[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, walczyłby, żebyś to ty wstąpił na Tron niezależnie od tego, co postanowi Dywinarcha, ale gdyby Goda była legal­nym Następcą, miałaby wielu zwolenników.- Mówiąc prawdę, Koro, nie obchodzi mnie to - odparł.Posłał jej zmęczony uśmiech.- Posłuchaj, jak polityka wkrada się do naszej rozmowy.Czy naprawdę kiedyś myślałaś, że intrygi nigdy nie wkradną się do twego serca? Czy uważałaś, że najważ­niejsza jest przyjaźń? Posłuchaj nas teraz.- Nigdy nie myślisz o Tronie, prawda? - rzekła.- W koń­cu tylko tobie jest przeznaczone na nim zasiąść.Miło zacisnął zęby i patrzył na rzekę.Kora zaczęła żałować swoich słów, ale powiedzenie jeszcze czegoś było zbyt wielkim ryzykiem.W końcu przytuliła się do niego.Wydawał się zdziwiony, a potem wolno otoczył ją ramieniem.Robił to tysiące razy, jednak teraz była boleśnie świadoma każ­dego jego ruchu.Gwiazdy świeciły jasno.Nad nimi Serce wypa­lało dziurę w niebie.- Ludzie się dziś na nas gapili.- Puścił ją.Nagle poczuła się nieszczęśliwa.- Ale teraz się nie gapią.- Chwyciła jego rękę i ponownie położyła na swej talii.I chociaż ledwo czuła jego palce przez gorset, wiedziała, że się zacisnęły.- Tak.Nikt nas nie może zobaczyć, co? - Obrócił ją powoli, aby stali twarzą w twarz.W zagłębieniu jego szyi lśnił szpon, gotowy przebić skórę.W świetle gwiazd nie było widać zieleni twarzy; wilgotne, purpurowe loki spadały na czoło.- Widzieli, że wyszliśmy razem.Wiesz, co sobie pomyślą.Czy może być bardziej soczysta.- przypomniała sobie Kora.- Na Moc! - Przyciągnął ją do siebie.- Czy nas to obchodzi? Czy obchodzi nas, że cały świat się dowie?Położyła mu głowę na piersi.- Że.Przerwał, jakby go ugodzono.Na policzku czuła jego płytki i szybki oddech.Jego ramiona zacisnęły się kurczowo wokół niej.Do diabła z tą suknią! Bała się oderwać twarz od jego koszuli.Jedwab był tak cienki, że jego obojczyk odciskał się na jej policzku, parzył skórę.- Miło, nie mogę tego znieść - wyszeptała.- Czego?- Że cię kocham.Minuty mijały.Westchnął, a jego oddech oszołomił ją swym zapachem.- Jak długo o tym wiesz?- Jakieś trzy godziny.- Odważyła się pocałować go w szyję.Słony pot pojawiał się wszędzie tam, gdzie spoczęły jej usta.Był ostry i kwaśny, gorący i słodki.Czy sól mogła być słodka? - Odkąd zrozumiałam, dlaczego tak bardzo za tobą tęskniłam.Dlaczego przechodziły mnie ciarki za każdym razem, kiedy o tobie myślałam.- Wy, śmiertelni jesteście mniej wstrzemięźliwi od nas - szepnął, pół żartujcie, pół chwaląc.- A ja myślę, że wiedziałem, byłem pewien, od miesięcy.Odkąd Pli rzucił mi to w twarz, jak zarzut.Po twojej picrwszej wizycie pokłóciliśmy się.- Co to miało ze mną, wspólnego?- Kłóciliśmy się o ciebie.O mój związek z tobą.- Och - Kora zadrżała.- I co powiedział?- Obraził mnie.Oskarżył mnie o zdradę auchresh jako rasy, a w szczególności lesh kervayim.Ale ten zarzut wcale nie byłby taki straszny, gdyby wypowiedział go inaczej.Zranił mnie tak mocno dlatego, że.że to była prawda.- Jego usta powoli pieściły jej włosy.Potem poczuła palce pod brodą, unoszące jej twarz.Zanim ich usta się spotkały, Miło przewrócił oczami.Wybuchnęła śmiechem, szybko tracąc oddech.- Nie patrz tak na mnie!Przejechał dłonią po jej włosach, uśmiechał się lekko.- Wybacz.Właśnie do mnie dotarło, że nigdy przedtem na ciebie nie patrzyłem.Nie to chciałem powiedzieć! Chodzi mi o to, że nigdy nie dostrzegałem, jaka jesteś piękna.Bez przebrania.Podniecona.- Nigdy nie było nikogo innego.Nikogo oprócz ciebie.- Dla mnie też nie.Nie od czasów Pli w Wietrznych Nie­biosach - poprawił się - Nigdy.Nigdy nie było nikogo takiego jak ty.Objęła go za szyję i pocałowała.Odpowiedział niemal z szokującą wprawą.Płonęła.Nie, topiła się jak śnieg w ciepłym pokoju.Nie mogła znieść takiej ekstazy dłużej niż kilka sekund.Zapomniała o problemach.Czas zwolnił, kiedy stali na balkonie kończącym spiralne schody nad Chromem, połączeni ustami przez te krótkie, szybkie pocałunki.Nie wiedziała, czyje serce waliło mocniej.Nogi jako ostatnie odmówiły jej posłuszeństwa.Kiedy ugięły się pod nią, z westchnieniem złapała się Miło.Wiklinowa podłoga skrzypiała.- Czy możemy to robić? - szepnęła.- Auchresh i śmier­telnik?- Czy to możliwe? Czy to dozwolone? - zakpił Miło.- O tym rozmyślałem przez dwa najpiekielniejsze miesiące życia.Robimy to.Potrzebujesz lepszego dowodu?- Ale nie sprawdziliśmy do końca - judziła Kora.Miło wybuchnął śmiechem tak głośnym, że musiała zatkać uszy.Kiedy się uspokoił, zaproponował absolutnie sprośne rozwiązanie tego problemu.I umilkł.Kora zrozumiała, że czekał na jej zgodę.Znów go pocałowała.W jej żyłach mieszały się ogień i lód.- Bóg czy nie, auchresh czy nie, niczego bardziej nie pragnę niż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •