[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W żółtawym świetle badałam baranki nowo urodzone wczesnym świtem lub póznąnocą.Woń runa utrzymywała się na moich rękach, kiedy jechałam do domu.Zmęczona, zziębnięta, pachnąca lanoliną dostrzegłam ślady podków na śniegu podjazdu i serce aż mipodskoczyło w piersiach.Może Harry jest już w domu  powiedziałam do siebie i spięłam Sorrela do cwałupo śliskim podjezdzie.Koń Harry'ego stał u drzwi frontowych.Harry wyglądający jak beczułka w grubym płaszczupodróżnym ściskał mamę i ze śmiechem odpowiadał na zalewający go potok pytań.Na dzwięk stukotu podkówSorrela na pokrytym lodem żwirze odwrócił się i wyszedł po mnie, chociaż mama zatrzymywała go ręką. Beatrice!  zawołał radośnie. Och, Harry!  zarumieniłam się jak owoc ostrokrzewu.Wyciągnął ramiona i ściągnął mnie z siodła.Poły płaszcza falowały i niemal pochłonęły mnie.Poczułam zapach mokrej wełny, cygar i końskiego potu.Zcisnął mnie mocno, a serce mu także waliło.RLT  Chodzcie oboje!  krzyknęła mama od drzwi. Zamarzniecie na śmierć w tym śniegu!Wtedy Harry objął mnie wpół i jak wicher pognał do domu.Bez tchu, śmiejąc się, wpadliśmy dosaloniku.Harry przywiózł mnóstwo plotek z miasta: starzy przyjaciele papy naopowiadali mu nowinekpolitycznych, kuzyni dostarczyli wieści rodzinnych.Miał dla nas górę prezencików.Pokazał też afisz teatralnyz przedstawienia, które obejrzał, oraz program jakiegoś koncertu. Cudowna muzyka  orzekł z entuzjazmem.Zwiedzał Londyn: amfiteatr Astleya i Tower.Nie był na dworze, lecz uczestniczył w paru prywatnychprzyjęciach i poznał więcej ludzi, niż mógł spamiętać. Ale najlepiej jest w domu  stwierdził. Słowo daję, już myślałem, że nigdy tu nie dotrę.Drogi sąw strasznym stanie.Zamierzałem przyjechać dyliżansem, ale zostawiłem bagaż w Petworth i dalej pojechałem konno.Gdybym czekał, aż odśnieżą drogę dla powozów, zjawiłbym się w domu na Wielkanoc! Ale zima! Musiałaśmieć niezłe zajęcie z owcami, Beatrice! Och, nie pytaj nawet!  mama wyrzuciła nagle ramiona w górę, znów przeżywając powrótukochanego chłopca. Beatrice pracowała jako profesjonalny owczarz.Zmierdzi owcami, mówi jak owce imyśli jak owca, a właściwie tylko beka.Harry ryknął śmiechem. Widzę, że najwyższy czas, abym wrócił do domu  powiedział. Jeszcze tydzień, a zaczęłybyścierwać włosy z głowy.Biedna Beatrice, w taką pogodę ciężko się napracowałaś! A biedna mama nie miałatowarzystwa!Spojrzałam na zegar i pospieszyłam do pokoju się przebrać.Woda do kąpieli parzyła jak nigdy i jaknigdy starannie szorowałam się perfumowanym mydłem.Wybrałam ciemnoniebieską aksamitną suknię zturniurą.Pokojówka nadzwyczaj dokładnie upudrowała mi włosy, a między lokami upięła ciemnoniebieskiebukieciki kwiatów świetnie współgrające z kolorem sukni.Skontrastowana z białym pudrem moja skóraprzybrała odcień bladego miodu, oczy zaś wydawały się bardziej orzechowe niż zielone.Wątpię, czy nawet wLondynie znalazłyby się piękniejsze dziewczęta.Kiedy Lucy wyszła, usiadłam przed lustrem patrząc na swoje odbicie.Odgłos gongu wyrwał mnie z zamyślenia.Szeleszcząc aksamitem, pospieszyłam na dół. Aadnie wyglądasz, kochanie  mama zaaprobowała niezwykle jak na mnie upudrowane włosy inową kreację.Harry po prostu zaniemówił na mój widok.Ja też się gapiłam na niego.W na wpół żałobnym stroju, jak mama i ja, Harry pozwolił sobie na granatową kamizelkę wyszywanągrubą czarną nicią.Długi frak z szerokimi jak u dandysa mankietami i wyłogami, uszyty z granatowej satyny,błyszczał w załamaniach materiału.Zaczesane do tyłu włosy Harry związał dobraną kolorystycznie niebieskąwstążką, satynowe zaś spodnie wieczorowe również miały niebieski odcień. Pasujecie do siebie  odezwała się mama zupełnie niepotrzebnie. Jak pięknie razem wyglądacie.RLT Harry uśmiechnął się zmieszany.Z przesadną ceremonialnością skinął na mamę i na mnie, podając namramiona.Wiedziałam, że pod tą wesołą uprzejmością Harry obserwuje każdy mój ruch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •