[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kate obiecała się nie krępować i obie, babcia i wnuczka,wyszły - co prawda Betty z o wiele większą niechęcią niż babka.Pewnie miała nadzieję usłyszeć dalsze opowiadania zprzeszłości - opowiadania o Marcie.Dwadzieścia cztery lata temu imię Marty Rossi byłopowszechnie znane, ale od tamtych czasów znów stało sięzupełnie anonimowe.Kate wyszła na podwórze i zdołała nabrać pół wiadra,głównie miału, z prawie pustej komórki na węgiel.Wzięła teżparę kawałków drewna, jakieś stare gazety z tejże komórki izaniosła to wszystko do kuchni.W szafce pod zlewemznalazła kawałek podpałki.Nie będę rozpalać, zanim Marta nie wróci, powiedziałasobie: mogę coś nabałaganić i zmarnuję podpałkę.Była beznadziejna w rozpalaniu ognia, zresztą tak samo,jak w większości zajęć domowych.Ale przynajmniej byłam dobrym reporterem, pomyślała,klęcząc przed pustym paleniskiem.Przejęła pracę po Clivie, ale przez krótki okres współpracyz  Lancashire Post" nie trafiło jej się ani jedno morderstwo,ani zbrodnia w afekcie, o czym tak marzyła.Obecniedostarczała krótkie artykuły na temat wojny z punktu widzeniacywila.Zawsze sobie obiecywała, że wróci do reportażu,kiedy tylko dzieci dorosną, jednak potem niespodzianiepojawił się na świecie Harry i musiała swoje plany odłożyć napózniej.Ale, co zadziwiające, wcale się tym nie przejmowała.Wolała mieć Harry'ego.Otworzyła gazetę, pozwijała strony w długie tuby, każdą znich skręciła w ciasny zwitek i poukładała na palenisku,ostrożnie kładąc na tym drewno i przy pomocy obcęgówkawałki węgla na samym wierzchu - nie cierpiała dotykaćwęgla palcami, bo się zaraz robiły całe czarne.Podpałkęwetknęła gdzieś w środek tego stosu.Przed wojną zawszeogień rozpalał jej mąż.Od czasu, kiedy poszedł na wojnę,musiała się przyzwyczaić do wielu rzeczy.On, Peter i Lucie odeszli na wojnę niemal w tym samym czasie.czy ona siękiedyś przyzwyczai do prawie pustego domu?Podniosła się i roztarta plecy.Starzeję się, pomyślała i omało nie wyskoczyła przez sufit, kiedy coś dotknęło jej nogi.- Tarzan! - zawołała.- Gdzie ty byłeś dotychczas?Tarzan numer trzy był ogromnym, pręgowanym,niezmiernie serdecznym kocurem.Zwykle podczas nalotówspał na łóżku Marty.- Byłeś tu na górze cały czas? - Podniosła go i mogłabyprzysiąc, że kot naumyślnie objął ją łapkami za szyję iucałował.- Powinni cię byli nazwać Romeo - stwierdziła.Wytłumaczyła mu, że zaraz zrobi sobie herbatę i zaniosła godo kuchni, gdzie otworzyła spiżarkę.Kot wyrwał się z jejobjęć, kiedy na najniższej półce dojrzał mleko.Kate nalała mu trochę na spodeczek, postawiła napodłodze, a kot zaczął hałaśliwie chłeptać.Pewnie był nietylko spragniony, ale i głodny.No cóż, nie miała zamiarudotykać cennego bekonu Marty, który aż lśnił na talerzu, anizjedzonej do połowy puszki sardynek.Dała kotu kawałek chleba i uspokoiła, że mama nakarmigo porządnie, kiedy wróci.W puszce było trochę herbaty, niewiele, tak że Katepomyślała, czemu nie przyniosła herbaty ze sobą, ale zarazprzypomniało jej się, że sama już prawie nic nie ma.Nalaławody do czajnika, zapaliła gaz i nastawiła czajnik.Kiedy czekała, usłyszała nagle, że ktoś zaczął wystukiwaćkołatką przy frontowych drzwiach  Kotlety".( Kotlety" -prosty walczyk z 1877 roku, melodyjka grana przez dzieci wpoczątkach nauki gry na fortepianie.)- Alex! - zawołała, biegnąc do drzwi.- Och, Alex!To był on: stał przed drzwiami. Miał teraz czterdzieści sześć lat i był tak samo przystojnyjak zawsze.Pociągnęła go do korytarza, a on ją podniósł wgórę i ucałował, potem zaniósł do salonu.- Podwiezli mnie - rzekł, kiedy się przestali całować, alenadal trzymali się w ramionach.- Jeden z chłopaków miał cośdostarczyć do Manchesteru, a stamtąd złapałem okazję.- Na jak długo przyjechałeś do domu? - Jak to byłobycudownie, gdyby jej odpowiedział  na zawsze".Skrzywił się.- Na cztery dni.Ale to chyba lepsze niż nic.- To znaczy, że tu będziesz w Boże Narodzenie i w drugieświęto.Cztery dni, to wspaniale.- Pewnie, że  na zawsze"byłoby o wiele lepiej.Przyjrzała mu się uważnie.- Czy cikiedyś mówiłam, że kiedy się poznaliśmy, pomyślałam, jakimmógłbyś być świetnym modelem? Wiesz, takim, któryreklamuje stroje wieczorowe w wytwornych pismach omodzie.Wyglądałbyś znakomicie w pelerynie i cylindrze,wsparty na laseczce ze złotą gałką.- I z papierosem w srebrnej cygarniczce! Mówiłaś mi toco najmniej tuzin razy.- Znowu ją przyciągnął do siebie.- Akiedy ja pierwszy raz zobaczyłem ciebie, pomyślałem:  Z tądziewczyną chciałbym się ożenić".A potem sięzorientowałem, że Clive już wcześniej miał ten sam pomysł ibyłem stuprocentowo pewny, iż nie mam żadnych szans.- Biedny Clive - powiedziała rzeczowo Kate.Często sięzastanawiała, czy ona i Clive byliby ze sobą szczęśliwi.I jakieto jednak dziwne, zgoła nienaturalne, że jej miłość do Clive'aspłynęła tak gładko i bez wysiłku na Alexa, który był przecieżjego serdecznym przyjacielem.- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zapytała.Usiadł wfotelu Marty i wziął Kate na kolana.- Harry zostawił na stole kartkę, że będziesz u Marty.Napewno mu mówiłaś, że mogę przyjechać do domu.Na wszelki wypadek dał znać, gdzie jesteś.Poza tym napisał, że idzie nalunch z babcią.A nawiasem mówiąc, nie napisał lunch, tylko l- u - n - s - h.- Wymawia się tak samo.- Wiem.Odtąd na cześć naszego Harry'ego będę pisałlunch z  s" zamiast  c'.Przy drzwiach coś się działo.Znowu klucz przejechałprzez skrzynkę na listy i drzwi się otworzyły.Tym razem byłato Marta.Zatrzymała się w korytarzu, żeby powiesić płaszcz.- Dlaczego w mojej kuchni jest pełno pary? - spytała,wchodząc do salonu.- Do diabła! - Kate o mało nie zleciała z kolan męża.-Właśnie szykowałam herbatę, kiedy zjawił się Alex.- No dobrze, ja też się chętnie napiję, jeżeli nie macie nicprzeciwko temu - rzekła Marta.Stanęła pośrodku pokoju iprzypatrywała się kominkowi.- Alex, kochany, mógłbyś podpalić ten tak skandalicznieułożony stosik? Aha, i wciśnij podpałkę pogrzebaczem dośrodka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •