[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wnętrze rozświetlały oliwne latarnie.Było jasno, przyjemnie, a co dziwne,pień nie miał absolutnie miąższu.Drzewo, z zewnątrz wyglądające zupełnie zdro-wo, w środku było całkiem wydrążone.Wielki samiec siedział za rzezbionym biurkiem, pisząc coś gęsim piórem.Swym wyglądem przypominał nieco dziobatą wiewiórkę, ustrojoną w potężneokulary w rogowej oprawce.Przestał pisać i podniósł na nią wzrok. Jesteś Przybyszem? spytał obcesowo.233Skinęła głową. Nazywam się Jua, do niedawna Olimpianka wyjaśniła.Rozparł się wygodnie na krześle. Rzadko mamy u nas Przybyszów rzekł. Jesteś pierwszym w mojejkarierze.Mnóstwo czasu zajmie mi przedarcie się przez te wszystkie instrukcjei rozporządzenia, by ustalić, co z tobą dalej począć. Wskazał na wielką szafęwypełnioną po brzegi opasłymi tomiskami w czerwonych okładkach. Lecz narazie pierwszą rzeczą, jaką powinienem uczynić, to przywitać cię w Awbri.Witaj.Drugą, to wygłosić tę oto krótką przemowę.Westchnęła.Dość ciężko będzie polubić tych Awbrian. Przede wszystkim nie wiemy, kim albo może czym byłaś, zanim do naszawitałaś ciągnął co zresztą wcale nas nie obchodzi.Ta kwestia nie na-leży do tematu.Zostaniesz już do końca swych dni na Zwiecie Studni.Zatemim prędzej zapomnisz o przeszłości i przystosujesz się do nowego życia, tym le-piej dla ciebie.Od teraz jesteś Awbianką.To nie ulegnie już zmianie.Poprzednioprzebywałaś w innym środowisku, w innej kulturze.Przystosować się do nowejpostaci będzie ci stosunkowo łatwo.Lecz kulturowa asymilacja okaże się z pew-nością niesamowicie ciężka.Musisz zaakceptować cywilizację, która istniała tujuż dziesiątki tysięcy lat przed twoim narodzeniem.Z początku nie będzie ci sięona podobać, stwierdzisz, że trudno się do niej przystosować.Bardzo ważne jed-nak, abyś przez cały czas pamiętała, że to też jest kultura, owoc mielleniów spo-łecznej ewolucji.Zrobimy, co w naszej mocy, by pomóc ci w tym ciężkim okresieprzystosowawczym.Jakieś pytania? Setki odparła. Ale.najpierw opowiedz o waszej kulturze.Zaobser-wowałam już co nieco i trochę się także domyślam, lecz wolałabym usłyszeć toz twoich ust. Dowiesz się wszystkiego w ciągu nadchodzących dni zapewnił ją sekre-tarz. Jednak podam ci kilka podstawowych informacji.Jesteśmy podzieleni nagrupy rodzinne, z których każda posiada własne drzewo.To drzewo należy tyl-ko do danej rodziny i nikogo więcej.Można korzystać z cudzych drzew jedyniew celach komunikacyjnych, żadnych innych.Niemal wszystkie drzewa są w środ-ku wydrążone, podobnie jak to, i służą jako kwatery mieszkalne.Jeśli drzewo jestodpowiednio pielęgnowane, może utrzymać znaczną populację.Tropikalny klimatumożliwia fenomenalną wegetację roślin.Na każde pięć tysięcy obywateli przy-pada jedna wioskowa Rada, w której zasiadają najmądrzejsi, zwani Starszyzną.Wiek odgrywa tu podstawową rolę.Daleko, w Gaudoi, nie opodal Bramy, znaj-duje się Główny Urząd Zarządzania.On pilnuje, aby ścieżki i tunele powietrznebyły wciąż drożne, kontroluje handel oraz łagodzi spory międzywioskowe. Powiedziałeś najmądrzejsi zauważyła ostrożnie Jua. To znaczy, żerolę dominującą odgrywają mężczyzni?234Dziób sekretarza rozwarł się nieznacznie w wyrazie kompletnego zaskocze-nia.Nie był przygotowany na takie pytanie, więc milczał chwilę, zastanawiającsię nad odpowiedzią. Panuje podział obowiązków odparł. Opieka nad drzewami, zbiera-nie liści, owoców, rozsądne gospodarowanie to wszystko powinności samców.Oni również biorą na siebie obronę drzewa i rodziny oraz reprezentują klan na we-wnątrz.Samice natomiast zajmują się sprawami domowymi, takimi jak sprząta-nie, wystrój wnętrza, przygotowywanie posiłków oraz rodzenie i wychowywaniepotomstwa.Dla Juy nie brzmiało to wcale logicznie ani przekonywająco, lecz na razie nieciągnęła tego tematu. A co z zawodami? spytała. Z pewnością nie wszyscy są hodowcamidrzew. Istnieje wiele innych zawodów wyjaśnił sekretarz. Ja wykonuję jedenz nich.Jest przecież spora nadwyżka samców, których nie jest w stanie utrzymaćrodzinne drzewo.Potrzeba nam lekarzy, prawników, kupców, robotników.Ktośmusiał napisać te książki leżące na regale, ktoś musiał je wydrukować, oprawić,rozwiezć.Zadrżała. Nadmiar samców? A co z samicami?Odchrząknął lekko. Wiem, że istnieją kultury, w których kobiety odgrywają inną rolę, lecz u naspanuje właśnie taki układ.To znaczy, że mimo wszystko jeden samiec może, hm,obsłużyć wiele samic, lecz nie na odwrót.To jedyne logiczne wyjście, sama wi-dzisz.Nie dostrzegała w tym wszystkim ani krzty logiki.Przejście od kultury, gdziesamce niemal w ogóle nie istniały i były wykorzystywane tylko w jednym celu,do układu, jaki panował tutaj, stanowiło dla niej prawdziwy szok. Więc jakie jest moje miejsce? spytała zmartwiona. Dziś prześpisz się tutaj jako gość Starszyzny odparł po chwili. Jutrowezwą cię na rozmowę, a następnie zostaniesz włączona do rodziny, która wyrazichęć przyjęcia cię do siebie.Wcale nie podobała jej się taka perspektywa. A przypuśćmy, że nie będę miała ochoty dołączyć do tej rodziny, ani żadnejinnej?Zaśmiał się. Och, nie masz wyboru.Bo co byś jadła? Gdzie mieszkała? Rozumiesz, o cochodzi? %7łyjąc tutaj musisz mieć rodzinę i drzewo, bo inaczej umrzesz z głodu.Alenie martw się.Mamy swoje sposoby i pomożemy ci przystosować się, zapomniećo wcześniejszych wzorcach kulturowych.235I to właśnie ją martwiło najbardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]