[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W rezultacie niektóre tereny wapiennego krasu były żyzne, z łąkami i drzewami, które rosły obok normalnych, płynących na powierzchni strumieni.Uskoki, jaskinie i podziemne rzeki też tu występowały, ale były rzadsze.Kiedy natrafili na stado pasących się reniferów, Jondalar spoj­rzał na Aylę z uśmiechem i wyciągnął miotacz.Ayla kiwnęła głową i pojechała za nim.Nie polowali ostatnio, bo widzieli tylko kilka małych zwierząt, a rzeka była zbyt daleko w dole, by mogli łowić ryby.Odżywiali się głównie suszonym jedzeniem i porcjami podróżnej żywności, dzieląc się tym również z wil­kiem.Konie też nie miały wystarczająco paszy Marna trawa, której udało się wyrosnąć na cienkiej warstewce gleby, zaledwie im wystarczała.Jondalar podciął gardło małej łani, którą zabili, żeby się wy­krwawiła.Włożyli potem martwe zwierzę do łódki przyczepionej do włóka i zaczęli się rozglądać za miejscem na obozowisko.Ayla chciała ususzyć mięso i wytopić zimowy tłuszcz zwierzę­cia, a Jondalara cieszyła perspektywa pieczonego udźca i mięk­kiej wątroby.Postanowili zostać tu na dzień lub dwa, szczególnie że obok była łąka.Konie potrzebowały lepszej paszy.Wilk od­krył mnóstwo małych stworzeń - nornic, lemingów i szczeku-szek - i wybrał się na polowanie.Kiedy zobaczyli jaskinię w zboczu wzgórza, skierowali się ku niej.Woleliby trochę większą, ale i ta wydawała się wystarcza­jąca.Odczepili drągi włóka i rozprzęgli konie, żeby mogły swo­bodnie paść się na łące poniżej, położyli paczki u wejścia do jaskini i przywlekli obok włók.Następnie poszli każde w swoją stronę, żeby nazbierać chrustu i wysuszonego łajna.Ayla cieszyła się na myśl o posiłku ze świeżego mięsa i za­stanawiała się, jak je przyrządzić.Zebrała ziarna z łąkowych traw i garść małych, czarnych nasion lebiody, która rosła przy strumyczku koło jaskini.Kiedy wróciła, Jondalar już rozniecił ogień i poprosiła go, żeby poszedł do strumienia i nabrał wody do bukłaka.Wilk wrócił przed powrotem Jondalara, ale kiedy zbliżył się do jaskini, obnażył kły i zawarczał groźnie.Ayla poczuła, że włosy stanęły jej dęba.- Wilk, co to jest? - spytała, automatycznie sięgając po procę i podnosząc kamień, chociaż miotacz leżał równie blisko.Wilk podkradł się powoli do jaskini, a gardziel dygotała mu od głę­bokiego warkotu.Ayla poszła za nim, pochyliła głowę, żeby wejść przez mały, ciemny otwór w skale, i pożałowała, że nie wzięła pochodni.Ale nos wkrótce powiedział jej to, czego jej oczy nie mogły dojrzeć.Minęło wiele lat od czasu, kiedy ostatni raz czuła ten zapach, ale nigdy go nie zapomni.Nagle stanął jej przed oczyma obraz tego pierwszego razu, tak dawno temu.Byli u podnóża gór, niedaleko miejsca Zgromadzenia Klanu.Na biodrze niosła przywiązanego płachtą syna, i chociaż była bardzo młoda, i była jedną z Innych, szła pierwsza, na miejscu znachorki.Stanęli wszyscy jak wryci i wpatrzyli się w potwor­nego niedźwiedzia jaskiniowego, który beztrosko ocierał grzbiet o pień drzewa.Mimo że to olbrzymie stworzenie, dwukrotnie większe od zwykłego niedźwiedzia brunatnego, było najbardziej czczonym totemem wszystkich klanów, młodzi ludzie z klanu Bruna nigdy go żywego nie widzieli.Niewiele ich już zostało w pobliżu ich jaskini, chociaż wysuszone kości świadczyły o tym, że kiedyś było ich tam dużo.Gdy niedźwiedź wreszcie odszedł, ciężko stąpając, Creb zebrał kłaki, które zahaczyły się o korę.Po niedźwiedziu został tylko jego specyficzny zapach.Ayla dała znak Wilkowi i wycofała się z jaskini.Zauważyła, że w ręce ma procę, zapchnęła ją za pas i uśmiechnęła się sucho.Co może zdziałać proca przeciwko jaskiniowemu niedźwiedzio­wi? Była zadowolona, że niedźwiedź zapadł już w zimowy sen i że nie zbudziła go, wchodząc.Szybko zasypała ziemią ognisko, chwyciła kosz i odsunęła go od jaskini.Na szczęście nie zdążyli dużo rozpakować.Wróciła po pakunki Jondalara, a potem sama odciągnęła włók.Właśnie znowu podnosiła swój kosz, żeby go przesunąć jeszcze dalej, kiedy wrócił Jondalar z bukłakami peł­nymi wody.- Co robisz, Aylo?- W tej jaskini jest niedźwiedź jaskiniowy - powiedziała.Na widok przestrachu na jego twarzy dodała: - Myślę, że już zaczął swój zimowy sen, ale one czasami się budzą, jeśli coś im prze­szkodzi wczesną zimą, tak przynajmniej mówili.- Kto mówił?- Myśliwi klanu Bruna.Obserwowałam ich, kiedy rozmawiali o polowaniu.czasami - tłumaczyła Ayla.Nagle uśmiechnęła się.- Nie tylko czasami.Obserwowałam tak często, jak tylko mogłam, szczególnie gdy zaczęłam ćwiczyć strzelanie z procy.Mężczyźni na ogół nie zwracali uwagi na dziewczynkę, która coś obok nich robiła.Wiedziałam, że nigdy nie będą mnie uczyć, i obserwowanie ich, kiedy opowiadali sobie myśliwskie przygo­dy, było sposobem zdobycia wiedzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •