[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem jako kuriera odnotowywano Henrika Russa, lecz podpis konsula się zmienił.W zamierzeniu miał zapewne przypominać oryginał, ale tak nie było.- Od tej pory Henrik Russ, a może Georg Wetlev, podpisywał się za konsula, ufając, że bankier jest już za stary, by odkryć fałszerstwo.Wciąż twierdzą, że Tiril miewa się dobrze.- A więc zabierali pieniądze Tiril do własnej kieszeni - z goryczą rzekł Móri.- Głównej sumy nie ruszono, sprzeniewierzyli tylko odsetki - uspokoił go Erling.- Pani Agato, czy sądzi pani, że możemy przyprowadzić tu Tiril, aby pieniądze mogły jej zostać wypłacone? W obecnej sytuacji istnieje ryzyko, że Henrik Russ w jakiś sposób zdoła wyciągnąć całą kwotę.- Uważam, że powinna tu przyjść - odparła gospodyni.- Mój pan na pewno by to sobie cenił.- Czy napisano, kiedy można uruchomić pieniądze? - zainteresował się Móri.Erling sprawdził.- Chodzi ci o to, co lichwiarz powiedział konsulowi? Że szczęściem nie „ta druga dziewczyna”, czyli Tiril, umarła? Rzeczywiście, jest klauzula.Zobaczmy.Pełna suma może zostać wypłacona Tiril, kiedy ukończy ona dwadzieścia lat.Już skończyła.A gdyby zmarła wcześniej, cała suma miała przypaść przybranym rodzicom.A więc dlatego konsul przyszedł do jej pokoju z długą chustką czy też czymś podobnym! Jak zwykle brakowało mu pieniędzy.Zmitygował się jednak, nie chciał posuwać się do morderstwa.Móri, jesteś taki nieobecny, o czym myślisz?Móri podniósł głowę.- O Tistelgorm.W jaki sposób baśń łączy się z zamczyskiem.Ojciec Theresy mówił, że obie baśnie wiążą się ze sobą, choć dotyczą różnych epok.- Wiem, o co ci chodzi.- Bardzo chciałbym poznać wiedzę dwóch czarnoksiężników na temat „morza, które nie istnieje” i tej niezwykłej kuli.Ale jak się tego dowiedzieć?- No właśnie, w tym kłopot.Theresa nic na ten temat nie wie.- Zastanawiam się.- Móri zapatrzył się w dał.- Zastanawiam się, czy mogę kogoś poprosić o radę.- Uważam, że powinieneś to zrobić - odparł Erling, nie rozumiejąc, co przyjaciel ma na myśli.- Już raz w tym tygodniu mi pomogli - mówił Móri do siebie.- Ale może wystawiam ich na zbyt ciężką próbę.- Powinniśmy chyba zakończyć nasze sprawy w tym miejscu - upomniał go Erling.Móri powrócił do rzeczywistości.W drodze powrotnej Erling, czując przypływ nowej energii, spytał:- Czy nie uważasz, że sporo się wyjaśniło?- Ależ skąd! - zaprzeczył Móri.- Moim zdaniem cała ta historia staje się coraz bardziej zawikłana.- Mam na myśli prześladowców Tiril, tego, kto się za tym kryje.Chcę powiedzieć, że są trzy grupy osób, które wiedziały o narodzinach dziecka.Oczywiście wykluczam akuszerkę i pokojówkę księżnej.Głowę dam sobie uciąć, że zachowały się lojalnie.- Ja też jestem tego pewien.- Pozostają więc trzy możliwości: ktoś, kto stoi za Theresą, a więc Habsburgowie.Albo też ktoś z Holsteinu-Gottorpu.Lub ojciec Tiril, o którym nie wiemy absolutnie nic.- Najbardziej podejrzani wydają się Gottorpowie, jako że może chodzić o jakieś kwestie spadkowe.Być może Tiril przeszkadza komuś, powiedzmy jakiejś kuzynce, w odziedziczeniu, na przykład, zamku.- I ja się nad tym zastanawiałem.Jeśli chodzi o Habsburgów, musimy sprawdzić, kto wie o figurce demona.Oczywiście i w tym przypadku w grę mogą wchodzić jakieś walki o spadek.- A po trzecie musimy się dowiedzieć, kto jest ojcem Tiril - oświadczył Móri.- A to z pewnością nie będzie łatwe.- Chyba masz rację.Nero, chodź tutaj! Nie ruszaj boa z lisów tej damy! Nero! Nero!!! Na miłość boską, ależ będzie awantura!Rozdział 11W cieniu wielkich drzew otaczających Akershus stali dwaj mężczyźni, zatopieni w rozmowie.Jednym był Heinrich Reuss, którego w tak upokarzający sposób usunięto z zamku.Drugi, człowiek o surowej, ponurej twarzy, nazywał się von Kaltenhelm; on także znalazł się poprzedniego wieczoru na dworskim balu.Właśnie jego obecność Móri wyczuwał, lecz nie mógł go wytropić.- Delirium - ostrym głosem stwierdził von Kaltenhelm.- Ależ nie, zapewniam was, panie - przekonywał go Heinrich Reuss.- Nie wypiłem wiele, zresztą wino nigdy nie miało nade mną władzy.Nie rozumiem, co się stało, nagle wokół mnie pojawiło się pełzające robactwo, przy talerzu, w jedzeniu.- Nonsens! Zachowałeś się skandalicznie, a przede wszystkim zwróciłeś na siebie uwagę.To niewybaczalne!Reuss, któremu po zgoleniu koziej bródki marzł dół twarzy, starał się zmienić temat, choć zdawał sobie sprawę, że wieści nie zadowolą przełożonego.- Georg Wetlev nie żyje - westchnął z drżeniem.- Jego zwłoki znaleziono za miastem.- Wiem o tym - niemal krzyknął von Kaltenhelm.- Zastrzelony od dołu?! Jak mogło do tego dojść?- Wmieszała się w to jakaś nieczysta moc - stwierdził Heinrich Reuss tajemniczo.- Nieczysta moc? Przestań gadać bzdury!Potem jednak von Kaltenhelm zamyślił się.- Na uczcie rzeczywiście był pewien młody człowiek.Ciarki przechodziły mi po plecach na jego widok, zupełnie bez powodu.Reuss natychmiast się ożywił:Tak, ten mroczny cudzoziemiec.Właśnie o niego mi chodziło.To nasz najgorszy wróg z Bergen.Po mieście rozniosły się pogłoski o czarach, poszukiwano czarownicy, lecz ja myślę, że to właśnie on krył się za wszystkimi niesamowitymi wydarzeniami.- Co to za jeden?- Towarzysz Tiril Dahl.Nie pochodzi z Norwegii, ale nie wiem, kim albo czym jest.Twarz von Kaltenhelma ściągnął gniew.- Chcesz powiedzieć, że przez tyle lat w Bergen nie zdołałeś się dowiedzieć, kim jest ten człowiek?- To nie takie łatwe - mruknął Reuss wymijająco, osłaniając nagą brodę przed chłodnym jesiennym wiatrem.- Dziewczyna ma dobrą ochronę, czuwa nad nią posiadający szerokie znajomości młodzieniec z hanzeatyckiego rodu, ów poganin-cudzoziemiec, a teraz jeszcze osławiona baronówna van Zuiden.Oraz połowa Bergen.- Wiemy o tym.Zdajemy sobie także sprawę, że najistotniejsze jest, aby ta dziewczyna, Tiril, nie nawiązała kontaktu z księżną Theresą z Gottorp.Wiem, wiem, są rzeczy jeszcze dla nas ważniejsze, ale jesteśmy bardzo niezadowoleni ze sposobu, w jaki ty i Georg Wetlev wywiązaliście się ze swego zadania.Nie złapać młodej panny przez tyle lat! Do ciebie więc będzie należało poinformowanie naszego Mistrza o śmierci Georga - zakończył von Kaltenhelm ze złośliwym triumfem.- Ja tego nie zrobię.Reuss wyraźnie pobladł, wręcz pozieleniał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]