[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak więc sądzę bez entuzjazmu, że opanujemy nasz planetarny system słoneczny, lecz domniemanie, że jest to pierwszy mały krok do gwiazd, stanowi kolosalną przesadę.Teoretycznie wiadomo, że rakietowy statek, zdolny utrzymywać, przy stałym działaniu odrzutu, grawitację równą mniej więcej ziemskiej, zyskałby po roku lotu prędkość zbliżoną do szybkości światła i tym samym zdołałby w ciągu jednego życia ludzkiego oblecieć metagalaktykę i wrócić na Ziemię.Inna rzecz, że Ziemi, na której mógłby wylądować, od dawna by już nie było.W naszym systemie bowiem, w tak zwanym międzyczasie, do cna wypaliłby się wodór słoneczny i energetycznie żywiąca nas gwiazda przekroczyłaby, jako czerwony olbrzym, rozmiary orbity ziemskiej, przy okazji likwidując całkowicie ślady jakiegokolwiek życia.Tym samym uwaga Richarda Otta III o nieprawdopodobieństwie zaludnienia i opanowania naszej Galaktyki wydaje się całkowicie zasadna.Ktoś złośliwszy ode mnie mógłby nareszcie zauważyć, że myślowe wyprawy do gwiazd są po prostu ucieczką od bezliku nierozwiązywalnych problemów ziemskich.Oczami konstruktoraPrzejrzałem właśnie nową książkę anglosaskiego filozofa Johna Searle’a, poświęconą próbom ontologicznych i pragmatycznych wyjaśnień, co to je’ świadomość, i niczego nowego o jej tak zwanej „istocie” się nie dowiedziałem.Wiem dobrze, ż moje książki eseistyczne są jako tako znane w obszarach języka niemieckiego i rosyjskiego.Tytułów tych jednak nie przełożono na angielski, ponieważ dla Anglosasów język polski ukryty jest w jamie zbyt głębokiej, ażeby warto go było z niej wydobywać.Przyszły czas albo unieważni moje teksty, alb się okaże, że byłem w części zapoznanym prekursorem.Oficyny, które zamknęły mnie w komórce zaetykietowanej science fiction, uczyniły to głównie z powodów merkantylnych i komercyjnych, ponieważ byłem domorosłym i chałupniczym kandydatem na filozofa starającego się rozpoznać przyszłe dzieła techniczne cywilizacji ludzkiej, aż po granic tak zwanego przeze mnie horyzontu pojęciowego.Toczone w ramach wywodów techno–filozoficznych boje o to, czy będzie można w przyszłości skonstruować urządzenia ukształtowane i programowane tak, ażeby były zdolne wykonywać prace zwane przez nas umysłowymi, niezbyt sensownie ‘wprowadzili na pola swych rozważań filozofowie.Jeżeliby zaproponować, jako zadanie, filozofom średniowiecznym możliwie precyzyjną analizę takich nie istniejących wtedy tworów technicznych, jak wahadłowiec, samochód, odrzutowiec czy radaroskopowa kartografia orbitalna, to na pergaminowych inkunabułach, jako też pomiędzy czcigodnymi okładkami drewnianymi pierwszych ksiąg Gutenberga znalazłaby się niechybnie ogromna ilość domniemań, suplikacji, zaprzeczeń, jako też różnej maści twierdzeń kategorycznych utwierdzanych sylogistycznie, czyli krótko mówiąc, całe jeziora mazi semantycznej, z których po odcedzeniu sądów mylnych czy błędnych, po uczciwej destylacji, koniec naszego wieku mógłby to, co pozostałoby sensowne, jako sprawdzone i obrócone w rzeczywistość, dość wąską strużką wprowadzić do jakiejś jednej książeczki.Kiedy się chce mówić, co tak zwane roboty albo machiny robotoidalne będą w stanie robić za sto lub czterysta lat, to nie do filozofów warto Zwracać się z pytaniami w oczekiwaniu wiarygodnej odpowiedzi.W eolicie naszym rozpoczynała Już działania technologia kamienia, którym rozłupywano szkielety i czaszki braci w niewielkim rozumie po to, ażeby spożyć ich zawartość.Pokanibalistyczne technologie na przestrzeni wieków zawsze miały swoje powolne i długotrwałe fazy wstępne, następne fazy usprawnień, wreszcie fazy udoskonalenia i zachodu, kiedy były wypierane przez rzut innowacyjnie sprawniejszych rozwiązań.Dzisiaj nie potrafię wyjaśnić, dlaczego historia powstawania i rozwoju żeglarstwa, a potem wczesnych, doskonalonych i coraz świetniej szych, jak ogień grecki, technik wojennych, dlaczego historia balonów i sterowców, a po niej historia obfitym mrowiem katastrof obsypanych dziejów lotu urządzeniami cięższymi od powietrza zajęła mi tyle chłopięcego czasu.Nie uważam go za roztrwoniony ani za zmarnowany.Pojawiały się w przeszłości wynalazcze koncepcje tak prekursorskie, jak teoria fizykopodobna Bośkowicia czy sporządzony przez Leonarda da Vinci rysunek uskrzydlonego człowieka.Szczęśliwie dziwactwa owych geniuszów okazały się niewarte trudu analiz filozoficznych swojego czasu.Znając wszakże rozmaite najeżone niepowodzeniami prehistorie technik, jakimi szczycimy się lub jakich osiągnięć się obawiamy, ośmielam się mniemać, że uporczywość wynalazcza ludzi będzie odnosiła sukcesy, które aż po zupełną niepamięć zaciemnią trud myślicieli, którzy pragną się dowiedzieć i usiłują dzisiaj udowodnić to, czego z pewnością ani dowiedzieć się, ani dowieść nie można.Jeżeliby dokonać parcelacji żywego mózgu ludzkiego tak, aby poszczególne fragmenty kory czołowej, ciemieniowej, potylicznej, układu limbieżnego, czasowo odżywiane sztucznie, poumieszczane na różnych kontynentach, połączyć szybkoprzewodliwymi, na przykład elektronicznymi kablami, i gdyby tak rozsiana na całej kuli ziemskiej elektronicznie zjednoczona całość mózgowia objawiła dostępne naszemu postrzeganiu cechy typowe dla ludzkiej świadomości, to na pytanie, gdzie znajduje się owa świadomość — w Australii?, na Alasce?, w Skandynawii?, czy może raczej na Wyżynie Mongolskiej — w ogóle nie można by udzielić lokalizacyjnej odpowiedzi, ponieważ fundamentalnym atrybutem świadomości byłaby wypadkowa współpracy rozsianego na cały świat mózgowia.Albo też wyobraźmy sobie, że konstruktorom postawiono następujące zadanie: należy wyprodukować maszynę zdolną do poruszania się na powierzchni pustynnego globu, takiego jak Mars, przy czym maszyna ta będzie zaopatrzona w źródło energii, niezależne od jej otoczenia, a więc nie takie jak silniki spalinowe, którym nieodzowna jest obecność tlenu, że maszyna ta będzie aerologicznym zwiadowcą, dokonującym prac obserwacyjnych, ustalającym sobie trasę wędrówki podług częściowo znanych nam już wyników, że będzie musiała w zależności od chemicznego składu gleby podejmować decyzje co do wyznaczenia własnej dalszej drogi, że ponadto będzie poszukiwała śladów wody, mikroorganizmów lub ich szczątków i że wreszcie co jakiś czas pakiet uzyskanych informacji będzie przekazywać drogą radiową albo wprost na Ziemię, albo specjalnemu sputnikowi okołomarsjańskiemu, służącemu za wzmacniacz i przekaźnik dostarczanych przez maszynę wiadomości.Jak pisałem niespełna pół wieku temu, inżyniera nie interesuje, czy maszyna posiada świadomość, a tylko, czy potrafi samodzielnie wykonywać postawione zadania.Niewątpliwie maszyna tego rodzaju, nazwana, dajmy na to, eksploratorem areograficznym, będzie się odznaczała w toku pracy zawodnością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]