[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprawdzie i dzi-siaj, jak co dzień, „San Antonio” zbliża się do „Trinidadu” z raportem i po zwykłe rozkazy,lecz po raz pierwszy Juan de Cartagena nie ukazuje się osobiście na pokładzie przy przepi-sowym salucie.Zamiast stawić się sam posyła kwatermistrza, który pozdrawia admirałasłowami: „Dios vos salve, señor capitan y maestre”.Magellan ani przez chwilę nie łudzi się, iżby nieprawidłowe to pozdrowienie wynikłomimo woli i było tylko przez przypadek błędne.Jeżeli właśnie Juan de Cartagena używa wstosunku do niego zwrotu „capitan”, a nie „capitan-general”, ma to wobec całej floty zna-czyć, że „conjuncta persona” Juan de Cartagena nie uważa Magellana za zwierzchnika.Na-tychmiast więc admirał każe powiedzieć Juanowi de Cartagena, że ma nadzieję, iż w przy-szłości witany będzie w sposób nakazany i właściwy.Lecz teraz i Juan podnosi przyłbicą.Chłodno przesyła odpowiedź, iż żałuje, ale tym razem powitanie kazał wygłosić najlepsze-mu marynarzowi z załogi, a na przyszły raz może się zdarzyć, iż będzie to tylko chłopakokrętowy, Przez trzy dni „San Antonio” – widoczny z dala dla całej floty – odstępuje wogóle od zwyczajnego pozdrowienia, aby wszystkim okazać, że kapitan jego nie uznaje nie-ograniczonej dyktatury portugalskiego komendanta.Zupełnie otwarcie – a przynosi to za-szczyt Cartagenie, że nigdy, jak to często opowiadano, nie był skrytym a podstępnym zdraj-cą – hiszpański hidalgo rzuca Portugalczykowi pod nogi żelazną rękawicę.*Charakter człowieka poznaje się najlepiej przez jego postępowanie w decydujących chwi-lach.Dopiero niebezpieczeństwo ujawnia w człowieku ukryte siły i zdolności; wszystkiezacienione właściwości, leżące w temperaturze umiarkowanej pod powierzchnią wymier-ności, zarysowują się plastycznie w takich krytycznych momentach.Reakcja Magellana haniebezpieczeństwo jest zawsze jednakowa.Gdy chodzi o doniosłe postanowienie, Magel-lan staje się zawsze w niesamowity sposób milczący i zimny.Zdawałoby się, że zamarza.Nawet najordynarniejsza obraza nie pozwala rozbłysnąćjego oczom skrytym pod krzaczastymi brwiami, ani jeden nerw nie drga wokół ocienionychust.Trzyma mocno w ręku cugle swego temperamentu, lecz owa lodowatość czyni mu spra-wy tak przezroczystymi, jak gdyby były z kryształu; opancerzając się w mroźne milczenie,Magellan przemyśla i najlepiej oblicza swe plany.Nigdy w życiu nie zadał ciosu gorączko-wo lub nazbyt śpiesznie; długie, głuche, ponure milczenie zbiera się niby chmura, zanimuderzy z niej grom.Tym razem admirał również milczy; kto go nie zna – a Hiszpanie jeszcze go nie znają! –mógłby przypuścić, że nie dosłyszał wyzwania Cartageny.Lecz w rzeczywistości Magellanjuż się szykuje do odwetu.Wie, że kapitana okrętu większego i lepiej uzbrojonego nie moż-na gwałtem na środku otwartego morza odwołać ze stanowiska.Cierpliwości zatem, cier-pliwości! Raczej udawać głuchego, raczej – obojętnego! Dlatego Magellan milczy wobecdoznanej obrazy, jak tylko on to potrafi: z zaciekłością fanatyka, z wytrwałością chłopa i znamiętnością gracza.Załoga widzi go spokojnie chodzącego po „Trinidadzie”, pozornie za-absorbowanego codziennymi a drobnymi wydarzeniami na statku.Brak powitania i wie-czornej formułki życzeń ze strony „San Antonio” zdaje się wcale go nie gniewać, a kapita-nowie nagle z pewnym zdziwieniem dostrzegają w tym zagadkowym człowieku jak gdybyskłonność do ustępstw: po raz pierwszy bowiem z okazji ciężkiego uchybienia powinnościjednego z żołnierzy admirał zwołuje wszystkich czterech kapitanów na statek w roli współ-doradców.A więc jednak jakąś mu nieprzyjemnie – rozumują natychmiast wezwani – że takwrogo usposabia przeciwko sobie swych towarzyszy.Widocznie od chwili, gdy się okaza-ło, że kierunek jest błędny, uznał, iż lepiej zrobi radząc się starych doświadczonych kapita-nów zamiast traktować ich jako „quantité négligeable”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]