[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak siê pan czuje, baronie?- Dziêkujê, bywa³o gorzej.Czemu zawdziêczam.?- Usi³owali pana przechwyciæ ludzie ze speckomanda Aragorna - nale¿y s¹dziæ, ¿e w celu przes³uchania z likwidacj¹ w koñcowej fazie.Przeszkodziliœmy temu, ale na pañsk¹ wdziêcznoœæ, ze zrozumia³ych wzglêdów, nie bardzo liczymy.- Aha! Wykorzystano mnie jako przynêtê?! - Wymawiaj¹c s³owo „przynêta” baron nagle zacz¹³ siê serdecznie œmiaæ, ale zaraz przesta³, mru¿¹c oczy a¿ do bólu w tyle g³owy.- Pañska s³u¿ba to DSD?- Nie znam takiego skrótu, a i nie o skróty chodzi.Mam dla pana fataln¹ nowinê, baronie: jutro zostanie pan formalnie oskar¿ony o morderstwo.- Kogo zamordowa³em? Cz³onków gondorskiej rezydentury?- Ale tam! Obywatela Republiki Umbaru Algalego, którego otru³ pan dzisiejszego wieczora w „Zielonej makreli”.- Jasne.A dlaczego zostanê postawiony w stan oskar¿enie dopiero jutro?- Dlatego, ¿e moja firma z szeregu powodów nie jest zainteresowana pañskimi zeznaniami podczas œledztwa i procesu.Ma pan czas do jutrzejszego po³udnia, by na zawsze znikn¹æ z Umbaru.Ale jeœli pan mimo wszystko pozostanie tu i znajdzie siê w wiêzieniu, to proszê nie mieæ mi tego za z³e, ale bêdziemy musieli zagwarantowaæ sobie pañskie milczenie innym sposobem.Jutro rano po Trakcie Chewelgarskim rusza karawana czcigodnego Kantaridisa, a w niej znajdzie siê para wolnych bachtrianów.S³u¿ba graniczna na Przesmyku otrzyma portrety operacyjne z odpowiednim opóŸnieniem.Czy wszystko jasne, baronie?- Wszystko, prócz jednego.Najprostszym wyjœciem by³aby likwidacja mnie w³aœnie tu.Co was powstrzymuje?- Zawodowa solidarnoœæ.- Cz³owiek w kapturze uœmiechn¹³ siê.- A poza tym podobaj¹ mi siê pañskie takato.W tym czasie ogród opustosza³: ludzie w czerni jeden po drugim bezdŸwiêcznie rozp³ynêli siê w mroku nocy, która wczeœniej ich zrodzi³a.Cz³owiek w kapturze ruszy³ za nimi, ale zanim na zawsze znikn¹³ w ksiê¿ycowym cieniu miêdzy krzewami oleandrów, nagle odwróci³ siê i rzuci³:- Aha, baronie, jeszcze jedna bezp³atna rada.Póki nie opuœci pan Umbaru proszê „chodziæ bezpiecznie”.Prowadzi³em pana dzisiaj przez ca³y dzieñ, od D³ugiej Grobli, i nie opuszcza mnie przeczucie, ¿e pan wyczerpa³ ju¿ przeznaczony dla niego zapas powodzenia, i to do samego dna.Takie rzeczy siê czuje.Nie ¿artujê, proszê mi wierzyæ.Có¿, wygl¹da, ¿e jego zapas powodzenia naprawdê siê wyczerpa³.Chocia¿ zale¿y z jakiej strony popatrzeæ: przegra³ dziœ na sucho ze wszystkimi, z kim tylko móg³ - i z elfami, i z ludŸmi Aragorna, i z DSD - ale przy tym pozosta³ przy ¿yciu.Nie, nie tak: nie zosta³ przy ¿yciu, a pozostawiono go przy ¿yciu, a to s¹ ró¿ne rzeczy.A mo¿e wszystko to mu siê wydawa³o? Ogród pusty, nie ma kogo zapytaæ, chyba ¿e cykady opowiedz¹.Wsta³ i poczu³, ¿e uderzenie na pewno jego g³owie siê nie przyœni³o: w czaszce z ha³asem przelewa³ siê ból zmieszany z md³oœciami, wype³niaj¹c go a¿ po koniuszki uszu.Wsun¹³ rêkê do kieszeni w poszukiwaniu klucza i natkn¹³ siê na ciep³y metal mithrilowej kolczugi: na³o¿y³ j¹ ju¿ w banku, przewiduj¹c ró¿ne niespodzianki ze strony Elandara.Nie ma co - nieŸle mu siê przys³u¿y³a.Ledwie trafi³ kluczem w dziurkê, gdy drzwi otworzy³y siê i stan¹³ w nich zaspany lokaj - ogromny, flegmatyczny Haradrim Unkwa, zza ramienia którego wygl¹da³a wystraszona Tina.Odsun¹wszy s³u¿bê, baron wszed³ do domu.Na spotkanie bieg³a ju¿ po schodach Elwiss, w biegu zapinaj¹c szlafrok:- Bo¿e, co ci siê sta³o? Jesteœ ranny?- Wcale nie.Po prostu wypi³em trochê.- W tym momencie rzuci³o nim tak, ¿e musia³ oprzeæ siê o œcianê.- Przechodzi³em obok i pomyœla³em sobie, ¿e wst¹piê, po staremu.- K³amca.- Poci¹gnê³a nosem, a jej rêce wymknê³y siê z szerokich rêkawów szlafroka i owinê³y siê doko³a jego szyi.- Panie, jak ja mam ciê dosyæ!* * *Le¿eli obok siebie, dotykaj¹c siê leciutko, a jego d³oñ g³aska³a j¹ od ramienia do wygiêcia biodra, lekko, jakby w obawie, ¿e zetrze siê ksiê¿ycowe srebro z jej skóry.- Eli! - zdecydowa³ siê w koñcu, a ona jakoœ od razu poczu³a, co zaraz zostanie powiedziane; wolno usiad³a, owinê³a rêkami kolana i u³o¿y³a na nich g³owê.S³owa ugrzêz³y mu w gardle; dotkn¹³ jej rêki i poczu³, jak odsunê³a siê - niby niewiele, ale na pokonanie tego „niewiele” bêdzie musia³ zu¿yæ ca³e ¿ycie, i jeszcze nie wiadomo, czy to wystarczy.Tak zawsze z ni¹ by³o: w zasadzie nie potrafi³a urz¹dzaæ scen, ale za to umia³a tak milczeæ, ¿e potem przez tydzieñ czu³ siê ostatnim bydlakiem.„Przede mn¹ rysowa³a siê tu jakaœ powa¿na matrymonialna perspektywa, a w koñcu nie jest ju¿ dziewczynk¹ - nied³ugo trzydziestka.Bydlak z ciebie, baronie i jeœli mówiæ bez ogródek - obojêtne egoistyczne bydlê”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]