[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W płaszczyźnie tej otworzyła się ciemna gardziel i w jej kierunku popłynął, pchnięty silniczkami korekcyjnymi.Kiedy zbliżał się do rakiety, silniki na chwilę obróciły go twarzą ku statkowi, którym dotąd leciał.Na tle rakiety zobaczył kilka innych sylwetek w skafandrach.A za kosmolo-tem.Tysiące lśniących punktów przesuwało się na tle usianego gwiazdami nieba.Migoczący pas ciągnął się w lewo i prawo do granicy widoczności.Ponad nim lśniła jaśniejsza i większa od innych plamka o zielonkawym zabarwieniu.To była Spatha, a ów roziskrzony rój składał się ze skalnych okruchów, brył lodu i chmur pyłu przemierzających orbitę pomiędzy Spathą a Gladiusem.Daniel znajdował się na wewnętrznym łuku planetoidowego Pasa Flamberga.Silniczki wypluły kolejne porcje gazu i Daniel wleciał do śluzy kosmolotu, zupełnie takiej samej jak ta, z której przed chwilą się wydostał.Zaczęła się kompresja.Gdy tylko zdjął skafander i wyszedł ze śluzy, zobaczył dwie znajome sylwetki.- No, chłopie - powiedział Forbi.- Naprawdę się cieszę.Czekaliśmy tylko na ciebie.- Cześć! - do oszołomionego Daniela wyciągnął rękę Kajus Klein, który kazał nazywać się Puchatkiem.Część IV1.Tym razem kontrola była znacznie szybsza.Najpierw odpalono procesor bojowy tkwiący w czaszce Daniela.Sprawdzono próg pobudliwości, reakcje zmęczeniowe, drożność układu nerwowego.Na koniec pobrano krew i pozwolono pójść do swojej kajuty.Miał tam czekać na dalsze rozkazy.- Oficjalne komunikaty o śmierci ułatwiały przerzucanie ludzi do tajnych ośrodków - powiedział Forbi.- Mój szlak przerzutowy był cholernie długi, w międzyczasie zdążyłem zwiedzić wszystkie piękne planety naszego systemu, a zaliczyłem też parę księżyców.- A ja leciałem krótko.Za to siedzę w tej trumnie od czterech miesięcy! - mruknął Puchatek.- Ta stacja nazywa się Hadrian i jest ukryta we wnętrzu asteroidy.To jeden z punktów przeładunkowych.Polecimy do znajdującego się wewnątrz Pasa Flamberga punktu dowodzenia, do Bazy Zero.Załoga obu placówek liczy podobno kilkaset osób.No i, nie uwierzysz, kilka ISów!O możliwości budowy ISów, Inteligencji Sieciowych, mówiło się od dawna.Wyróżniano dwa ich rodzaje: sztuczne inteligencje, czyli umysły zaprojektowane i wyhodowane przez techników, oraz matryce osobowości, czyli zapisy osobowości prawdziwych ludzi, przetworzone i przystosowane do funkcjonowania w sieciach.Na Gladiusie można się było nimi posługiwać tylko w wyjątkowych wypadkach.To właśnie ISy stanowiły jeden z głównych elementów Sieci Mózgów, systemu kontrolującego całe Dominium Solarne.- Nie boją się ich stosować?- Były opory, ale nie ma wyjścia.Zresztą wykorzystujemy je selektywnie.Bez ISów funkcjonowanie naszych baz byłoby niemożliwe.- Niemożliwe?- Hadrian i Baza Zero poruszają się wewnątrz Pasa Flamberga.Żaden pilot nie przeprowadziłby tam statku.Dlatego ruchem stacji i promów sterują ISowe duplikaty trzech Rzeźbiarzy Pierścieni.Daniel spojrzał na Forbiego badawczo.Rzeźbiarze Pierścieni byli starym klanem.Jego członkowie latali w malutkich stateczkach pośród pierścieni planet olbrzymów, takich jak Spatha.Za pomocą pól siłowych zmieniali prędkość i kierunek lotu skalnych okruchów, tworząc dynamiczne rzeźby.Tajemnicze rytuały klanu, dziwne szkolenia i specjalne biochemiczne wspomaganie sprawiały, że mistrzowie uzyskali nowy zmysł, intuicję umożliwiającą poruszanie się we wciąż zmiennym ośrodku, przewidywanie ruchu poszczególnych obiektów, nadawanie mu pożądanych parametrów.- Klany się nie wtrącają do konfliktów wewnętrznych i zewnętrznych Gladiusa.Co najwyżej liżą dupsko Dominium.Jak ich pozyskaliśmy?- To dysydenci, odstępcy.Słyszałeś o Kamieniach?- Szczerze mówiąc.- Nic dziwnego.W tej chwili to malutka sekta, niedobitki.Zupełnie popieprzona.Ale jeszcze trzydzieści lat temu była równie popularna, co Lotniarze czy Słoneczni Nurkowie.Posłuchaj, oni postanowili żyć jak kamienie.- Żyć jak kamienie? Co to za brednie?- Brednie albo i nie brednie.Nie muszę ci chyba tłumaczyć, że życie kamienia przebiega bardzo powoli - For-bi roześmiał się.- Członkowie bractwa, po zastosowaniu specjalnych technik, są zamrażani do temperatury, uważaj teraz, prawie zera absolutnego.- Zera absolutnego?!- Temperatura próżni.No więc takich zamrożeńców ustawia się na powierzchni jednej z kilku planet, jakimi dysponuje sekta.Są to zazwyczaj globy bardzo oddalone od macierzystej gwiazdy, takie jak Machaira.Tam Kamienie trwają, w mrozie i ciemności.Jednak żyją.Energia słońca pobudza w ich ciałach prądy błądzące, słabiutkie, ale obecne.One podtrzymują funkcje mózgu.Zamrożeńcy żyją, a w zasadzie trwają, mogąc tylko myśleć.- Jak kamienie.- mruknął Daniel.- No dobrze, ale co z tym wspólnego ma nasza baza i Rzeźbiarze?- Jak kamienie - powtórzył Forbi.- Co wspólnego? Ano to, że Rzeźbiarze i Kamienie są klanami sojuszniczymi.Nie wiem, co to oznacza i na czym ten sojusz polega, ale takie są fakty.- Może - wtrącił Daniel - Rzeźbiarze tworzą w kosmosie rzeźby z zamarzniętych Kamieni?- Diabli wiedzą, ci wariaci pewnie i do tego są zdolni.Dość, że oba klany obowiązuje bezwzględna lojalność we wzajemnych stosunkach.I tu dochodzimy do sedna.Kilkanaście lat temu Dominium zawłaszczyło jedną z planet Kamieni, przy okazji rozłupując kilkuset trwających na jej powierzchni członków klanu.Nie wiemy, dlaczego tak się stało.Kamienie wydały Dominium wojnę i zostały zniszczone.Zgodnie z obyczajem, Rzeźbiarze powinni poprzeć swych współbraci.Tyle że ichniejsza wierchuszka miała dość rozsądku, by nie zadzierać z Dominium.Znalazła się grupa przeciwników tej decyzji, żądająca lojalności wobec sojuszniczej sekty.Jej członkowie zostali przez mistrzów klanu obłożeni klątwą.Większość wybito, ale paru uciekło, przysięgając zemstę Dominium i zdrajcom.Kilku zbiegłych mistrzów rzeźbiarskich zostało skaptowanych przez nasze tajne służby.To oni tworzą dynamiczne konstrukcje planetoidalne, ochraniające Bazę Zero.Mówię ci, to jest po prostu labirynt.Nie przedrze się przez niego nikt, kto nie zna dokładnych pędów całych rzeźb i poszczególnych planetoid.Duplikaty Rzeźbiarzy wprowadzono jako ISy do systemów sterowniczych bazy i promów.Wezwanie na odprawę otrzymali po niecałej godzinie od przylotu Daniela.Goniec, wysoki mężczyzna w stopniu kapitana, przekazał im karty identyfikacyjne, przywołał wózek transportowy i wprowadził do niego właściwe współrzędne.Wózek pomknął plątaniną niskich, wąskich korytarzy, gwałtownie hamując i zakręcając, a Daniel zaczął się zastanawiać, czy najpierw dopadnie go klaustrofobia, czy choroba awiacyjna.Po przejściu kilku punktów kontrolnych zostali wprowadzeni do niewielkiej sali.Stał tu okrągły stół otoczony pierścieniem foteli.Na blacie, przy każdym stanowisku leżał zestaw netowy i lśnił płaski ekran.Część foteli była już zajęta.Daniel wyprężył się i zameldował:- Kapitan Bondaree, grupa specjalna operacji “Huragan”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]