.Nie było też zawiasów.Bez względu na to, czy oglądała ją tysiąc razy, czy jeden raz - nie potrafiła jej otworzyć.Była pewna, że kostka nie jest wykonana z jednej części.Musiał istnieć sposób, by ją otworzyć.Jaki?Trzaskała nią o stolik, potrząsała, ciągnęła, naciskała.Wszystko bez rezultatu.Dopiero kiedy obróciła się na bok, w jasnym świetle lampy zobaczyła drobne szczegóły konstrukcji.Na ścianie kostki były mikroskopijnej wielkości przerwy, gdzie jeden kawałek łamigłówki zachodził na inny.Byłyby całkiem niewidoczne, ale zostały tam drobinki krwi, zdradzając skomplikowane połączenia części.Pracując systematycznie, rozpoznawała konstrukcję, metodą prób i błędów naciskała i popychała części.Po liniach zorientowała się w ogólnej geografii zabawki.Bez nich mogłaby się nią bawić bez rezultatu do końca.Możliwości manewru były jednak znacznie ograniczone dzięki odkrytym krawędziom elementów składowych zabawki.Przez jakiś czas usiłowała rozpracować układankę, aż w końcu jej cierpliwość została nagrodzona.Delikatny trzask i nagle oczom jej ukazały się polakierowane, lśniące ścianki wewnętrzne.W środku była po prostu piękna.Wypolerowane powierzchnie, jak najszlachetniejsza perła, ukazywały kolorowe cienie.Zdawało się, że poruszają się w świetle.Dała się też słyszeć muzyka.Prosta melodyjka, dobywała się z wnętrza elementów kryjących mechanizm pozytywki.Zachęcona sukcesem, pracowała nad zabawką dalej.Mimo że udało jej się usunąć jedną część, reszta ani drgnęła.Każdy segment stawiał wobec jej umysłu i palców nowe zadania.Każde zwycięstwo nagradzane było kolejną frazą melodii.Zdejmowała już czwarty element, kiedy usłyszała bicie dzwonu.Przestała się bawić i spojrzała w górę.Coś było nie tak.Albo jej zmęczone oczy myliły ją, albo mglisto białe ściany poruszyły się nieco.Odłożyła kostkę, wstała z łóżka i podeszła do okna.Dzwon wciąż dzwonił jednostajnym biciem.Odsunęła nieco zasłony.Była noc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]