[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kącie pochrapywał cicho Tropiciel.Pies Zabójca Ropuch spał obok niego, lecz uchwyciłem błysk jego ślepia, świadczący o tym, że nadal kontroluje otoczenie.Trochę więcej uwagi poświęciłem Pudełkowi.Chłopak trząsł się i to nie tylko z zimna.Był pewien, że go zabijemy.Pochyliłem się do przodu i położyłem rękę na jego ramieniu.- Wszystko w porządku, synu.Nie skrzywdzimy cię.Jes­teśmy ci wdzięczni za opiekę nad Krukiem.- On naprawdę jest Krukiem? Krukiem, który był ojcem Białej Róży?Chłopak znał legendy.- Tak.Przybranym ojcem.- A więc nie kłamał.Rzeczywiście był w kampanii Forsbergu.Tak mnie to rozbawiło, że nie mogłem powstrzymać śmiechu.- Jak znam Kruka, to nie kłamał.Co najwyżej trochę naciągał prawdę.- Naprawdę pozwolicie mi odejść?- Gdy tylko będziemy bezpieczni.- Aha.- Najwyraźniej nie był przekonany.- Powiedzmy, kiedy dotrzemy do granic Równiny Strachu.Znajdziesz tam mnóstwo przyjaciół.Próbował wciągnąć mnie w pozornie polityczną dyskusję, ale odmówiłem.Chciał wiedzieć, dlaczego upieramy się przy zniszczeniu Pani, lecz stwierdziłem, że nie jestem ewangelistą, żeby go nawracać.Mam za dużo kłopotów ze zrozumieniem samego siebie i rozwikłaniem własnych motywów.Może Kruk będzie umiał mu to wyjaśnić, kiedy Goblin i Jednooki sprowadzą go z powrotem.Noc ciągnęła się w nieskończoność, aż wreszcie, po północy, usłyszałem niepewne kroki.- Konował?- Wejdź - odpowiedziałem.Był to Goblin.Bez światła nie widziałem dokładnie jego twarzy, ale odniosłem wrażenie, że nie przynosi dobrych wieści.- Kłopoty?- Tak.Nie możemy go wydostać.- O czym ty, do diabła, mówisz? Co to znaczy?- To znaczy, że nie posiadamy odpowiednich umiejętności, talentu.Do tego potrzeba kogoś większego niż my.Jesteśmy za słabi, Konowale.Klauni z paroma podręcznymi zaklęciami.Może Milczek mógłby coś zrobić.Włada innym rodzajem magii.- Może lepiej weźcie się w garść.Gdzie jest Jednooki?- Odpoczywa.To było dla niego straszne.Naprawdę wykończyło go to, co tam zobaczył.- A co to było?- Nie wiem.Byłem tylko jego duchowym przewodnikiem i musiałem wyciągnąć go, zanim również wpadł w pułapkę.Wiem tylko, że nie wydostaniemy Kruka bez pomocy.- Cholera - zakląłem.-Do stu tysięcy diabłów.Goblin, nie wygramy, jeśli Kruk nam nie pomoże.Nie wiem nawet, czego dotyczą te dokumenty.Połowy z nich nigdy nie przetłumaczę.- Nawet z pomocą Tropiciela?- Fakt, on zna TelleKurre.Tylko zajmie nam to mnós­two czasu.Kruk musi znać dialekty.Przetłumaczył kilka fragmentów.Pozostaje jednak pytanie, co tutaj robił.Dlacze­go znów upozorował swoją śmierć i zwiał, zostawiając Pupilkę?Może wyciągałem pochopne wnioski, a może chwytałem się naiwnej ludzkiej nadziei, że gdy tylko odzyskamy Kruka, nasze kłopoty się skończą.- Co my zrobimy? - zastanawiałem się głośno.Goblin wstał.- Nie wiem, Konowale.Na razie pozwólmy Jednookiemu stanąć na nogi i dowiedzmy się, przeciwko czemu stajemy.- Dobrze.Wyszedł, a ja położyłem się i próbowałem zasnąć.Gdy tylko mi się to udało, dopadł mnie koszmar o czymś, co leżało w błocie i mule, w który zamieniła się Kraina Kurhanów.36.CIĘŻKIE CZASYJednooki wyglądał strasznie.- To było potworne - powiedział.- Spójrz na mapę, Konowale.- Kiedy zbliżyłem się, wskazał jakiś punkt.- On jest tutaj.Utknął.Wygląda na to, że przebył całą drogę Bomanza aż do centrum, a wracając wpadł w kłopoty.- Jak? Nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.- Żałuję, że nie możesz tam wejść.Realność okropnych cieni.Właściwie powinienem się cieszyć, że nie możesz tego zrobić, bo na pewno spróbowałbyś.- Co oznacza ta szczelina?- Że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.Jak w przy­padku Bomanza.Nie.Uspokój się.- Zamilkł na moment.- Konowale, coś, co było tam uwięzione, jeden ze sług Schwytanych, znajdował się blisko ścieżki Bomanza.On był dla tego czegoś za silny, ale Kruk był amatorem.Myślę, że Goblin, Milczek i ja razem wzięci mielibyśmy z tym kłopoty, a przecież jesteśmy bardziej uzdolnieni, niż mógł być Kruk.Zlekceważył niebezpieczeństwa i wpakował się.Kiedy wychodził, to coś wepchnęło go na swoje miejsce, a samo uwolniło się.Zmarszczyłem brwi, nie całkiem rozumiejąc.- Coś wykorzystało go, by zachować równowagę starych zaklęć - wyjaśniał Jednooki.- Kruk został uwięziony w sieci starodawnych czarów.Gdzieś tutaj.Ogarnęło mnie uczucie graniczące z rozpaczą, jakiej poddaje się tonący.- Gdzieś? I nie wiecie?.- Nie.Bomanz musiał być uodporniony na mniejsze zło.Przynajmniej tuzina z tych maszkar nie zaznaczył na mapie, a powinien.- Co ci powiedział? Byliście w stanie porozumieć się?- Nie.Nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności.Znaj­duje się w próżni zaklęć.Nie mogłem skontaktować się z nim tak, żeby mnie nie wciągnęła.Wyczułem tam małe zakłócenie równowagi, jakby to, co wyszło stamtąd, miało o jeden włos więcej niż to, co zostało.Próbowałem zbliżyć się do niego.To dlatego Goblin musiał mnie wyciągać.Wyczułem wielki strach i, nie pasujący do jego sytuacji, gniew.Myślę, że został schwytany tylko dlatego, że za bardzo się śpieszył, by zwracać uwagę na otoczenie.We śnie otrzymałem wiadomość.Chodziło o coś, co leżało w centrum.Ale co to było?- Myślicie, że cokolwiek się wydostało, będzie próbowało otworzyć Wielki Kurhan?- Możliwe.Poczułem kotłowaninę w żołądku.- Dlaczego by nie ściągnąć tutaj Pupilki? Mogłaby.Jednooki obdarzył mnie spojrzeniem mówiącym: nie bądź głupi.I miał rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •