[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.De facto jegojedynym problemem były wizyty kumpli, którzy nie byli tak cennym towarem dlaRosjan jak on.Wyżsi oficerowie,  Kameraden , nachodzili go raz po raz z prośbą opomoc, pieniądze, dokumenty lub umożliwienie opuszczenia rosyjskiej strefy okupa-cyjnej.Cóż mógł uczynić? Ani przez chwilę nie był pewien, czy organizacja nie znisz-czy go, jeżeli odmówi.toteż zaczął im pomagać.Moja ostatnia wizyta w sektorzerosyjskim spowodowana została jego wezwaniem.Aubrey przerwał.Massinger popatrzył na Margaret i zapytał:- Dlaczego?Margaret pochyliła się.Siedziała teraz obrócona bokiem do Aubreya.Robiła wra-żenie pogrążonej we własnym, tylko jej dostępnym świecie.326 - Słyszał o moich.związkach z Clarą.Wyglądało, że nadal zależy mu na niej.przynajmniej tak osądziłem, gdy otrzymałem wiadomość.Obiecał mi pewne cenneinformacje, o ile zagwarantuję, że uczynię wszystko, co w mojej mocy, aby jej dopo-móc i zaopiekować się nią.Sam jednak nie odważył się wyjść stamtąd i dlatego posze-dłem do sektora rosyjskiego.- Co dalej?- To był podstęp.Zaślepiła mnie szansa sukcesu, no i szlachetność nakazującazłożyć obietnicę mężowi mojej kochanki! - Aubrey kpił sam z siebie.Mówił dalej: -Elsenreith był sympatycznym i przystojnym młodym człowiekiem.Zrozumiałem, dla-czego Clara nadal darzyła go uczuciem, chociaż już nie nosił tego ohydnego munduru zbłyszczącymi epoletami.Wtedy pojąłem też, po co właściwie mnie wezwał.Stałem siędla Rosjan niewygodny ze względów wywiadowczych.Postanowili mnie usunąć.Oczywiście, kiedy im zdradzę wszystkie zapamiętane nazwiska.- Ale zdołałeś uciec?- Tak.- W jaki sposób?- Otrzymałem pomoc.Pomogli mi ci, którzy nie mogli znieść widoku mojej klę-ski.Moi ludzie.Nastąpiło to podczas transportu z więzienia do Kwatery Głównej, aściślej, do biura Elsenreitha.Samochód wpadł w zasadzkę.Wydostałem się w zamie-szaniu i wróciłem do zachodniego sektora.- I koniec? - spytał Massinger.- To już wszystko?Aubrey niemal niedostrzegalnie pokręcił głową, lecz Margaret natychmiast wyczuław tym geście wahanie.- Co jeszcze? - zapytała wyzywająco.- Moja droga.Nie jest mi łatwo z tobą o tym rozmawiać.Elsenreith przekazał mipewną informację.Był z siebie bardzo zadowolony, uważał bowiem, że złowił mnie wsieć; nie zamierzał pozwolić, abym kiedykolwiek mógł z niej uciec i wykorzystać tęwiadomość.Było to nazwisko człowieka w sektorze zachodnim, którego opiece i pro-tekcji powierzał swych Kameraden, zwracających się o pomoc.- No i? - Na twarzy Margaret malowała się nienawiść.- Moja droga, to był twój ojciec.- Nie! - jęknęła.Massinger zrozumiał, że od razu uwierzyła w słowa Aubreya.Uważając go za mordercę ojca, wierzyła jednocześnie jego wyznaniom.- Jak on to zdołał zrobić? - szlochała Margaret.Chciała poznać okoliczności, a niemotywy, które skłoniły jej ojca do tej działalności.327 - Moja droga, mógł to zrobić z łatwością.Podlegało mu bardzo ważne biuro.Nie-trudno było załatwić nowe dokumenty.- Ale dlaczego?.- Ponieważ miał rozdartą duszę - wyjaśnił Aubrey.Szczere współczucie zawartew tych słowach poraziło Massingera.Był w straszliwej rozterce.- O mój Boże - westchnęła Margaret zmartwiałym głosem.- I co? - ponaglił Massinger.- Zabiłem go.Słowa te zawisły w nieruchomym, nagrzanym powietrzu salonu.Po nich zapadłaabsolutna cisza, która zdawała się trwać bez końca.Massinger wiedział, że te słowapozostaną, utrwalą się w ich pamięci na zawsze.Zdawał się widzieć ponad czasem.Wreszcie Margaret odezwała się nienaturalnym, głuchym głosem:- Jest pan więc mordercą mego ojca?Aubrey przytaknął ze smutkiem:- Stało się to w walce.Mój palec nacisnął spust jego pistoletu.Tak, moja droga.Jestem winien śmierci pani ojca.Margaret zupełnie się załamała.Siedziała bez ruchu i bez słowa, zwrócona w stronęfotela; nogi wyciągnęła przed siebie.Stopy miała wykręcone na zewnątrz.Wyglądałoto tak, jak gdyby ktoś ją rzucił na krzesło.Jeden but spadł jej z nogi.Przypominałateraz manekina, wyrzuconego ze sklepu po zmianie dekoracji.Massinger odchrząknął i zapytał:- Cóż mogło go z nimi wiązać, Kenneth? Jak mogli go nakłonić do współpracy?- Całkiem zwyczajnie.- Aubrey rozłożył ręce.- Wierzę w to, co mi powiedział.Jeszcze przed wojną poznał wielu ważnych niemieckich dyplomatów, oficerów iurzędników.Część z nich zaprzyjazniła się z nim.W latach trzydziestych podobneznajomości utrzymywało wielu Anglików z jego klasy społecznej.w latach naszejniewinności.W Cliveden, w Londynie, na przyjęciach, w operach, na pokazach, popi-jawach, polowaniach, strzelnicach.Jednakowe twarze.Pełni nadziei, pewni siebiemłodzi blondyni.Castleford podziwiał ich, naśladował i sympatyzował z nimi.Och, niesądzę, aby posunął się wtedy dalej.Nie chcę sugerować, że zdradził z chwilą wypo-wiedzenia wojny, pomimo że uważał wypowiedzenie wojny w związku z napaścią naPolskę za paranoję.Za jeszcze większe szaleństwo uznał sprzymierzenie się z barba-rzyńską Rosją w czterdziestym pierwszym.- Ale przedtem?.328 Aubrey machnął ręką, uciszając Massingera.- Myślę, że to mogły być najwyżej jakieś niedyskrecje.Luzne pogawędki bezujawniania żadnych tajemnic.Nic więcej, towarzyskie rozmowy, że tak powiem.- W takim razie jaki mogli mieć z niego pożytek w czterdziestym szóstym?- Lubił wspaniałomyślne gesty.Oto pojawił się stary przyjaciel.Jeden z tychmłodych blondynów z Cliveden.Rozpoznał Castleforda na ulicy.Ukrywał się w mie-ście od tygodni.Był ścigany.Czy możecie sobie to wyobrazić? - Massinger potaknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •