[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prztyknięciem w pięknie rzezbione srebrne wieczko Hardin otworzył pudełkocygar będące ongiś, w dawnych minionych czasach Encyklopedystów, własnościąJorda Fary, członka Zarządu Fundacji.Był to oryginalny produkt Imperium, po-chodzący z Santanni, chociaż znajdowały się w nim teraz cygara z miejscowegotytoniu.Jeden po drugim, z uroczystą powagą, wszyscy czterej wzięli po cygarzei zapalili je z nabożeństwem.Sef Sermak siedział drugi z lewej.Był najmłodszy z całej grupy i najbar-dziej interesujący.Miał starannie przycięty szczeciniasty żółty wąsik i zapadłe62oczy o nieokreślonym kolorze.Hardin niemal od razu przestał zwracać uwagęna pozostałą trójkę ich przeciętność rzucała się w oczy.Skoncentrował się naSermaku, tym Sermaku, który już w czasie swej pierwszej kadencji w RadzieMiejskiej nieraz wprawił w popłoch to stateczne ciało, i to, co powiedział, byłoskierowane właśnie do Sermaka: Od chwili, kiedy wygłosił pan to płomienne przemówienie w ubiegłymmiesiącu, bardzo chciałem pana poznać.Bardzo umiejętnie zaatakował pan poli-tykę zagraniczną rządu.Oczy Sermaka rozbłysły. Pana zainteresowanie przynosi mi zaszczyt powiedział. Nie wiem,czy mój atak był przeprowadzony umiejętnie, ale na pewno nie był bezpodstawny. Być może.Oczywiście ma pan prawo mieć własne zdanie.Ale jest panjeszcze młody.Sermak odparł sucho: W pewnym okresie życia nikt nie jest wolny od tej wady.Pan sam miałdwa lata mniej niż ja teraz, kiedy został pan burmistrzem tego miasta.Hardin uśmiechnął się w duchu.Ten młokos miał tupet.Głośno powiedział: Domyślam się, że przyszliście do mnie właśnie w sprawie tej polityki, któratak bardzo denerwuje was podczas posiedzeń Rady.Mówi pan w imieniu waswszystkich, czy muszę wysłuchać każdego z osobna?Cała czwórka wymieniła między sobą szybkie spojrzenia.Sermak powiedział stanowczym tonem: Mówię w imieniu ludu Terminusa ludu, którego w rzeczywistości niktnie reprezentuje w tym bezwolnym tworze zwanym Radą. Rozumiem.Wobec tego niech pan mówi, o co chodzi. Chodzi o to, burmistrzu, że nie podoba nam się. Mówiąc my , ma pan na myśli właśnie ten lud, tak?Sermak popatrzył na niego wrogo, węsząc pułapkę i odpowiedział zimno: Sądzę, że moje poglądy wyrażają opinię większości wyborców.Czy topanu wystarczy? No cóż, trzeba by to było najpierw udowodnić, ale proszę mówić dalej.Niepodoba wam się. Właśnie.Nie podoba nam się polityka, w wyniku której od trzydziestu latTerminus jest systematycznie pozbawiany zdolności obrony przed grożącym munieuchronnie atakiem. Rozumiem.I dlatego.Proszę mówić śmiało. To uprzejmie z pana strony, że uprzedza pan moje myśli.I dlatego tworzy-my nową partię partię, która zatroszczy się o bieżące potrzeby Terminusa, a nieo mityczne przeznaczenie i los przyszłego Imperium.Mamy zamiar wyrzucićpana i całą tę pańską klikę ugodowców z Ratusza i to już wkrótce. Chyba że.No, wie pan, zawsze jest jakieś chyba że.63 Trudno znalezć coś takiego w tym przypadku chyba że pan sam zrezy-gnuje ze swej funkcji.Nie proszę, żeby zmienił pan swoją politykę tak dalecenie ufałbym panu.Pana obietnice nie są nic warte.Urządza nas tylko pana rezy-gnacja. Rozumiem Hardin założył nogę na nogę i zaczął się huśtać na krześle. To wasze ultimatum.Aadnie z waszej strony, że mnie uprzedziliście.Ale wie pan co wydaje mi się, że zignoruję wasze ostrzeżenie. To nie jest ostrzeżenie.To deklaracja zasad i czynów.Nowa partia już sięutworzyła.Jutro zaczynamy oficjalnie działać.Nie widzimy możliwości kompro-misu ani nie mamy na to ochoty.Mówiąc szczerze tylko przez wzgląd na pa-na zasługi dla Miasta zdecydowaliśmy się zaproponować panu bardziej dogodnewyjście.Przypuszczałem, że pan z niego nie skorzysta, ale mam teraz czyste su-mienie.Najbliższe wybory udowodnią nieodparcie i niezbicie, że pana rezygnacjajest konieczna.Podniósł się i poderwał resztę do wyjścia.Hardin uniósł rękę. Chwileczkę! Siadajcie.Sef Sermak usiadł, korzystając skwapliwie z zaproszenia.Hardin uśmiechnąłsię w duchu.Na przekór temu, co mówił, wciąż czekał na propozycję na jakąśpropozycję. O jakie konkretnie zmiany w polityce zagranicznej wam chodzi? Chcecie,żebyśmy zaatakowali Cztery Królestwa teraz, od razu, wszystkie jednocześnie? Nic takiego nie sugerowałem, panie burmistrzu.Po prostu uważamy, żetrzeba natychmiast skończyć z polityką ustępstw.Przez cały czas sprawowaniawładzy prowadził pan politykę pomocy naukowej dla Królestw.Dał im pan ener-gię jądrową.Pomógł im pan odbudować siłownie jądrowe.Założył pan kliniki,laboratoria chemiczne i fabryki. No i co? Jakie pan ma do tego zastrzeżenia? Robił pan to po to, aby odwieść ich od zamiaru zaatakowania nas.Przeku-pując ich, grał pan głupka, który nie orientuje się, że jest po prostu szantażowany.Pozwolił im pan w ten sposób obedrzeć nas do skóry.A rezultat jest taki, żejesteśmy teraz zdani na łaskę i niełaskę tych barbarzyńców. A to dlaczego? Dlatego, że dał im pan energię jądrową, że dał im pan broń, że faktycznienaprawił pan i wyposażył ich statki wojenne, dzięki czemu są teraz nieporówna-nie silniejsi niż trzydzieści lat temu.Ich żądania rosną i w końcu zaspokoją jewszystkie za jednym zamachem, dokonując zbrojnej inwazji na Terminusa.Czyszantaż nie kończy się zwykle w taki właśnie sposób? A jakie pan widzi środki zaradcze? Od razu najszybciej jak tylko można skończyć z przekupstwem i ła-pówkami.Całą energię skierować na wzmocnienie Terminusa i nie czekać na atak,64lecz samemu zaatakować!Hardin przyglądał się jasnemu wąsikowi Sermaka z niemal chorobliwym zain-teresowaniem.Sermak musiał się czuć pewnie, w przeciwnym razie nie mówiłbytak wiele.Nie było wątpliwości, że wyrażał zdanie dużej, bardzo dużej częściludności.Głos Hardina nie zdradzał nurtujących go myśli.Był niemal nonszalancki. Skończył pan? spytał. Na razie. Tak.wobec tego.czy widzi pan tę oprawioną w ramki sentencję, którawisi za mną na ścianie? Może byłby pan uprzejmy głośno Ją przeczytać.Wargi Sermaka drgnęły. Głosi ona: Siła to ostateczność, do której uciekają się nieudolni.To mak-syma starców, panie burmistrzu. Stosowałem się do niej, kiedy byłem młody, panie radny.I to z powodze-niem.Nie było pana jeszcze na świecie, kiedy to się działo, ale może słyszał pancoś o tym w szkole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]