[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Delikatnie pogÅ‚adziÅ‚em jÄ… po plecach.Natychmiast wyprostowaÅ‚a siÄ™.- No, otwórz oczy - poprosiÅ‚a.UniosÅ‚em powieki i zobaczyÅ‚em, że już zapadÅ‚ zmrok.- Bohun? - zapytaÅ‚em.- Ma twardÄ… gÅ‚owÄ™ - odpowiedziaÅ‚a.- Przeżyje.- NagniotÅ‚aÅ› mu chleba z pajÄ™czynÄ…?- %7Å‚artowniÅ› - mruknęła, sprawdzajÄ…c mój puls.Potem zaÅ›wieciÅ‚a mi w oczy, osÅ‚uchaÅ‚a i życzyÅ‚a miÅ‚ej nocy.- BÄ™dzie zdrowy - orzekÅ‚a wychodzÄ…c.- Jestem z ciebie dumny - oznajmiÅ‚ wchodzÄ…c ojciec Oliwiusz.- WyciÄ…gnÄ…Å‚ pan Bohuna z piekÅ‚a - dodaÅ‚ Maciek.- Podobno dokonaÅ‚ pan cudu - rzuciÅ‚ Gustlik.- Pytanie tylko, czy zyskaÅ‚em przez to przyjaciela, czy jeszcze wiÄ™kszego wroga? -zaÅ›miaÅ‚em siÄ™.- To drugie - orzekÅ‚a caÅ‚a trójka.- A wie pan, gdzie teraz leży Bohun? - zapytaÅ‚ Gustlik.- Nie mów, bo siÄ™ zdenerwuje - syknÄ…Å‚ duchowny.- Za pózno, poza tym jesteÅ›my przyjaciółmi - powiedziaÅ‚ Maciek.- Bohun leży nakozetce w namiocie Agnieszki.We trzy z MonikÄ… i EwÄ… biegajÄ… wokół niego jak przyniemowlaku.Przy bramie, na plaży czekajÄ… kozacy.Prawie pÅ‚aczÄ… za swoim wodzem, a opanu mówiÄ… z ogromnym szacunkiem.W tym czasie wypiÅ‚em kubek bulionu, herbatÄ… popiÅ‚em aspirynÄ™, zawinÄ…Å‚em siÄ™ wÅ›piwór i przy ostatnich sÅ‚owach Maćka zasnÄ…Å‚em.ObudziÅ‚ mnie huk armat.ZerwaÅ‚em siÄ™ złóżka i wybiegÅ‚em przed namiot.W naszym obozie wszyscy byli już dawno po Å›niadaniu.Witali mnie z radoÅ›ciÄ…, ale i tak patrzyli na drugÄ… stronÄ™.- Co siÄ™ staÅ‚o? - zapytaÅ‚em.- Kozacy witajÄ… powracajÄ…cego dowódcÄ™ - wyjaÅ›niÅ‚ ojciec Oliwiusz.- MajÄ… armaty? - zdziwiÅ‚em siÄ™.- I szable, i prymitywne samopaÅ‚y.BiorÄ… udziaÅ‚ w odtwarzaniu historycznych bitewkozackich - odpowiedziaÅ‚ zakonnik.- Bohun wyzdrowiaÅ‚?- Po nocy odzyskaÅ‚ siÅ‚y.Nie denerwuj siÄ™, ale Agnieszka też chodzi jakaÅ› szczęśliwa.Bez sÅ‚owa powlokÅ‚em siÄ™ do siebie.Po porannej toalecie zajrzaÅ‚em do kuchni, boczuÅ‚em ssanie w żoÅ‚Ä…dku.Gdy jadÅ‚em wÅ‚asnorÄ™cznie zrobionÄ… jajecznicÄ™, siedzÄ…c na krawÄ™dzinaszego waÅ‚u, podeszÅ‚a Monika.- Nie jest tak, jak pan myÅ›li - powiedziaÅ‚a.- Niby jak, z czym? - zdziwiÅ‚em siÄ™.- Z AgnieszkÄ… i Bohunem.- Co mnie to obchodzi - wzruszyÅ‚em ramionami.- Niech pan nie udaje.- wstaÅ‚a i odeszÅ‚a obrażona.- BÄ™dzie pan miaÅ‚ siÅ‚y na wycieczkÄ™ pod jaskiniÄ™? - dopytywaÅ‚ siÄ™ Gustlik, gdy jużsiedziaÅ‚em nad pustym talerzem.- Pójdziemy tam po poÅ‚udniu - zaproponowaÅ‚em.- Zwietnie - ucieszyÅ‚ siÄ™ Gustlik i wstaÅ‚, otrzepujÄ…c spodnie.Wyprostowany zamarÅ‚ na chwilÄ™ i nerwowo spojrzaÅ‚ w mojÄ… stronÄ™.- Ten facet nie ma umiaru, znowu tu pÅ‚ynie - zapowiedziaÅ‚ wizytÄ™ Bohuna.WstaÅ‚em i ruszyÅ‚em w kierunku plaży.Tym razem Bohun nie Å›piewaÅ‚, nie uÅ›miechaÅ‚siÄ™.Nasi koloniÅ›ci tradycyjnie wybiegli przywitać widowiskowÄ… zaÅ‚ogÄ™ kozaków.Bohun zeskoczyÅ‚ do wody, nim czajka dobiÅ‚a do brzegu.SzedÅ‚ prosto w mojÄ… stronÄ™.StanÄ…Å‚ pół metra ode mnie.DziÅ› ubraÅ‚ siÄ™ na czarno i wyglÄ…daÅ‚ jak mnich.OparÅ‚ dÅ‚onie na moich ramionach.- TyÅ› okryÅ‚ siÄ™ moÅ‚ojecku sÅ‚awu - powiedziaÅ‚.Nie wiedziaÅ‚em, co powiedzieć.- TyÅ› mi uratowaÅ‚ życie, wiÄ™c teraz jest twoje - rzekÅ‚ Bohun i wyjÄ…Å‚ bebud, rodzajkozackiego kindżaÅ‚u, i przeciÄ…gnÄ…Å‚ nim po przedramieniu, a potem zakrwawione ostrzeskierowaÅ‚ w mojÄ… stronÄ™.ROZDZIAA ÓSMYLWOWSKIE ZNIADANIE " TELEFONICZNA WIADOMOZ OD JERZEGOBATURY " CZEGO FRANCISZEK BATURA SZUKAA W ZBARA%7Å‚U? " WTWIERDZY KSICIA JEREMIEGO WIZNIOWIECKIEGO " GOMÓAKABIAAEGO SERA " KARABIN AWANTURNIKATego wieczoru Helena jeszcze nie zdradziÅ‚a mi swej tajemnicy, ale byÅ‚em pewny, żemężczyzna, który Å›piewaÅ‚ stare kozackie pieÅ›ni, byÅ‚ kimÅ› bliskim sercu dziewczyny.WiedziaÅ‚em, że przyjdzie czas, gdy sama wszystko opowie o tym, co jÄ… pchnęło, by szukaćszczęścia aż w Polsce.MogÅ‚em jedynie cieszyć siÄ™, że trasa naszej podróży powoli prowadziÅ‚aw kierunku jej rodzinnych stron.Przez sen sÅ‚yszaÅ‚em pociÄ…gi jeżdżące po pobliskich torach.DzwiÄ™k ten obudziÅ‚ mnie we wczesnych godzinach rannych i ze zdziwieniemskonstatowaÅ‚em, że ukraiÅ„skie skÅ‚ady majÄ… nawet po dwadzieÅ›cia kilka wagonów.Gdy tylkoumyÅ‚em siÄ™ i spakowaÅ‚em, do moich drzwi zapukaÅ‚a Helena.Ona także byÅ‚a gotowa do drogi.- DzieÅ„ dobry - przywitaÅ‚a siÄ™.- Chyba czas ruszyć na spotkanie przygody?- Tak jest - radoÅ›nie zatarÅ‚em rÄ™ce.- Jeszcze tylko zjemy Å›niadanie.PożegnaliÅ›my etażnÄ… , jak z rosyjskiego nazywaÅ‚a siÄ™ pracownica hoteluodpowiedzialna za porzÄ…dek na etażu, czyli piÄ™trze po naszemu.U takiej pani można byÅ‚o naprzykÅ‚ad zamówić herbatÄ™.My jednak zeszliÅ›my po schodach do stołówki.Po drodze, przezokno na klatce schodowej widziaÅ‚em ukraiÅ„skich żoÅ‚nierzy trenujÄ…cych biegi sprinterskie napobliskim stadionie.Zniadanie skÅ‚adaÅ‚o siÄ™ z twarożku z podanÄ… oddzielnie sÅ‚odkÄ… Å›mietankÄ…, plastramortadeli w jajecznicy i kawaÅ‚ków kaszanki.Przyzwyczajony do przeróżnej kuchni zjadÅ‚emswojÄ… porcjÄ™ spoglÄ…dajÄ…c z zadumÄ… na HelenÄ™ pochÅ‚aniajÄ…cÄ… posiÅ‚ek. Jej polskie rówieÅ›niczki nawet by tego nie tknęły - pomyÅ›laÅ‚em
[ Pobierz całość w formacie PDF ]