[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy niszczenie nie oznacza porażki?- Czy nie chciał mi pan powierzyć kilku sekretów?Egipcjanin uśmiechnął się zagadkowo.- Gdybym popełnił błąd tego rodzaju, milordzie, nie byłbym tym, kim jestem.Pomogłem panu, myślałem nawet, że ta pomoc będzie dla pana cenna.Ponieważ pan wie, kto zabił Howarda Langtona, czy nie byłoby dobrze zatrzymać go dyskretnie i zakończyć wreszcie tę smutną sprawę?- Żeby dojść do prawdy, będę jeszcze potrzebował pańskiej pomocy, jutro wieczorem w Starej Katarakcie.Wydawało się, że Abd el-Mosul nie jest zadowolony z tego zaproszenia.- Miałem nadzieję, że będę mógł odpocząć w Del­cie.- To nie potrwa długo - przyrzekł lord Percival - ale pańska obecność jest konieczna.Stary Egipcjanin zrobił zwrot i jego feluka powoli odpłynęła.- Panie Glotoni! - zawołał Angus Dodson.- Właśnie pana szukałem.Francuski egiptolog, w bladozielonej bawełnianej ko­szuli i obcisłych spodniach, wkładał do taksówki swoje walizki.- Cieszę się, że pana widzę, nadinspektorze, ale bardzo się spieszę.Samolot do Kairu nie będzie na mnie czekał.- Bardzo mi przykro, ale trzeba będzie trochę prze­sunąć pański wyjazd.- Co to ma znaczyć?- W związku z naszym śledztwem chcielibyśmy przeprowadzić coś w rodzaju rekonstrukcji wydarzeń, jutro wieczorem, w Starej Katarakcie.Mam nadzieję, że nie widzi pan przeszkód.Pańskie zeznanie mogłoby być dla nas bardzo cenne.- Sądzę, że pan się myli.Wszystko już powie­działem i nie wiem, w czym jeszcze mógłbym pomóc.- Często w głębi duszy chowamy skarby, o których nie mamy pojęcia.- A gdybym odmówił?- Bylibyśmy zmuszeni prosić komisarza Abdel-Atifa o użycie siły.Ale po co się posuwać do środków ostatecznych, jeśli nie ma pan sobie nic do zarzucenia.Villabert Glotoni z wściekłością wyjął walizki z ta­ksówki.ROZDZIAŁ XL- Jak tam Domenica Strauss? - spytał lord Percival komisarza Abdel-Atifa.- Ta zbrodniarka ma stalowe nerwy! Spędza czas na czytaniu i sporządzaniu fiszek, jakby nigdy nic! Pracuje, czasem rozmawia z policjantami, którzy jej pilnują, i zdaje się nie przejmować ciążącym na niej oskarże­niem! Aż trudno w to uwierzyć.To prawda, że po kobietach można się spodziewać wszystkiego! Gdybym wam opowiedział na przykład o babce Abu.Dzwonek telefonu przerwał wywody komisarza.- Tak, to ja.Kto?.Proszę go zatrzymać, oczywi­ście! Już jedziemy.Omar Abdel-Atif wyglądał jak drapieżnik.- Steven Faxmore został właśnie zatrzymany przez policyjny patrol między Asuanem i Abu Simbel.Nie ma pozwolenia na poruszanie się w tym rejonie, a jego wyjaśnienia są raczej mętne.Lord Percival był zadowolony, że znów ujrzał pu­stynię, która ciągnęła się od Pierwszej Katarakty w kie­runku antycznej Nubii i współczesnego Sudanu.Po obu stronach drogi nagromadzenia kamieni i piachu tworzyły piramidy, niektóre całkiem wysokie.Poza tym powietrze było tu czyste i panowała szczególna, nie znana gdzie indziej cisza, miraże przejmowały dreszczem ziemię, która wyglądała jak zmącona fala i, niekiedy, ciągnęła karawana wielbłądów prowadzonych przez starego samca znającego każdą przeszkodę na drodze.Pięciu policjantów otaczało mocno zdenerwowanego Faxmore'a.- Dobrze, że panów widzę! Po raz pierwszy robią mi takie kłopoty z powodu głupich spraw papierkowych!- Dokąd zamierzał pan jechać? - zapytał komisarz.- Chciałem zrobić mały wypad do Abu Simbel.- Ta świątynia nie wchodzi w zakres pańskiego programu badań - zauważył lord Percival.- No to co? Nie mam już prawa zwiedzać jej jako turysta?- Tak czy inaczej - podsumował Omar Abdel-Atif - przekroczył pan prawo i wróci pan z nami do Asuanu.- Dobrze się składa, ponieważ chcemy zaprosić pana na rodzaj przyjęcia w Starej Katarakcie - uściślił Szkot.Dwaj policjanci o poważnym wyglądzie ze srogimi wąsami wepchnęli doktora Alana Qerry do biura komi­sarza Abdel-Atifa.- Protestuję przeciwko takiemu traktowaniu, ta mnie poniża! - krzyknął Qerry kogucim głosem.- To skandal, ja.- Dobra, dobra, doktorze! Mógłby pan uniknąć tych nieprzyjemności, gdyby nie usiłował pan opuścić Kairu na pokładzie samolotu lecącego do Rzymu, nie załatwiwszy spraw administracyjnych.- Zawracają mi głowę bzdurami!- Co zamierzał pan robić w Rzymie?- Moje życie prywatne to nie wasza sprawa.- Jak pan chce.Na razie Scotland Yard i ja bę­dziemy pana potrzebowali tutaj, w Asuanie.- Dlaczego mam skorzystać z tego.zaproszenia? - zapytał zdenerwowany Ahmed al-Fostat.- Ponieważ to więcej niż zaproszenie - odpowiedział nadinspektor.- Miałem zamiar wyjechać na wakacje i nie zmienię planów! Zresztą nie muszę słuchać angielskiego poli­cjanta.- Ma pan rację, ale spełniam tu tylko rolę wysłannika.- A.jeśli nie przyjdę do Starej Katarakty, to co się stanie?- W najlepszym wypadku zaaresztują pana pod za­rzutem ucieczki, w najgorszym pod zarzutem morder­stwa.- Pan żartuje, nadinspektorze!- Przed rekonstrukcją zbrodni humor, nawet angiel­ski, jest nie na miejscu.Wrząca woda w czajniku nie syczałaby wścieklej niż Albertine Abletout na widok lorda Percivala.- Jeśli dobrze pana rozumiem, wzywa mnie pan na konfrontację!- To zależy od punktu widzenia, droga pani.- To nadużycie władzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •