[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daniel patrzył, jak jego opiekun ciska ją pod łóżko, jak znów gładzi swoje podbrzusze, a potem ściąga z twarzy maseczkę.Zobaczył ciemną, szczupłą twarz, lśniące czarne oczy, wąskie usta pomalowane na zielono.Dłonie wciąż przesuwały się po brzuchu, teraz dopiero dostrzegł, jak są smukłe i kształtne.W miejscu, do którego jeszcze przed chwilą przylegała cielista substancja, skóra była jaśniejsza.Takie same plamki zobaczył na brodzie, szczęce i ramionach Kałbara.Palce zsunęły się z podbrzusza na uda, na zdepilowane łono.- Mówiłem.ha., mówiłam ci, że to dobrze, że jesteś hetero.Bo ja ani przez chwilę nie byłam homkiem -uśmiechnęła się piękna kobieta, której prawdziwego imienia nawet nie znał.- Chodź tutaj.Nie bój się, piersi zawsze miałam prawdziwe.5.Lecieli cztery dni.Tak przynajmniej twierdził komputer pokładowy.Nie mieli dostępu do układów sterowniczych, sieć statku realizowała tylko elementarne potrzeby życiowe.Tym więcej czasu zostało na rozmowy i seks.Łączniczka nazywała się Karolina Hankin.Od siedmiu lat służyła w formacjach antykorgardzkich.Przedtem próbowała zostać członkiem Klanu Lotniarzy.Nie udało jej się, ale na tyle opanowała szybownicze rzemiosło, że kiedy dowództwo skierowało ją do agencji turystycznej obsługującej Semiramidę, bez trudu dostała angaż.Zajmowała się szkoleniem turystów bezpośrednio na stacji oraz nadzorowaniem akcji promocyjnych.Nie miała pojęcia, czy cała agencja była atrapą obsługiwaną przez Departament Obron, czy tylko jej wydział, czy może wstawiono ją do autentycznej firmy turystycznej.Sprzedała agencji spreparowany życiorys, przy okazji zmieniając swój wygląd zewnętrzny, a nawet płeć.W odpowiednim momencie dostała dane do przeprogramowania serwera holo w stacji przylotów na Holbainie.Nawet nie wiedziała, w jaki sposób kurier zostanie powiadomiony, gdzie ma lecieć.- I wcale cię o to nie pytani - mruknęła głaszcząc Daniela po plecach.Leżeli na utworzonym z koców posłaniu na podłodze mesy.Łóżka w kabinach były zdecydowanie jednoosobowe.- I wcale bym ci nie powiedział - Daniel był odprężony, spokojny.Poddawał się pieszczocie, a wspomnienia niedawnych wydarzeń gasły daleko, na granicy pamięci.- Dawno się nie kochałam - powiedziała Karolina.- Co chwila widziałem cię z jakimś facetem.- Czy sądzisz, że któremukolwiek z nich pozwoliłam wsadzić łapę za majtki?- O ile pamiętam, nie nosiłaś, hm, nosiłeś, majtek.- Więc nikt mi za nie nie mógł wkładać łapy - powiedziała triumfalnie.- Co było do udowodnienia.Leżeli w milczeniu.Powiedzieli sobie tyle, ile mogli powiedzieć, spętani rozkazami przełożonych i poziomami tajności ich działań.Daniel nie wątpił, że cały pojazd naszpikowany jest aparaturą rejestrującą.Jak sądził, aparaty nie tylko kontrolują ich poczynania.Na pewno też ich testują, poddając wielostronnej analizie słowa, skład chemiczny potu, aurę i dziesiątki innych czynników.Ci, którzy wysłali pojazd, musieli liczyć się z możliwością, że na jego pokład wsiądą pozoranci, podstawieni szpiedzy przeciwnika.Kogo uznano za przeciwnika - tego Daniel również nie wiedział.Czy tylko korgardów? Czy może oddziały oficjalnego sojusznika - Dominium? A może także formacje gladiańskie lojalne wobec nowej Rady Elektorów?Daniel do niedawna wiedział, kto jest wrogiem.Kor-gardzi, którzy najechali jego dom, zabijali obywateli Gladiusa, niszczyli cywilizację.Byli wrogami, których należało zniszczyć, unicestwić.Co do tego z Danielem zgadzała się zdecydowana większość mieszkańców planety, może oprócz garstki totalnych pacyfistów i religijnych sekciarzy, uznających korgardów za karę bożą czy też bożą nagrodę.Wrogiem Daniela było też Dominium.Widział w nim potężną siłę, pragnącą zmiażdżyć cywilizację Gladiusa, narzucić mu swoje prawa i obyczaje, zmusić do realizacji celów odległych od “potrzeb mieszkańców planety.Jednak większość opinii publicznej zdecydowanie inaczej traktowała obecność w układzie Multona korgardów i wojsk Dominium.Obcy byli nienawistnymi najeźdźcami, żołnierze solami - co najwyżej wrogami politycznymi.Dominium nie chciało interweniować w konflikt z korgardami, Dominium zawłaszczało gladiańskie kolonie, Dominium narzucało swoje prawa wolnym światom w układzie Multona - to nic! Przecież solami to także ludzie, potomkowie wspólnych rodziców, mówiący niemal tym samym językiem! Przecież nawet jeśli przyjdą, to nie zabiorą nam wszystkiego, nie zaczną mordować i pacyfikować jak kor-gardzi, no, może wrogów nowego porządku ustawią właściwie, tych wichrzycieli i terrorystów.Ale nas, ludzi spokojnych, mieszkających w samowystarczalnych domach zostawią w spokoju.Osób takich jak Daniel, które zaznały osobistej krzywdy ze strony Dominium, było niewiele.Ich głos nie miał w praktyce znaczenia, bo ludzie gotowi są wybaczyć każdą podłość i zapomnieć o każdej zbrodni - byle dokonanej na kimś innym.Niewielu potrafi wyobrazić sobie dalekosiężne konsekwencje politycznych wyborów, wyciągnąć wnioski z dzisiejszych postępków.Solarne wojsko potrafiło mordować niewinnych ludzi, pacyfikować całe księżycowe osiedla, przemocą zamieniać wolnych obywateli w sterowane cyborgi.Archipelag solarnych planet, rozrzuconych na przestrzeniach miliardów lat świetlnych, we wciąż rosnącym łańcuchu hiperprzestrzennych szlaków, zapełniał się coraz większą liczbą światów bezwzględnie podporządkowanych Sieci Mózgów.coraz większą liczbą cybernetycznych niewolników.Wojska tego właśnie Dominium bezczynnie przyglądały się masakrze dokonywanej na Gladiusie przez korgardów, w bezruchu czekały, gdy na tysiącach ludzi przeprowadzano straszliwe eksperymenty, swą milczącą obecnością jeszcze bardziej osłabiając obrońców.Jakby stali w bezruchu u granic walczącego miasta, czekając, aż spłonie, by potem dać wyzwolenie ruinom.I korgardzi, i Dominium nie mieścili się w porządku świata, który Daniel mógł zaakceptować, w którym mógł żyć.Ale - pojawili się też wrogowie, którzy do niedawna byli tylko przeciwnikami, niesympatycznymi wspólnikami w interesach, czasem witanymi z niechęcią, czasem z pobłażaniem, czasem z wybaczeniem.To ulegli.Jakże naiwny wydawał się teraz sam sobie ten Daniel Bondaree sprzed paru lat.Nie znosił uległych, ale traktował ich jak wszystkich ludzi, różniących się z nim w jakiejś kwestii -mógł się wkurzać, mógł dyskutować, mógł przekonywać, a czasem nawet sam uznać rację cudzych argumentów, ulegli byli przeciwnikami politycznymi, ale mieścili się w obszarze jego akceptacji.Teraz dopiero zrozumiał, jak bardzo się mylił.Byli bardzo niebezpieczni.Od lat pracowali nad rozmiękczeniem gladiańskiej społeczności.Występowali z całym zespołem postulatów dotyczących zmian w Karcie Praw, niektórych słusznych, innych tylko chwytliwych.Oferowali cały, gotowy sposób myślenia o świecie: o państwie, życiowych celach, wartościach.Niechęć do armii, pogarda dla tanatorów, krytyka elektorskiego systemu władzy, walka z ograniczeniami genetycznymi, protesty przeciw poglądom antyklońskim, ośmieszanie religii, pochwała wirtualnego życia.Pomiędzy bełkotem a chwytliwymi postulatami cały czas serwowali to, co było dla nich najważniejsze - prosolarną propagandę.Tak było zawsze i to Daniel zdołał jakoś zaakceptować.Ale teraz wszystko się zmieniło, ulegli przestali być przeciwnikami politycznymi w ramach układu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •