[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takie jest normalne uÅ‚ożenie zrebiÄ™cia w Å‚onie matki.ProszÄ™ objąć dÅ‚oniÄ… gÅ‚owÄ™, jeÅ›li pani może, i.odwrócić jÄ… ku sobie.- Czy to jÄ… bÄ™dzie bolaÅ‚o? - Co za gÅ‚upie pytanie.Wszystko terazkobyÅ‚Ä™ boli.Susanna pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…, jak gdyby wymazywaÅ‚a to py­tanie, i Kit nie odpowiedziaÅ‚.Tak jak kazaÅ‚, powiodÅ‚a dÅ‚oniÄ… po gÅ‚owie zrebaka, poczuÅ‚a dotykmalutkich ostrych rzÄ™s, krótkiej szorstkiej grzywy.Ostrożnie napar­Å‚a, próbujÄ…c odwrócić gÅ‚owÄ™ ku sobie.yrebiÄ™ ani drgnęło.- Mocniej - dobiegÅ‚ z góry gÅ‚os Kita, nieco napiÄ™ty.- Na pewnogo pani nie uszkodzi.Susanna zaczerpnęła tchu, zamknęła oczy, przeżegnaÅ‚a siÄ™ w du­chu i naparÅ‚a dÅ‚oniÄ…, najmocniej jak mogÅ‚a.- Kit, on.ona.ojej, ono siÄ™ odwraca.-W porzÄ…dku.- GÅ‚os Kita byÅ‚ równie pewny jak rÄ™ka na jej ple­cach.- Teraz klacz bÄ™dzie parÅ‚a, poczuje to pani; i wtedy, mam na­dziejÄ™, zobaczymy przednie nogi zrebiÄ™cia.149 Susanna czekaÅ‚a.i nagle brzuch klaczy siÄ™ naprężyÅ‚.ParÅ‚a.PokazaÅ‚o siÄ™ maleÅ„kie kopytko.Potem drugie.i wyÅ‚oniÅ‚y siÄ™nóżki, aż do kolan.Kolejny skurcz.Co za cud.WyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ mordka!-Kit.Kit przestaÅ‚ nad sobÄ… panować.-Fantastycznie! Cudownie! UdaÅ‚o siÄ™ pani, Susanno, tak, takwÅ‚aÅ›nie byÅ‚o trzeba! Teraz musimy zÅ‚apać za nogi i pociÄ…gnąć.po­wiem pani kiedy.Susanna powoli wyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™ i ostrożnie chwyciÅ‚a maÅ‚e ko­pytko.Kiedy klacz znowu zaczęła przeć, pociÄ…gnÄ™li wraz z Kitem.Jeszcze, jeszcze.kolejny skurcz.I caÅ‚e zrebiÄ…tko wpadÅ‚o jej nagle w ramiona, wilgotne i ciepÅ‚e,wierzgajÄ…ce, dyszÄ…ce, żywe! Susanna zachwiaÅ‚a siÄ™, cofnęła i wraz zeswym brzemieniem padÅ‚a na sÅ‚omÄ™.- O Boże, Susanno! - zawoÅ‚aÅ‚ entuzjastycznie Kit.Dopiero teraz oprzytomniaÅ‚a.Do jej uszu dotarÅ‚ szelest sÅ‚omy,do nozdrzy - ostra woÅ„ krwi i koÅ„skiego potu.PoczuÅ‚a, że z wysiÅ‚kubolÄ… jÄ… rÄ™ka, bark i plecy.Wilgotne kosmyki wÅ‚osów przykleiÅ‚y jejsiÄ™ do twarzy, wilgotna od potu amazonka oblepiaÅ‚a ciaÅ‚o.OstrożniewypuÅ›ciÅ‚a zrebiÄ…tko z objęć.GramolÄ…c siÄ™, spróbowaÅ‚o wstać, upad­Å‚o, spróbowaÅ‚o raz jeszcze i wreszcie sukces: stanęło na wÅ‚asnychczterech, chwiejnych jeszcze i drżących nóżkach.Klacz zwróciÅ‚a kuniemu gÅ‚owÄ™ i obwÄ…chaÅ‚a, witajÄ…c swoje maleÅ„stwo na tym Å›wiecie.Susanna też podniosÅ‚a siÄ™ z niejakim wysiÅ‚kiem, gdy Kit podaÅ‚ jejramiÄ™.I pod niÄ… uginaÅ‚y siÄ™ nogi.Kit uklÄ…kÅ‚ i szybko obmacaÅ‚ zrebiÄ™.Jeszcze parÄ™ razy potknęło siÄ™i dzwignęło z powrotem do pozycji stojÄ…cej.Dopiero siÄ™ uczyÅ‚o, żeÅ›wiat jest twardy, pÅ‚aski i rozlegÅ‚y, a nie ciasny, ciepÅ‚y i wilgotny, jakdotÄ…d.- To kobyÅ‚ka.Å›liczna, zdrowa - orzekÅ‚ Kit i podniósÅ‚szy siÄ™ tak­Å¼e, spojrzaÅ‚ z uÅ›miechem na SusannÄ™.Dziewczyna otarÅ‚a rÄ™kawem twarz.CzuÅ‚a siÄ™ lekka w Å›rodku,oszoÅ‚omiona i niewypowiedzianie szczęśliwa.Tak jakby w koÅ„cu150 zaspokoiÅ‚a na chwilÄ™ apetyt, o którego istnieniu nie miaÅ‚a dotÄ…d po­jÄ™cia.I w tym momencie dobiegÅ‚y ich gÅ‚osy.GÅ‚osy, Å›miech i przekleÅ„­stwa.Szuranie po Å›cieżce niezbyt pewnych nóg.Wracali chÅ‚opcy stajenni.Kiedy zobaczyli Kita, zamarli.Znieruchomieli niczym posÄ…gi, takjakby chlebodawca byÅ‚ zÅ‚ym czarodziejem, który zaklÄ…Å‚ ich w kamieÅ„.Kit przyglÄ…daÅ‚ im siÄ™ przez jakiÅ› czas z przerażajÄ…co obojÄ™tnÄ… twa­rzÄ….Susanna czuÅ‚a, że nawet w niej zamarÅ‚o serce.- WiedzieliÅ›cie, że klacz lada dzieÅ„ ma siÄ™ ozrebić, prawda? - spy­taÅ‚ Kit niemal uprzejmie.ChÅ‚opakom oczy wyszÅ‚y na wierzch ze strachu.Milczeli.Jedenszybko rzuciÅ‚ okiem w bok, na zrebiÄ…tko.- ProszÄ™ o odpowiedz.Susanna oÅ›mieliÅ‚a siÄ™ spojrzeć na Kita.Jak to możliwe, by w tychzwykÅ‚ych paru sÅ‚owach można byÅ‚o zawrzeć takÄ… grozbÄ™?- T-t-tak, sir - zdoÅ‚aÅ‚ wykrztusić jeden z nich, odważniejszy.Znowu nastaÅ‚a cisza, przerywana tylko szelestem sÅ‚omy pod ko­pytkami zrebiÄ™cia.Klacz machnęła raz i drugi ogonem, opÄ™dzajÄ…c siÄ™przed muchami.- MogÅ‚a zdechnąć - oÅ›wiadczyÅ‚ Kit spokojnie, niemal w zadu­mie.- I ona, i jej zrebiÄ™.ByÅ‚a sama.A waszym obowiÄ…zkiem byÅ‚odbać o konie, prawda?Susanna byÅ‚a pewna, że chÅ‚opcy majÄ… miny skazaÅ„ców na mo­ment przed egzekucjÄ….Milczeli.Najwyrazniej skamieniaÅ‚y im rów­nież struny gÅ‚osowe.- Precz  powiedziaÅ‚ w koÅ„cu Kit, cicho i pogardliwie.-I żebymwas tu wiÄ™cej nie widziaÅ‚.Odwrócili siÄ™ i rzucili biegiem do ucieczki.Susanna sÅ‚yszaÅ‚a, jak z tyÅ‚u, za niÄ…, klacz obwÄ…chuje córeczkÄ™.ObejrzaÅ‚a siÄ™.MaÅ‚a kobyÅ‚ka miaÅ‚a gwiazdkÄ™ na czole, takÄ… samÄ… jakmatka.MachaÅ‚a miniaturowym ogonkiem i dreptaÅ‚a nieporadnie,uczÄ…c siÄ™ dopiero wszystkiego, co trzeba, o zachowaniu równowagi,oddychaniu i ssaniu matczynego sutka.151 Kit w milczeniu spoglÄ…daÅ‚ jeszcze przez chwilÄ™ za chÅ‚opcami, poczym zwróciÅ‚ spojrzenie na klacz i zrebiÄ™.On patrzyÅ‚ na nie, a Su-sanna patrzyÅ‚a na niego.- BÄ™dÄ™ musiaÅ‚ mieć je na oku jeszcze przez parÄ™ dni.- Kit w za­myÅ›leniu przeciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… po ciemnym od potu boku klaczy.- AlemyÅ›lÄ™, że wszystko bÄ™dzie dobrze.- W jego glosie sÅ‚ychać byÅ‚o ulgÄ™.I ciepÅ‚o.OdwróciÅ‚ siÄ™ do niej.W twarzy miaÅ‚ jakby.wahanie.Tak jakbyczuÅ‚ siÄ™ troszkÄ™ niezrÄ™cznie.Z pewnoÅ›ciÄ… nie zdarza mu siÄ™ to zbyt czÄ™sto.- ByÅ‚a pani bardzo dzielna, Susanno.CoÅ› nieznanego zamigotaÅ‚o mu w oczach.Susanna miaÅ‚a wraże­nie, że jej serce przenika fala ciepÅ‚a, a zarazem poczuÅ‚a siÄ™ dziwnieobnażona.- Ale ja wcale siÄ™ nie staraÅ‚am być dzielna.Kit uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ leciutko.-I wÅ‚aÅ›nie na tym polega pani dzielność.-Wciąż trudno byÅ‚oodczytać wyraz jego twarzy.Tak jakby powlekaÅ‚ jÄ… mrok.UznaÅ‚abyto za nieÅ›miaÅ‚ość, gdyby nie wiedziaÅ‚a, że to niemożliwe.Upoko­rzenie? Nie, to nie to.Ale w oczach bez wÄ…tpienia migotaÅ‚y ciepÅ‚eiskierki.- BÄ™dzie pani jutro trochÄ™ obolaÅ‚a - powiedziaÅ‚ i jak gdybybezwiednie uÅ›cisnÄ…Å‚ jÄ… za ramiÄ™.Susanna przymrużyÅ‚a z wrażenia oczy.Ten uÅ›cisk zdawaÅ‚ siÄ™ bar­dziej intymny niż pocaÅ‚unek.Ale z drugiej strony, czy jest coÅ› bar­dziej intymnego niż wÅ‚ożyć rÄ™kÄ™ w koÅ„skie Å‚ono?RamiÄ™ Kita nieoczekiwanie opadÅ‚o.Susanna otworzyÅ‚a oczy.Przez chwilÄ™ stali w milczeniu i tylko patrzyli na siebie nawzajem.SusannÄ™ owÅ‚adnÄ…Å‚ dziwny spokój.Cudowne, jakby ze snu, uczuciespeÅ‚nienia.Kit odchrzÄ…knÄ…Å‚.- Cóż, myÅ›lÄ™, że na dziÅ› musimy zrezygnować z wyprawy, pannoMakepeace ChciaÅ‚bym przez jakiÅ› czas mieć na nie oko.- Gestempodbródka wskazaÅ‚ matkÄ™ i córkÄ™.- A pani amazonka, obawiam siÄ™,jest nie do uratowania.152 Susanna spojrzaÅ‚a po sobie.Tak, istotnie.- Nie szkodzi.Mam w domu inne.Nie wiadomo dlaczego, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ na te sÅ‚owa i pokiwaÅ‚ lek­ko gÅ‚owÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •