[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nekros najwyraźniej bawił się nim, choć być może to Kryli zaaranżował ostatni podstęp.Nadzieje czarodzieja się rozwiały.Może tak będzie lepiej.W końcu, czy kiedyś nie myślał, że jego śmierć może posłużyć tym, którzy z jego powodu zginęli? Czy w końcu nie zaspokoi to jego poczucia winy?Rhonin wisiał tak w łańcuchach, ponieważ nie był w stanie zrobić nic innego.Nie zwracał uwagi na przemijanie czasu ani na odgłosy orków kończących przygotowania do wyjazdu.Kiedy tego zapragnie, Nekros przyjdzie po niego i albo zabierze go ze sobą, albo, co bardziej prawdopodobne, przesłucha po raz ostatni i zabije.A Rhonin nie jest w stanie nic zrobić.W pewnej chwili zamknął oczy, opanowało go zmęczenie i zapadł w łagodną drzemkę.Rhonin śnił o wielu rzeczach - smokach, ghulach, krasnoludach.i Vereesie.Sny o elfce uspokoiły jego wzburzone myśli.Znał ją bardzo krótko, lecz jej twarz coraz częściej pojawiała się w jego myślach.W innym miejscu i czasie może poznałby ją lepiej.Elfka znalazła się w samym centrum snów Rhonina, słyszał nawet jej głos.Wołała go po imieniu, najpierw z oczekiwaniem, a kiedy nie odpowiedział, z naleganiem.- Rhonin! - Jej głos stał się odległy, był tylko szeptem, ale jednocześnie wydawał się być bardziej rzeczywisty.- Rhonin!Tym razem jej wołanie rzeczywiście obudziło go ze snów, z drzemki.Rhonin z początku walczył z tym, gdyż wcale nie chciał powrócić do rzeczywistości celi i nieuniknionej śmierci.- Nie odpowiada - szepnął inny głos, wcale nie tak łagodny i melodyjny jak Vereesy.Czarodziej rozpoznał go, a to jeszcze bardziej zbliżyło go do rzeczywistości.- Może w taki sposób mogą go więzić tylko przy pomocy kajdan, nawet nie za kratami? - odrzekła elfka.- Wygląda na to, że powiedziałeś nam prawdę.- Nie skłamałbym wam, łagodna pani! Nie skłamałbym wam!I ten właśnie piskliwy głos uczynił to, czego dwóm pozostałym się nie udało.Rhonin odrzucił ostatnie resztki snu, i z trudem powstrzymał się od głośnego krzyku.- W takim razie zróbmy to - mruknął krasnolud Falstad.Następujące po tym odgłosy kroków świadczyły, że krasnolud i pozostali zbliżali się do niego.Otworzył oczy.Vereesa i Falstad rzeczywiście weszli do pomieszczenia, piękna twarz elfki była zatroskana.Łowczyni trzymała w ręku wyciągnięty miecz, a na szyi miała coś, co bardzo przypominało medalion, który otrzymał od Skrzydeł Śmierci.Ten jednak miał pośrodku szkarłatny klejnot, podczas gdy tamten był czarny jak dusza złego lewiatana.Stojący obok niej krasnolud schował młot burzy.Jako broń nosił długi sztylet, którego czubek dotykał gardła skrzywionego Krylla.Widok tej dwójki, szczególnie Vereesy, napełnił serce Rhonina nadzieją.Za niewielką drużyną ratunkową w zupełnej ciszy uformował się ognisty golem.- Uważajcie! - krzyknął przestraszony czarodziej głosem schrypniętym od zbyt wielu poprzednich krzyków.Vereesa i Falstad rzucili się na boki, kiedy potężna szkieletowa postać sięgnęła po nich.Wyrzucony przez krasnoluda Kryli poleciał w stronę tej samej ściany, do której przykuty był Rhonin.Goblin zaklął, kiedy odbił się od twardej skały.Falstad wstał pierwszy, rzucił sztyletem w golenia - który całkowicie zignorował ostrze, które odbiło się od kostnej zbroi - i wyjął młot burzy.Zamachnął się na nieludzkiego strażnika, a w tym czasie Vereesa zerwała się na równe nogi, żeby przyłączyć się do ataku.Rhonin był wciąż osłabiony i mógł tylko patrzeć.Łowczyni i krasnolud zaszli demonicznego przeciwnika z obu stron, próbując zmusić golema do popełnienia fatalnej w skutkach pomyłki.Rhonin jednak wątpił, by udało im się zabić istotę zwykłym sposobem.Pierwszy zamach Falstada zmusił potwora do cofnięcia się o krok, ale przy drugim golem chwycił górną część rękojeści młota.Jeździec gryfów zaangażował się w koszmarną próbę sił, kiedy golem próbował go do siebie przyciągnąć.- Ręce! - wykrztusił mag.- Uważajcie na ręce!Płonące palce bez ciała sięgnęły po Falstada, gdy znalazł się w ich zasięgu.Zdesperowany krasnolud wypuścił swój cenny młot i odturlał się z bezpośredniego zasięgu wroga.Vereesa rzuciła się do przodu i zadała pchnięcie.Jej elfie ostrze niewiele zdziałało przeciwko przerażającej zbroi, która z łatwością je odbiła.Golem odwrócił się do niej i rzucił w nią młotem burzy.Łowczyni zręcznie uskoczyła w bok, ale zaraz odkryła, że jest jedyną osobą, która ma jakąkolwiek obronę przed nieludzkim strażnikiem.Vereesa pchnęła jeszcze dwa razy, za drugim razem niemal tracąc broń.Golem, najwyraźniej niewrażliwy na bronie sieczne, za każdym razem próbował uchwycić miecz za ostrze.Jego przyjaciele przegrywali, a Rhonin nie zrobił nic, by im pomóc.Robiło się coraz gorzej.Odzyskawszy równowagę, Falstad próbował podnieść młot.Usta nieludzkiego wojownika otworzyły się nienaturalnie szeroko.Przeraźliwa chmura czarnego ognia niemal otoczyła Falstada.W ostatniej chwili udało mu się odturlać, ale jego ubranie zostało osmalone.Co oznaczało, że Vereesa samotnie pozostała na drodze golema.Rhonina niemal rozrywała frustracja.Ona zginie, jeśli on nic nie zrobi.Wszyscy zginą, jeśli nic nie zrobi.Musiał się uwolnić.Zbierając wszystkie swoje siły, zmaltretowany mag przywołał zaklęcie.Kiedy golem był zajęty, Rhonin miał szansę skoncentrować się na swoich wysiłkach.Potrzebował tylko chwilki.Sukces! Trzymające go kajdany rozerwały się i uderzyły o ścianę.Oddychając ciężko, Rhonin przeciągnął się raz i skoncentrował na golemie.Jakiś ciężar uderzył Rhonina w plecy.Intensywny nacisk na gardło odciął mu dopływ powietrza.- Niegrzeczny, niegrzeczny czarodziej! Nie wiesz, że masz umrzeć?Kryli otoczył ramieniem gardło Rhonina, co zupełnie go zaskoczyło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]