[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu i w siedzibie Cechu.Dość będzie gadaniny i bez twoich trzech groszy.- Czy myślisz.uuuch.ajajaj.że zrobiłbym coś.zostawcie mnie w spokoju.co mogłoby zaszkodzić Menolly?Sebell przerwał operację mycia i popatrzył na błyszczące oczy chłopca i usta wygięte w grymasie oburzenia.- Nie, myślę, że nie.Choćby dlatego, żeby móc dalej karmić jaszczurki.- To nie w porządku.- Sebellu, co ja mam w końcu z nimi zrobić? - zapytała Menolly nie mogąc dłużej tłumić obaw.- One tylko broniły.- zaczął Piemur, ale Sebell uciszył go zakrywając mu usta dłonią i patrząc surowo.- Dzisiaj wzburzyły się nie bez powodu, jak powiedział Piemur.Innym razem, poprzez jaszczurkę ognistą Brekke reagowały na to, co działo się z F'norem i Canthem w Weyrze Benden.Znowu nie bez powodu.- Sebell spojrzał za siebie i zauważył, że kilkoro gapiów wpatruje się w nich ukradkiem.Nakazał Menolly i Piemurowi, aby poszli za nim, za stragany, z dala od ciekawskich.- To wszystko - ręka Sebella zakreśliła łuk w powietrzu, od potężnego muru Warowni aż do siedziby Cechu Harfiarzy - jest dla nich równie nowe, jak dla ciebie.To spowodowało, że były niespokojne i wystraszone.Choć tak wiele już dokonałaś, jesteś jeszcze młoda i one też.To także kwestia dyscypliny - dodał uśmiechając się życzliwie.- Nie wykazałam się dyscypliną dziś po południu - odparła żałując, że zaatakowała Ponę.Mogła wszystko zaprzepaścić ulegając chęci zemsty.- Coś ty? Ale mu dołożyłaś! - pisnął Piemur i zademonstrował cios w powietrzu.- I miałaś rację, po tym, co ta wredna Pona zrobiła.- Piemur szybko zakrył usta, zorientowawszy się, że za dużo powiedział.- A co zrobiła Pona? - zapytał Sebell marszcząc brwi.- O ile sobie przypominam, prosiliśmy cię z Silviną, żebyś się tym nie przejmowała.- Nazwała mnie złodziejką.Namawiała Benisa, żeby mi zabrał płaciwo.- Dwumarkówkę, którą Mistrz Robinton dał Menolly, żeby kupiła pasek - potwierdził Piemur.- Skoro Pona dodała nową zniewagę do zła, które już wyrządziła - powiedział Sebell wolno wymawiając słowa - to zrozumiałe, że nie wytrzymałaś.- Uśmiechnął się leciutko nie spuszczając oczu z jej twarzy.- Dobrze wiedzieć, że potrafisz się bronić.Ale jeśli chodzi o jaszczurki ogniste.- Nie wzywałam ich, Sebellu.Kiedy Benis przewrócił Piemura i zaczął go kopać, przeraziłam się.Leżał na ziemi i.- Jasne, to najlepsza taktyka, kiedy walczy się nogami - wtrącił Piemur ani trochę nie zmieszany.- Nie mogę jednak dopuścić, żeby dochodziło do bójek między uczniami albo innymi mieszkańcami Warowni.Zwłaszcza jeśli wmieszany byłby ktoś wyższy rangą.- Benis to tchórz, który znęca się nad słabszymi, Sebellu.Wiesz, jak dał się nam wszystkim we znaki.- Dosyć, malcze - rzekł Sebell najostrzejszym tonem, jaki Menolly u niego słyszała.- Nie o to mi jednak chodziło, Menolly, kiedy wspomniałem o dyscyplinie.Miałem na myśli umiejętność doprowadzania rzeczy do końca.Na przykład, ta piosenka, którą napisałaś wczoraj.to rzeczywiście było zaledwie wczoraj? - Uśmiechnął się czule do Kimi, która zwinięta w kłębuszek spała smacznie przyciśnięta do jego boku.- Napisałaś nową piosenkę? - ucieszył się Piemur.- Nic nie mówiłaś.Kiedy ją usłyszymy?- Kiedy ją usłyszycie? - powtórzyła Menolly łamiącym się głosem.- O co chodzi, Menolly? - Sebell potrząsnął nią lekko, ale dziewczyna nie była w stanie przemówić.- To tylko.tak inaczej.- jąkała się, niezdolna wyrazić tego, co kłębiło się jej w głowie.Wszystko było takie inne i zdumiewające.- Czy wiecie, czy wiecie, co się działo, kiedy pisałam piosenki? - Starała się kontrolować, bała się, że wybuchnie, ale widok współczującej twarzy chłopca i spokojnego, życzliwego Sebella zerwał tamę.- Ojciec bił mnie, gdy grałam, nie znosił moich, jak je nazywał, głupich melodyjek.Kiedy zraniłam rękę - podniosła dłoń wpatrując się w krwawą pręgę - patrosząc grubogony, leczyli mnie tak, aby źle się goiło i żebym nigdy już nie mogła grać.Nie pozwalali mi nawet śpiewać w pracowni bojąc się, że harfiarz Elgion domyśli się, że to ja uczyłam dzieci po śmierci Petirona.Wstydzili się mnie! Myśleli, że ich ośmieszę.Dlatego uciekłam.Wolałabym raczej umrzeć podczas Opadu, niż zostać chociaż jedną noc więcej nad Zatoką Półkola.Po policzkach Menolly, na wspomnienie doznanej krzywdy, spłynęły łzy.Docierało do niej błaganie Piemura, żeby przestała płakać, zapewnienia, że jest wszystko dobrze, że jest bezpieczna, i że Piemur uwielbia wszystkie jej piosenki.Nawet te, których jeszcze nie słyszał.A jej ojcu powie dwa słowa, jeśli go kiedyś spotka.Czuła, że Sebell obejmuje ją ramieniem i niezgrabnie głaszcze.Ale dopiero niespokojny świergot Pięknej zmusił ją do zapanowania nad sobą.Mistrz Robinton i Lord Groghe nie byliby zachwyceni, gdyby po raz drugi postawiła ich na nogi przez swój brak samokontroli.Zwłaszcza gdyby mieli w związku z tym oderwać się od dobrego bendeńskiego wina.Wytarła łzy i stłumiła szloch patrząc wyzywająco na zmieszane twarze Piemura i Sebella.- A ja chciałem, żebyś uczyła mnie, jak patroszyć rybę! - Sebell westchnął głęboko, - Dziwiłem się, że zgadzasz się tak niechętnie.Poszukam kogoś innego.Teraz rozumiem, dlaczego tak nienawidzisz tego zajęcia.- Och, ja chcę cię uczyć, Sebellu.Zrobię dla ciebie wszystko, co mogę, jeśli chodzi o patroszenie ryb czy żeglarstwo.Jestem dziewczyną, ale zostanę najlepszym harfiarzem w całym Cechu.- Uspokój się, Menolly - rzekł Sebell śmiejąc się.- Wierzę ci.- Ja także! - odezwał się ciszej, lecz z całkowitym przekonaniem Piemur.- Nie zdawałem sobie sprawy, że tak wyglądało twoje życie.Czy nikt nigdy nie słuchał twoich piosenek?- Petiron tak, ale kiedy umarł.- Rozumiem teraz, dlaczego tak trudno ci uznać wartość swoich utworów.Po tym, co wycierpiałaś - Sebell delikatnie uścisnął jej rękę - niełatwo byłoby zachować wiarę w siebie.Przyrzekasz, że to się zmieni, Menolly? Twoje piosenki są bardzo cenne dla Harfiarza, dla Cechu i dla mnie.Muzyka mistrza Domicka jest genialna, ale twoja przemawia do wszystkich mieszkańców Warowni i rzemieślników, ludzi, którzy w życiu nie widzieli morza i rybaków.Poruszasz tematy, które pomogą zmienić ustalone wzory postępowania, takie jak te, które omal nie doprowadziły do twojej śmierci w rodzinnej Warowni.To źle, jeśli się nie docenia czyichś zdolności, dziewczyno.Znać granice swoich możliwości - tak.Ale nie podcinać sobie skrzydeł fałszywą skromnością.- To właśnie podoba mi się u Menolly: ma głowę na właściwym miejscu - powiedział Piemur moralizatorskim tonem starego wujaszka.Menolly spojrzała na przyjaciela i wybuchnęła śmiechem.Śmiała się z niego i z siebie.Zrzuciła wreszcie z siebie nieznośny ciężar, który przygniatał ją do ziemi zatruwając wszelkie radości.Wyprostowała się uśmiechnięta podnosząc ramiona w górę na znak, że uporała się raz na zawsze z marami przeszłości.Jaszczurki ogniste gruchały uszczęśliwione.Piękna mruczała z zadowoleniem, pocierając łebkiem o policzek Menolly, a Kimi wydała senne ćwierknięcie, które przyprawiło trójkę harfiarzy o nowy atak śmiechu.- Czujesz się już lepiej, prawda, Menolly? - spytał Piemur.- Zastosujmy się teraz do polecenia Mistrza, bo niebezpiecznie jest kazać Panu Warowni czekać, a jeszcze bardziej - Harfiarzowi.Ty masz pasek, ja się umyłem, chodźmy więc do straganu z winami.Menolly zawahała się przez moment.- Tak? - Sebell uniósł wyczekująco brwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]