[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To nie jest najlepsze słowo – zauważył.Kestrel potrząsnęła głową i ciężkie loki opadły jej na twarz.– Zwykle czesze mnie Lirah – wymamrotała.Arin nabrał tchu, jakby chciał coś powiedzieć.Ale nie powiedział.Dopiero po dłuższej chwili usłyszała jego bardzo cichy głos.– Mogę to zrobić.– Co?– Mogę ci zapleść włosy.– Ty?– Tak.Krew załomotała jej w skroniach.Kestrel otworzyła usta, nim jednak odzyskała głos, Arin przeszedł przez pokój i zanurzył dłonie w jej włosach.Jego palce zaczęły tańczyć.Cisza w pokoju wydawała się Kestrel dziwna.Zdawało się, że każdy dotyk i gest Arina powinien mieć jakiś dźwiękowy podkład.Na przykład kiedy muskał kciukiem jej szyję.Albo kiedy wyprostował jeden z loków i przypiął go na miejscu.Albo kiedy przesunął jeden z cienkich niczym wstążka warkoczy na jej policzek… Każdy ruch rezonował w Kestrel niczym muzyka i przez chwilę dziwiła się, czemu nie słyszy żadnych dźwięków.Odetchnęła powoli.Arin znieruchomiał.– Ukłułem cię?– Nie.Spinki i szpile do włosów znikały z toaletki w zaskakującym tempie.Kestrel patrzyła, jak cienkie warkoczyki stają się częścią większych, jak Arin przeplata je dołem i wyciąga, tworząc coraz bardziej skomplikowaną konstrukcję.Pociągnął coś lekko.Poprawił.Wygładził.Mimo iż samej Kestrel w zasadzie nie dotykał, bo włosy nie były przecież unerwione, miała wrażenie, jakby otulała ją cienka, połyskliwa zasłona, zaćmiewająca jej wzrok i sprawiająca, że ramiona pokryły się gęsią skórką.– Gotowe – powiedział Arin.Kestrel patrzyła, jak jej odbicie unosi dłoń, by dotknąć głowy.Nie miała pojęcia, co powiedzieć.Arin cofnął się, chowając dłonie do kieszeni.Kiedy popatrzyli na siebie w lustrze, jego twarz złagodniała jak wtedy, gdy Kestrel grała dla niego na fortepianie.– Ale… ale jak… – wydusiła.Arin się uśmiechnął.– W jaki sposób kowal nauczył się czegoś tak nietypowego?– Och.Cóż, tak.– Kiedy byłem mały, moja starsza siostra mnie do tego zmuszała.Chciała zapytać, gdzie teraz jest jego siostra, i nagle wyobraziła sobie najgorsze.Coś w jego oczach potwierdziło jej obawy, jednak mężczyzna nie przestał się uśmiechać.– Oczywiście serdecznie tego nienawidziłem – ciągnął.– Tego, jak mi rozkazywała, i tego, że jej na to pozwalałem.Teraz… Teraz to miłe wspomnienie.Dziewczyna podniosła się i stanęła przed Arinem.Dzieliło ich od siebie krzesło.Nie była pewna, czy powinna być wdzięczna za tę przeszkodę, czy raczej się na nią wściekać.– Kestrel, jeśli naprawdę musisz iść na ten bal, zabierz mnie ze sobą – poprosił Arin.– Nie rozumiem cię – odrzekła, coraz bardziej sfrustrowana.– Nie rozumiem tego, co mówisz, tego, jak się zmieniasz, tego, że zachowujesz się raz tak, a raz inaczej.– Czasami sam siebie nie rozumiem.Wiem jednak, że dziś w nocy chcę być z tobą.Kestrel pozwoliła, by te słowa odbijały się przez chwilę echem w jej umyśle.Była w nich pewność i siła.Bezwiedna melodia.Ciekawiło ją, czy mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że każde, najprostsze nawet słowo, które wypowiada, zdradza go i obnaża.Nie mówił.Śpiewał.A może wiedział i to wykorzystywał?– Jeśli uważasz, że udział w balu to głupi pomysł, musisz też być świadom, że zabranie cię tam jest jeszcze głupsze – zauważyła.Arin wzruszył jednym ramieniem.– Może.A może pokażesz wszystkim zebranym to, o czym obydwoje wiemy.Że niemasz nic do ukrycia.Żona gubernatora, Neril, tylko na krótką chwilę zastygła w bezruchu, widząc Kestrel wśród witających się z nią gości.Na szczęście gubernator bardzo cenił generała Trajana i polegałna nim w wielu kwestiach, a to sprawiło, że Neril musiała bardzo uważać, żeby nie urazić córki największego sojusznika męża, a Kestrel o tym wiedziała.– Moja droga! – wykrzyknęła Neril.– Wyglądasz olśniewająco.Wcale nie patrzyła na dziewczynę.Jej oczy niemal od razu spoczęły na stojącym kilka kroków za nią Arinie.– Dziękuję.Uśmiech żony gubernatora był chłodny i wymuszony.– Lady Kestrel, czy mogłabym prosić cię o przysługę? – zapytała, wciąż nie spuszczając wzroku z Arina.– Połowa niewolników mi się pochorowała.– Naprawdę? Tak wielu?– Och, część na pewno udaje.Ale nawet jeśli wymierzę im karę, to i tak w niczym mi to dzisiaj nie pomoże.Wybatożony niewolnik nie da rady służyć moim gościom, a jeśli nawet da, to i tak będzie wyglądał fatalnie.Kestrel nie podobał się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa.– Lady Neril…– Mogłabym pożyczyć na dziś twojego niewolnika?Kestrel wyczuła napięcie Arina, jakby mężczyzna stał tuż obok niej.– Mogę go potrzebować – oznajmiła.– Potrzebować? – Głos Neril opadł do szeptu.– Kestrel, staram się wyświadczyć ci przysługę.Wyślij go do kuchni, zanim zacznie się bal i zobaczy go więcej osób.Wątpię, żeby mu to przeszkadzało.Tłumacząc słowa gospodyni na herrański, Kestrel obserwowała Arina i doszła downiosku, że pomysł siedzenia w kuchni wcale, ale to wcale mu się nie podoba.A jednak, gdy odezwał się, jego głos brzmiał pokornie.Mówił po valoriańsku, jakby przestało mu zależeć na tym, czy ktoś dowie się, że biegle zna język wroga.– Pani – skłonił się lekko Neril – nie znam drogi do kuchni i podejrzewam, że z łatwością zgubiłbym się w tym jakże wielkim domu.Jeden z twoich niewolników mógłby mniezaprowadzić, jednak wszyscy zdają się zajęci i…– Tak, tak, dobrze.– Neril niecierpliwie machnęła dłonią.– Przyślę kogoś.Niebawem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •