[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Banda przedziera się w kierunku Moskwy, ale NKWD nie zasypia gruszek w popiele.Wszystkie mosty na Wołdze zostały zablokowane, łodzie sprawdzone, na każdej przystani zasadzka, wszędzie patrole z psami.Towarzysz Stalin wziął do ręki słuchawkę telefonu.- Towarzyszu Jeżow, co to, nie możecie unieszkodliwić bandy?- Towarzyszu Stalin, postawiliśmy na nogi całe NKWD i wojsko.Ma się rozumieć, że ich schwytamy i rozwalimy na miejscu.Wydaliśmy specjalne rozporządzenie dotyczące przywódczyni bandy.Wkrótce rozwiążemy ten problem, towarzyszu Stalin.XVIMknie Nastia przez atramentową ciemność.Strach ją ogarnia.Słyszała, że szczupaki w Wołdze groźniejsze od rekinów.Mają po dwa metry długości.Ile to musi zeżreć! Odgryzie człowiekowi nogę na kolację.Opowiadano też o sumach-ludojadach, które kryją się w jamach i rozpadlinach.Nocą wypływają pod powierzchnię i zjadają pływaków.Mierzą i po pięć metrów, ważą ze trzysta kilo.Są też w Wołdze bieługi.Też mają około pięć metrów, a ważą tonę.Żyją sto lat i dłużej.Te to żrą.Różnica między nimi a szczupakami taka, że bieługi odgryzają od razu obie nogi.XVIIStarszy major bezpieczeństwa państwowego Boczarow jest wściekły na siebie: już był tak bliski sukcesu! Trzeba było pierwszego wieczoru wziąć tę dziewczynę ze sobą.Taka ładna, elegancka.Widać, że urodzona tancerka.Tylko tłumi w sobie ten instynkt.Gdyby zabrał ją ze sobą, tańczyłaby do upadłego i zapomniała o tych bzdurnych zadaniach specjalnych.Opowiedziałaby, po co Stalin ją przysłał.Ależ Boczarow pokpił sprawę! No i dziewczyna zniknęła z walizeczką i teczkami Dupalina i Gryfa.Jak wpadła na to, gdzie je przechowuje? Jak otworzyła sejf? I kiedy? A potem jakby się zapadła pod ziemię.Albo pod wodę.Boczarow otrzymuje meldunek: rybacy znaleźli plecak zagranicznego pochodzenia.Na plecaku, którego wartość przewyższa cenę rybackiej łodzi, widnieją jakieś wraże napisy.Personel jednostki rozpoznał go.Z takim plecakiem pojawiła się w tych okolicach Nastia.Boczarow w lot zrozumiał, że nastąpiła swoista równowaga.Dziewczyna utonęła.Walizeczka z modułem poszła na dno jak kamień.Jak złoty kamień.Stalin nie może teraz kontrolować systemu łączności.I Boczarow też nie może.No to, gramy dalej.XVIIINasti zdaje się, że wąsaty sum płynie tuż pod nią.Więc co sił pracuje rękami.Nie czuje zimna, jest wytrenowana.Żeby tylko jakaś stalowa klatka dzieliła ją od tych cholernych ryb.Albo żeby umiała ślizgać się po powierzchni wody, jak niektóre pająki o długich nogach.Nastia płynie przytrzymując się kawałka jakiejś belki.Inaczej walizeczka ściągnęłaby ją na dno.Utrzymuje kierunek.Na białą boję, która błyszczy jak gwiazda.Plan jest prosty: dopłynąć do boi i czekać na transport barek.Wołgą często płynie sześć, osiem połączonych barek ciągniętych przez holownik.Wyładowane przeważnie posuwają się pod prąd powoli.Zanurzenie wtedy jest duże, łatwo można dostać się na pokład.Trzeba będzie jakoś się zorientować w ciemności, czy barki płyną załadowane, czy nie.Jeśli puste, to nic z tego.I jeszcze jedno: najbezpieczniej podpłynąć do ostatniej.Ale to tylko teoria.W ciemnościach i tak nic nie widać.Jedyne co pozostaje, to wierzyć w szczęście.A więc plan jest taki: wypłynąć na środek szlaku wodnego, wdrapać się na burtę ostatniej barki w konwoju i przebyć dwieście kilometrów w górę rzeki.Tam skoczyć do wody, przepłynąć na prawy brzeg i zejść w dół rzeki do Mostu Aleksandrowskiego.Do rozjazdu na 913 kilometrze.XIXPrzepłynął statek pasażerski.W dół rzeki.Usłyszała głośną muzykę.Walc “Fale Amuru”.Tu, nad Wołgą.Na pokładach nikogo.Pewnie połowa kajut też pusta.Sezon się kończy.Statek wzburzył nurt.Nastia siedzi okrakiem na boi.W górę rzeki wolno płynie konwój złożony z sześciu barek.Nastia ruszyła za nim, wypłynęła daleko na farwater, ale wróciła.Zapach benzyny czuć było na kilometr.Jakieś ropopochodne świństwo.Pewnie z Morza Kaspijskiego przez Astrachań, a teraz Wołgą na północ.Na takiej barce nie ma się jak ukryć.Przepłynął kolejny statek pasażerski.Tym razem w górę rzeki.Z niego też dobiegły Nastię dźwięki muzyki - tym razem “Pożegnanie Słowianki”.Ale pasażerski odpada.O, znów holownik.W dobrym kierunku.Nastia ześliznęła się z boi i wypłynęła na farwater.Holownik sunie wolno, ale ona musi zdążyć dopłynąć na środek toru wodnego, zanim konwój ją minie.Trzeba znaleźć się tuż za nim.Wyprzedzać barek też nie ma sensu, bo można dostać się pod koła napędowe.Fale rzucają Nastią.Spada na nią deszcz wodnego pyłu.Ależ nurt jest wzburzony! Nie ma pojęcia, jak daleko dopłynęła.Ma wrażenie, że trwa to całe wieki.A jak odwróci głowę, wydaje się, że boja tuż-tuż, a Nastia wcale się nie posuwa.Jednak miała szczęście.To prawda, co mówią, że dobremu człowiekowi lepiej się wiedzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]