[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale słuchały się Kaleba.Był już prawie dorosłym młodzieńcem, a jego wrodzony spokój bardzo im się podobał.Gdy widział, że się za bardzo oddalają albo biegają za szybko, wystarczyło, że podniósł głos.Były niczym stadko kurcząt.Wśród czwartego pokolenia potomstwa Tengela byli prawie wyłącznie chłopcy: Kolgrim, Mattias, Andreas, Mikael i Tancred.Teraz Kolgrim odszedł na zawsze, a Mikael przebywał gdzieś bardzo daleko stąd, w obcym kraju.Jedyną dziewczynką w tym pokoleniu była bliźniaczą, siostra Tancreda, Gabriella.Kaleb szybko się zorientował, z kim ma do czynienia, jeśli chodzi o tę czwórkę: baron, margrabia, margrabianka i mały chłopski syn.Mattiasa znał dobrze.Andreas był skupionym ośmiolatkiem, który najchętniej bawił się sam.Uśmiechał się sympatycznie, zjeżdżając po poręczy schodów, i przyglądał się zabawom innych dzieci z wyniosłym spokojem.Bliźnięta różniły się między sobą bardzo.Tancred był wszędzie, żywy, odważny, z błyskiem humoru w ciemnych oczach.Włosy miał tak ciemne, że ich dawna miedziana barwa pojawiała się już tylko jako refleks w blasku słońca.Mała Gabriella, siedmiolatka podobnie jak brat, trzymała się Kaleba.Układała teraz lalkę do snu na schodach, gdzie Kaleb siedział.Okrywała ją piękną koronkową chusteczką, sprawdzając co chwila, czy Kaleb jeszcze tam jest.Włosy miała zupełnie proste, zaplecione w dwa warkocze, które teraz wciąż opadały na lalczyne łóżko.Cierpliwie odrzucała je z powrotem na plecy.Po Paladinach odziedziczyła kruczoczarny kolor włosów i ciemnobrązowe oczy.Przyszedł Mattias i usiadł obok.- Mama mówi, że nikt nie powiedział ani jednego złego słowa o Kolgrimie - rzekł w zamyśleniu.- Myślę, że to bardzo ładnie z jej strony.Wszyscy uważają, że Kolgrim był najbardziej nieszczęśliwy z całej rodziny, że nic nie mógł poradzić na to, co robi.Ja też tak uważam.On był naprawdę miły.Kaleb nie wiedział, co na to odpowiedzieć, mruknął więc tylko coś niepewnie.Mattias ciągnął dalej:- Brand i Matylda mówią, że ostatnie, co Tarjei powiedział przed śmiercią, to imię Cornelia.I że uśmiechał się przy tym jakby był szczęśliwy.Matylda wierzy, że on spotkał Cornelię.Uważam, że to brzmi bardzo dziwnie.Ale też pięknie.Jak ci się zdaje?Gabriella spojrzała na Kaleba.Ona także czekała na odpowiedź.Kaleb był zakłopotany.Znajomość spraw tamtego świata nie była jego najmocniejszą stroną.Wybawił go płacz jakiegoś dziecka na podwórzu.Jeden z chłopców przewrócił się i szedł teraz do nich ze skaleczonym kolanem, a za nim podążała cała procesja w nadziei, że Kaleb potrafi pomóc.Kaleb, Mattias i Gabriella natychmiast zabrali się do roboty.Mattias był przez dzieci uważany za swego rodzaju bohatera.Najstarszy wśród nich - niedługo skończy jedenaście lat, a poza tym miał muskuły!Wszyscy troje zajęli się skaleczonym kolanem, a pozostałe dzieci tłoczyły się wokół.Kaleb zwrócił uwagę na troskliwość Gabrielli.- Masz naprawdę zręczne dłonie - pochwalił ją.- Powinnaś poświęcić się pielęgniarstwu albo czemuś podobnemu.- Zawsze lubiłam pomagać innym - odparła Gabriella poważnie, nie zwracając uwagi na to, że młody człowiek rozmawia z nią, małą margrabianką, bez należytej uniżoności.- Ja też - powiedział Kaleb.Skaleczony chłopiec wziął koronkową "kołderkę" lalki, wycierał nią nos i łzy.Gabriella nawet nie mruknęła.Chusteczka się przydała, a to najważniejsze.Rodzina nigdy się naprawdę nie otrząsnęła po stracie.Pamięć o Tarjeim przygniatała ich serca, wszystkich przepełniała żałoba, która nie miała ich już opuścić.Tarjei zabrał do grobu tajemnicę.On i Kolgrim.Tylko oni wiedzieli, co zawierał kuferek ze strychu w Grastensholm.Następnego dnia po pogrzebie Kaleb oświadczył, że zamierza wyruszyć w drogę.- Ale dokąd? - Dag był zaskoczony.Kaleb wzruszył ramionami.- Nie wiem.Może spróbuję dostać się gdzieś na naukę.- Czy nie chciałeś zrobić czegoś dla wykorzystywanych, zbyt ciężko pracujących dzieci?- Tak, ale to były tylko marzenia.Bez wykształcenia nic nie znaczę.Dag spoglądał na niego swoimi rozumnymi oczami.- Masz rację, sama dobra wola nie wystarczy.Musisz zdobyć jakąś pozycję w społeczeństwie.Musisz być kimś, by cię wysłuchano.Tak, niestety, jest.A jeśli o to chodzi, wybór masz niewielki.Chciałbyś zostać pastorem?- Nie - odparł Kaleb cierpko.- No tak.Pieniędzy też nie masz.Asesorem nie możesz zostać, bo na to potrzeba i pieniędzy, i długich studiów, nauki od dzieciństwa.Poza tym asesorów mianuje sam król.Boję się, że wójtem też byś nie chciał zostać.Tu, w Norwegii, są oni źle widziani.Tak, rzeczywiście nie masz wielkiego wyboru! Może mógłbym ci pomóc zostać na przykład pisarzem u posterunkowego? Może jego pomocnikiem albo protokolantem, sam nie wiem.Żebyś tylko miał jakiś tytuł, to już ludzie będą się z tobą liczyć.A znajomość prawa nierzadko przynosi korzyści, bo człowiek często wpada w kłopoty, z którymi niełatwo sobie poradzić.Kaleb uśmiechnął się blado.- Jak mógłbym być pisarzem, skoro nawet czytać nie umiem?- Myślałem i o tym - Dag uśmiechał się także.- Dlaczego nie miałbyś się nauczyć? Norwegia potrzebuje ludzi, którzy by się zajmowali sprawami biedoty.Moja żona nauczy cię czytać i pisać, a ja wprowadzę cię w podstawowe zagadnienia prawne.Musisz jednak wiedzieć, do czego zmierzasz! Walka o sprawiedliwość przysparza człowiekowi wrogów.Bardzo wielu możnych chce mieć prawo do taniej siły roboczej, prawo do obchodzenia się z ludźmi jak z psami.Chcesz się narażać na gniew możnych?- Wiem dostatecznie dużo o ich postępowaniu.Nie boję się ich.- Dobrze! Zawsze możesz liczyć na wsparcie z naszej strony.Chcesz?Kaleb był oszołomiony.Ale gdy tylko ochłonął z pierwszego wrażenia, dziękował asesorowi, zachwycony.Upierał się jednak, że musi zarabiać na siebie pracą we dworze.Pozwalano mu, oczywiście, na to.Kaleb zamieszkał w jednym pokoju z Mattiasem, uszczęśliwiony takim obrotem spraw, i wszystko zdawało się układać najlepiej.Któregoś dnia Dag zadecydował, że pojedzie z chłopcami do Kongsberg.Liv była zmartwiona.Tragedie najbardziej odbiły się na Dagu; który już i wcześniej chorował.Miewał takie nieprzyjemne ataki duszności, wskazujące na kłopoty z sercem.- Czy naprawdę musisz jechać, Dagu?On jednak wyglądał młodo i sprawiał wrażenie zadowolonego, że może się zająć tą sprawą.- Nie daje mi to spokoju, Liv, przecież wiesz.przecież chodzi także o naszego małego Mattiasa.I o wielu takich jak on.Popatrzyła na jego ożywioną twarz i musiała ustąpić.Tak więc pojechali wszyscy trzej.Dag dobrze znał urzędników sądowych w Kongsberg.Rzetelnie poprowadzili sprawę oskarżonych Nermarkena i Haubera.Naturalnie obaj oskarżeni wszystkiemu zaprzeczali.Są niewinni jak baranki.W kopalni nie ma żadnych dzieci, skąd, sąd może sam zobaczyć!W żadnym razie nie powinni byli tego mówić.Sąd wziął ich za słowo.Początkowo oskarżeni wcale się nie bali, wszyscy górnicy bowiem dobrze wiedzieli, że natychmiast wylecą z pracy, jeśli pisną choć słówko o chłopcach.Dag Meiden nie występował w tej sprawie jako sędzia.On żądał pociągnięcia do odpowiedzialności obu nadzorców kopalni.Miał do tego prawo jako dziadek jednego z chłopców.Był przez cały czas obecny na rozprawie, a to miało swoje znaczenie.Sąd wierzył bez zastrzeżeń w każde jego słowo.Ale czy tak samo wierzono chłopcom?Wszyscy ci uczeni panowie zabrali Mattiasa i Kaleba na dół, do kopalni, przedtem jednak przesłuchali ich gruntownie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •