[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrożnie złożyła suknię ślubną czy raczej  strój żony , w który przebrała sięnastępnego dnia po zaślubinach.Od tej chwili zawsze już musiała nosić na głowiechustkę jako znak, że jest kobietą zamężną.Uśmiechnęła się leciutko do siebie.Silje nigdy nie chciała nosić chustki, a Tengel ją w tym popierał.Wiele złychsłów usłyszeli z tego powodu, ale oni byli tak silni, że bez trudu dawali odpórludzkiemu gadaniu.W sypialni było ciemno, tylko w kącie płonęła łojowa świeca.Jakże dziwniebyć tu samą z Laurentsem! Nagle wydało się jej, że zupełnie go nie zna.Ogarnąłją strach.Tak nie wolno myśleć! Przecież bardzo się jej podoba.Dojrzały mężczyznai taki przystojny.Widać to nawet teraz, gdy stoi w półmroku, zdejmując kamizelę.Musi mu dać miłość, na jaką zasługuje. Mężczyzni także potrzebują miłości  pouczała ją matka. Chcą czuć, żesą kochani.Miłuj z całego serca, moje dziecko.Myślę, że to właśnie jest tajemnicąszczęścia mojego i Tengela.Jesteśmy w pełni otwarci, nie boimy się okazać, iledla siebie znaczymy.Tak, Laurents zasługuje na całą moją miłość, przyznała Liv w duchu.* * *W domu, w Lipowej Alei, Tengel i Silje leżąc wpatrywali się w ciemność.31  To było wspaniałe wesele  powiedziała Silje z uśmiechem szczęścia natwarzy. Ale czuję się jak wyżęta ścierka. Tak, bardzo się namęczyłaś  odparł Tengel. Cały czas widziałem cięw biegu.A przecież te trzy dni to było tylko zakończenie długich przygotowań.Silje ujęła go za rękę. Czy postąpiliśmy słusznie, Tengelu? Ona jest przecież taka młoda!Westchnął. Ja też mam wątpliwości.Ale ty byłaś w tym samym wieku i, doprawdy,wiedziałaś, czego chcesz! Czy kiedykolwiek żałowałaś?Przytuliła głowę do jego ramienia. Teraz domagam się pochwały.Ale Liv wydawała się taka mała i zagubiona.Taka bezbronna.bezradna.Nie, nie potrafię tego nazwać. Rozumiem, o co ci chodzi.Gdyby chłopak nie był taki chętny i wytrwały,nigdy bym się na to nie zgodził.Ale to dobry człowiek.Spokojny i bardzo w niejzakochany. I ona sama też tego chciała.Ech, jesteśmy po prostu zwykłymi zatroska-nymi rodzicami, którzy nie potrafią rozstać się z dziećmi.Liv.Owoc naszejmiłości, Tengelu. Tak, uparłaś się wtedy.Pragnęłaś tego dziecka.Teraz dziękuję ci za twójupór. Oni nas opuszczają, Tengelu! Najpierw Dag, potem Sol, ale ona, mam na-dzieję, wróci.A teraz Liv.Został nam tylko Are. Tak.I on z nami zostanie. Bogu niech będą za to dzięki! Tak bardzo boli, kiedy traci się dzieci. Nie tracimy ich.One są tu, tyle że my ich nie widzimy. Masz rację  zgodził się Tengel. Lipowa Aleja stała się ich częścią,częścią, którą zabierają ze sobą w świat.Ale i zostawiają część siebie tutaj.Są tunadal, Silje.Ich śmiech w szumie wiatru, kroki po podłodze.Zostawiły swójtrwały ślad w domu, w obejściu. Tak.Myślę, że były tu szczęśliwe. Na pewno!Otoczył ją ramionami i mocniej przylgnęli do siebie.* * *W domu w Oslo pogasły światła.Liv leżała w łożu w objęciach Laurentsa,który szeptał jej do ucha czułe słowa i delikatnie gładził jej ciało.32 Liv miała uczucie, że jest zupełnie gdzie indziej, jak gdyby w ogóle jej to niedotyczyło.Przypomniała sobie jednak słowa Silje i zarzuciła mu ręce na szyję.Jego pieszczoty stopniowo stawały się coraz bardziej śmiałe i nagle Liv dozna-ła zupełnie nowego uczucia: poczuła, jak powoli, leniwie rozpala się w jej cielesłodki żar.Jęknęła cichutko i przytuliła się do niego. Laurents  wyszeptała mu zdziwiona do ucha.Jego dłoń znieruchomiała.W pokoju zrobiło się całkiem cicho. Leż spokojnie  powiedział zduszonym głosem. Spokojnie, Liv.Niemusisz nic mówić ani robić.%7łona przyjmuje po prostu pożądanie męża.On jestmyśliwym, ona zwierzyną.Próbowała się sprzeciwić. Ale ja bardzo bym chciała pokazać, jak jesteś mi drogi  powiedziałanieszczęśliwa. Moją miłość do ciebie. Swoją miłość możesz okazać na tysiąc innych sposobów  powiedziałoschle. Zadowalając mnie we wszystkim.W małżeńskim akcie to mężczyznajest stroną aktywną.Kobieta, jako zródło jego zaspokojenia, powinna być uległa.%7łonie nie wypada okazywać uczuć.To domena nierządnic i dziewek ulicznych.Liv wpatrywała się w ciemność szeroko otwartymi oczami, zrozpaczona i nicnie rozumiejąca.Czuła, że wszystko w niej zamiera.Ogień zgasł; z uczuciembezgranicznego wstydu przyjęła jego żądzę, pieszczoty i jego ciało.Kiedy w końcu wyczerpany zasnął u jej boku, rozpłakała się cicho, bezradnie,dając upust długo powstrzymywanym łzom.* * *Sol udała się wraz z tajemniczym Prebenem do niewielkiego, nędznego domuna obrzeżach Kopenhagi.Udało się jej wymknąć tak, że ani Dag, ani nikt innyw domu tego zauważył. Mieli bardzo wiele wątpliwości, czy naprawdę zezwolić na twoje przyjście powiedział Preben, przybierając ważną minę. Dlatego proszę cię, byś niezakłócała świętej czarnej mszy trywialnymi drobiazgami! Pamiętaj, dziś wieczo-rem będzie z nami Szatan!Sol skinęła głową.Uznała, że spotkanie zapowiada się interesująco.Zeszli w dół do piwnicy wąskimi schodkami i Preben głośno, teatralnie, zapu-kał do drzwi.Głos ze środka zapytał o hasło. Kości grabarza  odpowiedział Preben.Sol o mały włos nie wybuchnęłaśmiechem.33 Drzwi otworzył mężczyzna w czarnym płaszczu i w ciągu kilku sekund zna-lezli się wewnątrz.Kolejne drzwi prowadziły do piwnicznej izby, w której zebrało się około dzie-sięciorga młodych ludzi odzianych w czarne płaszcze.W milczeniu przyglądalisię nowo przybyłym.Jeden z mężczyzn był wyraznie starszy od pozostałych.Jego płaszcz miałczerwone podbicie, a oczy przesłaniała mu maska, nie na tyle jednak, by ukryćbłysk, który pojawił się w nich na widok wchodzącej Sol.Dziewczyna zauważałajuż wcześniej takie spojrzenia i doskonale zdawała sobie sprawę, co się za nimikryje.Szybko rozejrzała się dokoła.Niezliczona ilość czarnych świec rozświetlałałukowato wygięte sklepienie.Tuż przed nią stał długi, niski ołtarz, nad którymwisiał odwrócony krzyż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •