[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko dla mnie absolutnie niezrozumiały,wprost nielogiczny jest fakt pozostawienia prawie na widokupublicznym, w szufladzie, kapsułek z digitalisem.Czyżbysprawca zrobił to rozmyślnie? Chciał ujawnić sposób, w jakiKostecka została zgładzona? Niewątpliwie orientował się, że jużjedna kapsułka podana chorej mogła spowodować jej śmierć.Wygląda na to, że postanowił ułatwić nam pracę. To wszystko jest za bardzo zagmatwane.Musimy raczejliczyć na szczęśliwy przypadek..i na intuicję.***Perłowobłękitne wnętrze perfumerii  Nenufar położonej wnewralgicznym punkcie Warszawy, przyciągało liczną klientelęobojga płci bogatym wyborem kosmetyków, głównie pochodze-nia zagranicznego.Atrakcyjności temu przybytkowi luksusu ielegancji przydawała prowadząca go ajentka, wytworna,trzydziestokilkuletnia rudowłosa kobieta prezentująca na sobiemodele z  Pewexu lub  Baltony".Warowski, oparty o ladę, przez dłuższy czas obserwował jejpłynne ruchy, zręczne dłonie błyskające pierścieniami, umiejęt-nie gospodarujące wśród ozdobnych flakonów, krzykliwychopakowań areozoli, kolorowych szminek wyłożonych napółkach ze szkła i metalu.Na gładkim czole ajentki niepojawiała się ani jedna zmarszczka, wystudiowany uśmiech nieschodził z warg powleczonych jasnoczerwoną szminką operłowym odcieniu.Czarnowłosy młody mężczyzna wgranatowych dżinsach i sportowej białej koszulce wzbudził jej zainteresowanie, gdyż korzystając z chwilowego odpływu faliklientów zwróciła się do niego z niezmiennie uprzejmym,nieprzeniknionym wyrazem na swojej lalkowatej twarzy.Słucham pana. Szukam perfum dla wysokiej blondynki o niebieskichoczach  powiedział żartobliwie Warowski. Coś extra?  pytanie zabrzmiało spokojnie i fachowo. A można? Dzisiaj raczej mały wybór:  Charlie w sprayu, wodykwiatowe  Laurena , ale jutro będę mogła służyć perfumami Masumi Coty ego i  Mitsuko Guerlaine a. Dziękuję  uśmiechnął się wesoło porucznik. Obawiamsię, że nie stać mnie na tak luksusowy prezent.Ukochana musiwybaczyć.Pani Edyta Bolecka, jeśli się nie mylę? PorucznikWarowski z Wydziału Kryminalnego Stołecznego UrzęduSpraw Wewnętrznych  w jego ręku mignęła legitymacja służ-bowa. Niech pani sobie nie przeszkadza, porozmawiamy pó-zniej. Ale skądże, zaraz zamknę sklep! Między trzynastą i czter-nastą mamy godzinną przerwę. Pracuje pani sama? Nie.Zatrudniam dwie ekspedientki.No, ale cóż: jedna naurlopie macierzyńskim, druga na wypoczynkowym.Zgrabnym, rytmicznym krokiem podeszła do drzwi iprzekręciła klucz w zamku. Teraz możemy rozmawiać.Nie przeszkodzi panu, jeślizapalę? Proszę usiąść  wskazała dwa niskie wyściełanefoteliki stojące na tle błękitnej, drapowanej zasłony. Interes prosperuje znakomicie, jak widzę  stwierdziłWarowski, rozglądając się wokoło. Staram się o atrakcyjny towar, znam gust klientów, po-trzeby rynku, ciężko pracuję  i to wszystko.Nie rozumiemtylko, panie poruczniku, celu pańskiej wizyty.Przecież ta spra-wa karna skarbowa została dla mnie pozytywnie rozstrzygnięta postępowanie umorzono.Czyżby jakieś nowe doniesienie? Jest pani w błędzie.Nie przyszedłem tu, aby badać paniksięgi handlowe.Do tego są powołani inni ludzie i inne instytu- cje. Więc czemu?. Chciałam zadać pani parę pytań dużo poważniejszej natu-ry, oczywiście na razie tylko na tym gruncie.Prowadzęśledztwo w sprawie zabójstwa dokonanego na osobie panistryjenki, Marii Kosteckiej.Twarz Boleckiej znieruchomiała.Nagle rumieniec wypłynąłna jej policzki, pokryte starannym makijażem. A więc jednakzrobiła to! Zabiła ciotkę!  wycedziła. Co pani mówi? Zadziwia mnie pani!  porucznik wydawałsię naprawdę zaskoczony takim obrotem rozmowy. Ktozdaniem pani dopuścił się zabójstwa? A więc jeszcze pan nie wie? Oczywiście Ewa Gajska! Proszę pani, to poważne oskarżenie! Zapewne dysponujepani odpowiednim materiałem dowodowym.Wobec tegoproszę o stawiennictwo jutro o dziesiątej rano w StołecznymUrzędzie Spraw Wewnętrznych.Przyszła nie mniej elegancka, choć może w kolorach bardziejstonowanych, wyciszonych.Poziomkowa suknia z francuskiegojedwabiu, klipsy, naszyjnik i bransolety z kości słoniowej, lakie-rowana podłużna torba, sandały z białej skóry.Siedziałaspokojna, opanowana w każdym ruchu, pachnąca drogimiperfumami, o błyszczących rudych włosach, wymodelowanychprzez najlepszego fryzjera.Po wstępnych formalnościach porucznik powiedział, patrzącw rozświetlone promieniami letniego słońca okno: Oświadczam, że przesłuchanie ma charakter oficjalny.Czydalej twierdzi pani, że Ewa Gajska zabiła Marię Kostecką? Tak, jestem o tym całkowicie przekonana. Na jakiej podstawie opiera pani swoje oskarżenie? Na logicznym i prostym rozumowaniu.Wiedziała, że jestspadkobierczynią ciotki.Nie mogła doczekać się spadku.Spe-cjalnie załatwiła jej miejsce w szpitalu, by mieć z nią stały kon-takt.W każdej chwili mogła jej podsunąć truciznę, przecieżmiała dostęp do wszystkich środków i znała ich działanie.Tylkoona mogła to zrobić. Skąd pani wie, że pani Kostecka została otruta? Sztuczny uśmiech raczej wykrzywił, niż ozdobił usta Bolec-kiej, ale nadal nic nie mąciło jej spokoju. Domyślam się tyl-ko.Zresztą pół Warszawy mówi o tym.Nie sądzę, żeby ją za-strzeliła albo zasztyletowała.Byłam u stryjenki na kilkanaścieminut przed śmiercią. A właśnie! Dlaczego nie wezwała pani dyżurnego lekarza?Przecież musiała pani zauważyć zmiany u chorej, świadczące onagłym pogorszeniu się jej zdrowia. Była tylko senna, wyglądała na zmęczoną.Taki stan wy-dawał mi się naturalny, gdyż o tej godzinie zazwyczajznajdowała się pod działaniem różnych środków.Parę razypytałam o to lekarza prowadzącego, który wyjaśnił mi, żesenność chorej stanowi normalny objaw. Czy często przychodziła pani do szpitala poza urzędowymigodzinami odwiedzin? Tak, to się zdarzało.Wykorzystywałam przerwę w funk-cjonowaniu sklepu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •