[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Generalnie jesteśmy w soboty - poinformował go Bigmac.- Jakby trzeba było jeszcze coś sprawdzić.- Dziękuję, Keith, możesz odejść - pożegnał kie­rownika Wobbler i mrugnął do Bigmaca, gdy tamten się upłynnił.- Wiem, że nie powinienem, ale to prak­tycznie jedyna rozrywka, jaka mi została.- Dlaczego przyjechałeś tu akurat dziś? - spytał cicho Johnny.- Nie mogłem się powstrzymać przed małym sprawdzeniem.- Wobbler go zignorował.- Pomyślałem sobie, że ciekawie byłoby obserwować same­go siebie.Bez wtrącania się, naturalnie.No i wtedy dowiedziałem się, że się w ogóle nie urodziłem.Mój tata zresztą też nie.Mama mieszkała w Londynie i wyszła za kogoś innego.To jedna z zalet posiada­nia pieniędzy: prywatnych detektywów kupuje się na pęczki.- Przecież żyjesz - stwierdziła Kirsty.- Toż to non­sens! Musiałeś się urodzić!- Pewnie, że się urodziłem, tylko w innym czasie.W tej nogawce Spodni Czasu, w której wszyscy się urodziliśmy.Potem wróciłem w czasie z wami i coś się spieprzyło.Nie jestem pewien co.więc muszę wra­cać dłuższą drogą.Można powiedzieć, że zamiast pod­róży w czasie mam spacer w czasie.- Jestem pewna, że to nie jest logiczne - stwier­dziła Kirsty.- Czas w ogóle nie jest logiczny.- Wobbler wzru­szył ramionami.- On się zawija wokół ludzi i pewnie ma masę luźnych końców.Czasami takie końce są niezbędne, inaczej spaghetti byłoby po prostu wsty­dliwym doświadczeniem.Rozmawiałem o tym z wie­loma naukowcami.banda utytułowanych durni! Im który ma wyższy tytuł, tym głupszy! Czas jest w na­szych umysłach, każdy głupi może to zobaczyć.- Jesteś chory, prawda? - przerwał mu cicho Johnny.- Aż tak widać?- Pigułki zamiast hamburgera i kłopoty z oddy­chaniem są raczej widoczne.Wobbler uśmiechnął się, ale tym razem bez cienia radości.- Cierpię na życie - odparł - ale jestem już prawie uleczony.- Posłuchaj, przecież cię tu nie zostawimy.- Kirsty najwyraźniej wbrew sobie próbowała mówić spo­kojnie i rozsądnie.- Wrócimy po ciebie!- Dobrze - odparł spokojnie Wobbler.- Nie masz nic przeciwko temu? No, bo jak wróci­my, to przestaniesz istnieć.a przestaniesz?- Gdzieś na pewno będę istniał.- Zgadza się - wtrącił Johnny.- Wszystko, co się wydarzyło.gdzieś zostaje! Tych czasów równoległych jest cała masa.- Zawsze miałeś wyobraźnię większą od głowy, to potem przechodziło na innych - przyznał Wobbler.-Co to ja jeszcze chciałem.aha.Myślę, że powinie­nem dać to.W tym momencie szofer wykazał samodzielność.- Eee.Sir, wie pan, że Zarząd chciał.- zaczął, podchodząc doń.Przerwała mu nagła aktywność Wobblera, który błyskawicznym ruchem trzasnął laską w blat, aż nie dojedzone frytki Bigmaca podskoczyły.- Naucz się wreszcie, do cholery, że to ja ci płacę! Zarządowi też, więc niech czeka! Jeszcze nie do koń­ca jestem martwy, a tego, kim jestem, nie zawdzię­czam słuchaniu prawników! Teraz masz wolne! Sio! - Po czym spokojnie sięgnął do kieszeni, wyjął z niej kopertę i podał ją Johnny’emu.- Nie mam prawa żą­dać od was, abyście wrócili.Miałem tu całkiem niezłe życie, w sumie rzecz biorąc.- Ale.- dodał Johnny, widząc przez szklane drzwi czterech motocyklistów i samochód wjeżdżający na parking.- Przepraszam? - zdziwił się Wobbler.- Następnie miałeś powiedzieć „ale” - wyjaśniłJohnny, obserwując mężczyzn pośpiesznie zbliżają­cych się ku drzwiom.- Faktycznie.Ale jeśli wrócicie, to napisałem ten list.wiesz, komu go oddać.Wiem, że nie powinie­nem tego robić, ale kto zrezygnowałby z takiej oka­zji?! - Wobbler wstał.A raczej próbował, bo za oparcie jego krzesła złapał Hickson, ale cofnął się, widząc wymowny gest laską.- Nigdy się nie ożeniłem ani nie miałem dzieci - dodał Wobbler, wspierając się na lasce.- W sumie nawet nie wiem dlaczego.Jakoś tak.nie wydawało mi się to właściwe.Chcę być znowu młody.gdziekol­wiek.- Wrócimy- powiedział Johnny cicho, ale dobit­nie.- Uczciwie.- To dobrze, ale widzisz.to nie tylko kwestia po­wrotu.Trzeba jeszcze zrobić to, co należy.A potem odszedł ku grzecznie czekającym mężczy­znom w ciemnych garniturach, którzy natychmiast go otoczyli.Bigmac tak się na to zapatrzył, że nawet nie zwrócił uwagi na mieszankę musztardy, keczupu, chili i czegoś wściekle zielonego, która wypłynęła z hamburgera wprost do jego rękawa.- No.- mruknął Yo-less.- Też tak będziemy kie­dyś wyglądać?- Starzy? Pewnie będziemy.- pocieszył go Johnny.- Przecież Wobbler nie może być taki stary! - Big­mac zainteresował się zawartością swojego rękawa.- O rety!- Musimy po niego wrócić! - zdecydował Johnny.- Nie możemy pozwolić mu zostać.- Bogatym? - spytał uprzejmie Yo-less.- Bo na sta­rość to raczej nic nie poradzimy: każdy tak ma.- Jeśli go sprowadzimy, to ten stary.tutaj prze­stanie istnieć - zauważyła Kirsty.- Nie przestanie - uspokoił ją Johnny - ale będzie istniał tylko tutaj, nigdzie więcej.Zresztą myślę, że on w ogóle nie będzie długo istniał.gdziekolwiek.- Co jest w tej kopercie? - spytała Kirsty, gdy wy­szli.Johnny musiał przyznać, że go zaskoczyła - zwy­kle wyglądało to tak, że stwierdzała: „Zobaczymy, co tam jest”, wyjmując mu to z ręki.- To dla Wobblera - wyjaśnił.- Napisał list do samego siebie?! O czym?- A skąd mam wiedzieć?! Nie czytuję cudzej kore­spondencji, zwłaszcza zaklejonej! - zirytował się John­ny i żeby uciąć dalszą dyskusję, wsunął kopertę do wewnętrznej kieszeni kurtki.- Ci kulturyści z zadyszką powinni już skończyć.Chodźcie.- Zarazi - Kirsty najwyraźniej wróciła już do nor­my.- Skoro wracamy do 1941 roku, to może tym ra­zem udalibyśmy się tam odpowiednio przygotowani, co?- Ano - przytaknął Bigmac.- Trzeba się uzbroić!- Raczej właściwie ubrać! - poprawiła go energicz­nie.„Młoda damo.”Godzinę później spotkali się za kaplicą na niewiel­kim, ponurym podwórku, gdzie zostawili wózek.- W porządku, gdzie znalazłeś to wdzianko, John­ny? - powitała go Kirsty.- Dziadek ma na strychu masę różnych rzeczy.To są jego stare spodenki piłkarskie, a pulowery nosi, odkąd go pamiętam.A ten pojemnik jest z 1940 roku, mam w nim wszystkie papiery dotyczące projektu, na wszelki wypadek.Pojemnik jest oryginalny, wtedy noszono w nich maski przeciwgazowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •