[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy przychodzą i przechodzą z brzemionami nadziei i cierpienia.I widzę wielu chwiejących się, bo cierpienie jest zbyt wielkie, a nadzieja jako pierwsza wyśliznęła się z brzemienia – z brzemienia zbyt ciężkiego – i rozbiła się o ziemię.Widzę też wielu padających na skraju drogi, zepchniętych przez innych – silniejszych lub szczęśliwszych, bo niosących mniejszy ciężar.Widzę też wielu takich, którzy czują się opuszczeni przez przechodzących i są nawet deptani.Czując, że giną, zaczynają nienawidzić i złorzeczyć.Biedne dzieci! Pośród tych wszystkich, którym życie zadało cios, którzy przechodzą lub upadają, Moja Miłość rozmyślnie rozsiała litościwych Samarytan, dobrych lekarzy, światła wśród nocy, głosy w milczeniu.[Uczyniłem tak] po to, aby słabi i upadający znaleźli pomoc, ujrzeli znów Światło, na nowo usłyszeli Głos, który mówi: „Ufaj.Nie jesteś sam.Nad tobą jest Bóg.Z tobą jest Jezus”.Umieściłem celowo tych działających z miłością, aby Moi biedni synowie nie umierali dla Mnie w duchu, tracąc ojcowskie mieszkanie, i aby nadal wierzyli we Mnie, Miłosierdzie, widząc Moje odbicie w Moich sługach.Jednakże.O, boleści, która wywołujesz krwawienie rany serca takie, jak wówczas, gdy została otwarta na Golgocie! Cóż widzą Moje Boskie oczy? Czyż nie ma już kapłanów wśród przechodzących niezliczonych tłumów?.Dlaczego serce Mi krwawi? Czy seminaria są puste? Czy nie rozbrzmiewa już w sercach Moje Boskie wezwanie? Czy serce człowieka nie jest już zdolne go usłyszeć? Nie.W ciągu wieków będą seminaria, a w nich – lewici.Wyjdą z nich kapłani, bo w wieku młodzieńczym Moje wezwanie odbije się niebiańskim echem w licznych sercach i one podążą za nim.Ale inne, inne.inne głosy przyjdą wraz z młodością i dojrzałością i Mój Głos zostanie zagłuszony w tych sercach: Mój Głos, który przez wieki mówi do Swoich sług, aby byli zawsze tym, czym wy teraz jesteście: apostołami w szkole Chrystusa.Szata została.Kapłan umarł.U wielu, w ciągu wieków, to się dokona.Jako cienie zbyteczne i mroczne nie będą już ani podnoszącą dźwignią, ani ciągnącym sznurem, ani źródłem gaszącym pragnienie, ani odżywczym ziarnem, ani wspierającym sercem, ani światłem w ciemności, ani głosem, który powtarza to, co mówi do nich Nauczyciel.Dla biednej ludzkości staną się ciężarem zgorszenia, brzemieniem śmierci, pasożytem, zgnilizną.To straszne, ale największych przyszłych Judaszów będę miał zawsze i wciąż wśród Moich kapłanów!Przyjaciele, jestem już w Chwale, a jednak płaczę.Lituję się nad tymi niezliczonymi tłumami i nad trzodami – bez pasterzy lub ze zbyt małą ich ilością.To bezgraniczna litość! Przysięgam więc na Moją Boskość: Ja dam im chleb, wodę, światło, głos – to, czego nie chcą już dawać wybrani do tego dzieła.W ciągu wieków będę powtarzać cud [rozmnożenia] chlebów i ryb.Kilkoma wzgardzonymi rybkami i znikomymi kawałkami chleba: przy pomocy dusz pokornych, [dusz osób] świeckich, nakarmię bardzo wielu i zostaną nasyceni.Tak będzie w przyszłości, albowiem „żal Mi tego ludu” i nie chcę, żeby zginął.Błogosławieni, którzy zasłużą na to, by być takimi.Nie dlatego błogosławieni, że będą tacy, lecz dlatego że zasłużą na to przez miłość i ofiarę.A najbardziej błogosławieni będą ci kapłani, którzy pozostaną apostołami: [będą] chlebem, wodą, światłem, głosem, odpoczynkiem i lekiem dla Moich biednych dzieci.Będą jaśnieć w Niebie szczególnym światłem.Ja wam to przysięgam: Ja, który jestem Prawdą.Wstańcie, przyjaciele, i podejdźcie do Mnie, żebym was nauczył jeszcze modlitwy.Ona odżywia siły apostoła, bo jednoczy go z Bogiem.»Potem Jezus wstaje i idzie ku schodom.Kiedy jest już przy nich, odwraca się i patrzy na mnie.O! Ojcze! Patrzy na mnie! Myśli o mnie! Szuka Swego małego „głosu”.Radość płynąca z obcowania z przyjaciółmi nie powoduje, że o mnie zapomina! Patrzy na mnie ponad głowami uczniów i uśmiecha się.Podnosi rękę, żeby mnie pobłogosławić, i mówi: «Pokój niech będzie z tobą!»16.ZMARTWYCHWSTAŁY JEZUS W GETSEMANI[por.J 20,30-31]Napisane 11 kwietnia 1947 r.A, 11996-12040Apostołowie nakładają płaszcze i pytają:«Dokąd idziemy, Panie?»Ich sposób mówienia nie jest już taki poufały, jak przed Męką.Można by rzec, że mówią z duszą klęczącą.To coś więcej niż postawa ciał, które wciąż pozostają nieco pochylone w szacunku dla Zmartwychwstałego; coś więcej niż powściągliwość, gdy Go dotykają; coś więcej niż trwożliwa radość, kiedy On ich dotyka, głaszcze, całuje lub zwraca się do każdego z nich z osobna.Widać to w całym ich wyglądzie.To coś, czego nie da się opisać.To się ujawnia, choć nie wyrażają tego samym tylko ciałem.Bo to ich duch nie może już stać się tym, czym był przedtem w relacjach z Nauczycielem, i dostosowuje do tego nowego odczucia każdy ludzki gest.Wcześniej Jezus był „Nauczycielem”.Był Nauczycielem, który – jak wierzyli – jest Bogiem.Jednak dla ich zmysłów był zawsze człowiekiem.Teraz jest „Panem”.Jest Bogiem.Aby w to wierzyć, niepotrzebne są już akty wiary.Oczywistość zniosła tę potrzebę.On jest Bogiem.To Pan, któremu Pan powiedział: „Siądź po Mojej prawicy”, i ogłosił to słowami i cudem Zmartwychwstania.To Bóg jak Ojciec.To Bóg, którego – po otrzymaniu od Niego tak wiele – opuścili ze strachu.Patrzą na Niego wciąż z pełną szacunku czcią, z jaką prawdziwie wierzący spogląda na Hostię promieniującą z wnętrza monstrancji lub na Ciało Chrystusa, podnoszone przez kapłana w codziennej Ofierze.Ich spojrzenie – pragnące oglądać oczekiwanego Umiłowanego jeszcze piękniejszego niż był w przeszłości – ujawnia, że nie ośmielają się patrzeć, nie mają śmiałości choćby na chwilę na Niego spojrzeć.Miłość skłania ich do ściągania na siebie uwagi Umiłowanego, lęk natomiast sprawia, że natychmiast spuszczają powieki i głowy, jakby Jego blask ich oślepiał.W istocie bowiem Jezus, Jezus Zmartwychwstały, zarazem jest i nie jest taki sam [jak dawniej].Gdy się dobrze przypatrzeć – jest inny.Te same rysy twarzy, kolor oczu i włosów, postawa, ręce i stopy, a przecież – inne.Te same gesty i głos, a jednak – inne.Prawdziwe ciało, a przecież jakby wchłania padające na nie teraz światło zachodzącego słońca, którego ostatnie promienie wnikają do wnętrza przez otwarte okno.Jego wysoka postać rzuca cień.A jednak jest inny.Nie stał się dumny ani niedostępny, ale jest inny.Roztacza nowy wieczny majestat tam, gdzie przedtem królowało uniżenie, skromny wygląd, tak że czasem niestrudzony Nauczyciel wydawał się wyczerpany.Znikło wychudzenie ostatniego czasu.Brak już oznak fizycznego i psychicznego znużenia, które Go postarzało.Pozbył się spojrzenia zatroskanego, błagalnego, które pytało bez słów: „Dlaczego Mnie odtrącacie? Przyjmijcie Mnie.” Chrystus Zmartwychwstały wydaje się wyższy i silniejszy, wolny od jakichkolwiek obciążeń, pewny, zwycięski, majestatyczny i Boski.Nawet kiedy okazywał moc, czyniąc największe cuda, lub dostojeństwo w ważnych chwilach Swego nauczania, nigdy nie był taki, jak teraz – jako Zmartwychwstały w chwale.Nie promieniuje światłem.Nie.Nie wydziela światła, tak jak w chwili Przemienienia lub w pierwszych zjawieniach się po Zmartwychwstaniu.Jednak wydaje się świetlisty.To prawdziwe Ciało Boga, piękne jak ciała uwielbionych.Przyciąga i równocześnie onieśmiela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]