[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpatrywała się w zamknięte drzwi, zaciskającszczęki.Po czym wyrzuciła z siebie: - Bo ichwarunki są inne, zakuta pało.Kopnęła w dzwignię opuszczającą łóżko,rzuciła się na nie i oddała się gniewnymrozmyślaniom.O ile była bliżej prawdziwegocelu, do którego latami dążył Neville i reszta?Wcale.Energia! Wszyscy szukają energii! Magicznesłowo! Róg obfitości! Uniwersalny klucz dobogactwa.A przecież energia to nie wszystko.Jeśli znajdzie się energię, to można znalezć i todrugie.Jeśli ma się klucz do energii, to klucz dotego drugiego także powinien być oczywisty.Wiedziała, że klucz do tego drugiego byłbyoczywisty, gdyby mogła pojąć jakieś subtelneogniwo, które wyda się oczywistym, kiedy jużznajdzie.(O Boże, chyba zaraziła się chronicznąpodejrzliwością Barrona, skoro nawet wewłasnych myślach nazywa to tym drugim.)%7ładen Ziemianin nie dojdzie do tego subtelnegoogniwa, ponieważ nikt z nich nie ma powodu, żebygo szukać.Ben Denison znajdzie go dla niej, wcale o tymnie wiedząc.Z tym, że jeśli cały Wszechświat ma uleczagładzie, to i tak nie ma to znaczenia.12.Denison próbował opanować swe zażenowanie.Co rusz sięgał rękami do spodni, żeby jepodciągnąć, mimo że ich na sobie nie miał.Jedynyjego ubiór stanowiły sandały i najskromniejsze zmożliwych, niewygodne, ciasne majtki.Niósłjeszcze koc.Selene, w równie obfitym stroju, zaśmiała się.-No, Benie, wyglądasz całkiem niezle, zawyjątkiem może lekkiego nadmiaru ciała.Niemasz się co przejmować, to jest teraz w modzie.Wiesz, jeśli majtki cię cisną, zdejmij je.- Nie! - wymamrotał Denison.Przesunął koc tak,żeby zakrywał mu brzuch.Selene zerwała go zniego.- A teraz oddaj mi tamto.Co z ciebie zaLunarianin, jeśli się jeszcze trzymasz ziemskiejpruderii.Wiesz przecież, że drugą stroną pruderiiczęsto jest przerost zainteresowania sprawamiseksu.- Muszę się najpierw do tego przyzwyczaić.- Mógłbyś zacząć od spoglądania na mnie raz najakiś czas, nie prześlizgując się wzrokiem po mnie,jakbym była cała naoliwiona.Innym kobietom, jakzauważyłam, przyglądasz się dość skrupulatnie.- Jeśli spojrzę na ciebie.- Będziesz wyglądał na zbyt zaciekawionego ibędziesz się krępował.Ale jeżeli będziesz sięmocno starał, przywykniesz do tego, i przestanieszna to zważać.Słuchaj, będę stała bez ruchu, a tysię przypatruj.Poczekaj, tylko zdejmę majtki.Denison jęknął.- Selene, pełno tu ludzi, a ty sięze mnie nieznośnie naigrywasz.Proszę, niezatrzymujmy się, jakoś się przyzwyczaję do tejnowej sytuacji.- Dobrze, ale mam nadzieję, że zauważyłeś, iżludzie, którzy koło nas przechodzą, nie zauważająnas wcale.- Może nie patrzą na ciebie, ale na mnie patrzą.Nigdy chyba nie widzieli tak starego izdeformowanego osobnika.- Chyba tak - zgodziła się pogodnie Selene - alei oni będą musieli się do tego przyzwyczaić.Denison szedł zmarkotniały, świadomy każdegosiwego włosa na swojej klatce piersiowej ikażdego drgnięcia swego wydatnego brzucha.Poczuł ulgę dopiero wtedy, kiedy przejście siętrochę wyludniło.Rozglądał się z ciekawością, mniej speszonystożkowatymi wypukłościami piersi Selene i jejgładkimi udami niż przedtem.Korytarz zdawał sięciągnąć w nieskończoność.- Jak daleko doszliśmy? - zapytał.- Zmęczyłeś się? - powiedziała Selene zeskruchą.- Mogliśmy wziąć skuter.Ciąglezapominam, że jesteś z Ziemi.- Mam nadzieję, że w końcu o tym zapomnisz.Czy nie byłoby to dla imigranta idealnerozwiązanie? Nie jestem wcale zmęczony.No,może prawie wcale.Trochę mi jednak zimno.- To tylko wyobraznia, Benie.Wydaje ci się, żepowinno ci być zimno, bo jesteś nagi.Wyrzuć tęmyśl z głowy.- Aatwo ci mówić - westchnął.- Mam nadzieję,że poruszam się jak należy.- Zwietnie.Jeszcze cię nauczę kangurów.- I zmusisz do uczestniczenia w wyścigach wześlizgiwaniu się.Nie zapominaj, że jestem jednakw lekko zaawansowanym wieku.Ale na serio, ilejuż przeszliśmy?- Ze trzy kilometry.- O Boże! Ile kilometrów korytarzy tutaj macie?- Obawiam się, że nie wiem.Korytarze wczęściach mieszkalnych stanowią niewielkifragment całości.Są także korytarze w kopalniach,geologiczne, przemysłowe, mykologiczne.Będzietego z kilkaset kilometrów.- Masz mapę?- Nie przy sobie, ale w tej okolicy niepotrzebuje żadnych map, znam ją bardzo dobrze.Błąkałam się tu, kiedy byłam dzieckiem.To sąstare korytarze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]