[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko narobisz sobie kłopotów, jeśli powiesz słowo.Nieprawdaż?! - Nie zabrzmiało to jak pytanie.- Ani słowa - zgodził się Mat.O czym, na Światłość, ona gada? Ale najwyraźniej udzielił właściwej odpowiedzi, bo przytaknęła i oddaliła się kaczkowatym chodem, wymachując łyżką dwakroć zapalczywiej niż uprzednio.Przez chwilę myślał, że zamierza go nią obić.Prawda była taka, że wszystkie kobiety miały w sobie skłonność do przemocy, nie zaś tylko niektóre.Tak czy owak, poczuł ulgę, kiedy Nerim i Lopin wdali się we wrzaskliwą awanturę o to, którego z panów bagaż ma zostać zaniesiony pierwszy.Na wygładzenie nastroszonych piór razem z Naleseanem potrzebowali dobre pół godziny.Taki służący ze zmierzwionym czubem potrafił nieźle napsuć człowiekowi krwi.Potem musiał ustalić, któremu z członków a któremu odprowadzenia koni.W każdym razie dzięki temu mógł dłużej pozostawać poza przeklętym Pałacem Tarasin.Niemniej, gdy już rozgościł się w swoich nowych pokojach, z początku niemalże zapomniał o swoich obawach.Dostał jeden duży salon i jeden mały salonik, który tutaj nazwali “komnatą dumania”, a także ogromną sypialnię, z największym łożem, jakie kiedykolwiek widział, którego masywne rzeźbione w kwiaty postumenty pomalowane zostały na czerwono.Większość mebli była jaskrawoczerwona albo jaskrawoniebieska, o ile nie zostały pozłocone.Niewielkie drzwi obok łoża wiodły do ciasnej izdebki przeznaczonej dla Nerima, znakomitej zdaniem tamtego, mimo wąskiego łóżka i braku okna.Wszystkie pokoje Mata miały wysokie, zwieńczone łukami okna wychodzące na balkony z białymi balustradami z kutego żelaza, które wychodziły na Mol Hara.Stojące lampy były pozłacane, podobnie ramy luster; w komnacie dumania były dwa lustra, w bawialni trzy i aż cztery w sypialni.Zegar - zegar! - na marmurowej półce nad kominkiem w bawialni też iskrzył się od złota.Umywalka i dzban były z czerwonej porcelany Ludu Morza.Niemalże się rozczarował, kiedy odkrył, że naczynie nocne ukryte pod łożem to zwykły garniec z powlekanej na biało ceramiki.W dużej bawialni była nawet półka zapełniona kilkunastoma książkami.Nie, żeby znowu aż tak dużo czytał.Mimo działającej na nerwy kolorystyki ścian, sufitów i płytek posadzki, pokoje krzykiem oznajmiały bogactwo.W każdej innej sytuacji odtańczyłby skoczny taniec.W każdej innej, ale nie teraz, gdy wiedział, że tak blisko niego na samym końcu korytarza, zamieszkuje swe komnaty kobieta, która pragnie wsadzić go do ukropu i zadąć w miechy.O ile Teslyn albo Merilille, względnie inna z ich gromadki, nie będą pierwsze, mimo jego medalionu.Dlaczego kości w jego głowie przestały się toczyć, gdy tylko Elayne wspomniała o tych przeklętych pokojach? Ciekawość.Z ust kilku kobiet z jego rodzinnej wioski słyszał porzekadło, zazwyczaj wtedy, gdy zrobił coś, co wówczas zdawało się zabawne: “Mężczyźni mogliby koty uczyć ciekawości, ale tamte wolą zachować zdrowy rozsądek”.- Nie jestem żadnym przeklętym kotem - mruknął, wychodząc z sypialni do bawialni.Po prostu musiał wiedzieć, ot i wszystko.- To oczywiste, że nie jesteś kotem - powiedziała Tylin.- Jesteś maluśkim ponętnym kaczorkiem, o właśnie.Mat wzdrygnął się i wytrzeszczył oczy.Kaczorek? I to maluśki! Ta kobieta sięgała mu dobrze poniżej ramion.Jednak nie bacząc na oburzenie, zdobył się na elegancki ukłon.Była królową; musiał o tym pamiętać.- Wasza Wysokość, dziękuję ci za te wspaniałe apartamenty.Z chęcią bym z tobą porozmawiał, ale muszę wyjść i.Uśmiechając się, przeszła po czerwono-zielonych płytkach posadzki, szeleszcząc warstwami niebieskich i białych halek z jedwabiu, nawet na moment nie odrywała od niego spojrzenia dużych ciemnych oczu.Zupełnie nie miał ochoty przyglądać się małżeńskiemu nożowi zagnieżdżonemu w jej hojnym rowku między piersiami.Względnie temu większemu sztyletowi nabijanemu klejnotami, który nosiła wepchnięty za równie strojny pas.Cofnął się.- Wasza Wysokość, mam ważne.Zaczęła coś nucić.Rozpoznał melodię, nucił ją ostatnimi czasy kilku dziewczętom.Miał dość rozumu, by jej nie odśpiewać pełnym głosem, a zresztą od słów, których używano tu, w Ebou Dar, zwiędłyby mu uszy.Tutaj tę piosenkę znano pod tytułem Wykradnę ci oddech pocałunkami.Chichocząc nerwowo, postarał się, by rozdzielił ich stolik inkrustowany lapisem, ale ona jakimś sposobem obeszła go pierwsza, wcale przy tym nie przyspieszywszy kroku.- Wasza Wysokość, ja.Przyłożyła dłoń płasko do jego piersi, skierowała go do krzesła z wysokim oparciem i usadowiła mu się na kolanach.Został pochwycony w pułapkę między nią a poręczami fotela.Och, mógł bez trudu wziąć ją na ręce i postawić na podłodze.Gdyby nie miała tego cholernego sztyletu za pasem, a wątpił, by zgodziła się, żeby on nią poniewierał, mimo iż sama zdawała się chętnie poniewierać nim.Ostatecznie to było Ebou Dar, gdzie kobieta, która zabiła mężczyznę, była z góry usprawiedliwiona, o ile nie dowiedziono jej niewątpliwej winy.Z łatwością mógłby ją podnieść, ale.Widział w tym mieście handlarki rybami, które sprzedawały osobliwe stworzenia zwane kałamarnicami i ośmiornicami - mieszkańcy Ebou Dar jedli te stwory! - które były niczym w porównaniu z Tylin.Ta kobieta miała chyba z dziesięć rąk.Miotał się, na próżno usiłując ją odpędzić, a ona śmiała się cicho.Pomiędzy pocałunkami zadyszanym głosem zaprotestował, że może ktoś wejść, a ona tylko zachichotała.Kiedy paplał o swoim szacunku dla jej korony, wtedy parskała.Dowodził, że byłaby to zdrada wobec dziewczyny z rodzinnych stron, która posiadła jego serce.Tylko się roześmiała.- Nie stanie jej się krzywda od tego, o czym nie wie -mruknęła, a jej dwadzieścia rąk nie zwolniło nawet na chwilę.Ktoś zapukał do drzwi.Uwolniwszy usta, krzyknął:- Kto tam? - Cóż, był to jakiś okrzyk.Bardzo piskliwy okrzyk.Ostatecznie brakowało mu tchu.Tylin zeszła mu z kolan i oddaliła się o trzy kroki, tak szybko, że zdawało się, iż cały czas tam stała.Ta kobieta miała czelność spojrzeć na niego z przyganą! A potem posłała mu całusa.Pocałunek ledwie opuścił jej wargi, zanim drzwi się otworzyły i do środka wetknął głowę Thom.- Mat? Nie byłem pewien, czy to ty.Och! Wasza Wysokość.-Jak na wynędzniałego, postarzałego i pretensjonalnego barda, Thom potrafił wykonać zamaszysty ukłon przed najlepszymi mimo swej kulawej nogi.Juilin nie potrafił, ale zerwał z głowy swój niedorzeczny czerwony kapelusz i zrobił wszystko, na co go było stać.- Wybaczcie nam.Nie będziemy przeszkadzać.- zaczął Thom, ale Mat wtrącił się pospiesznie:- Wejdźże, Thom! - Na powrót włożył kaftan i już zaczął wstawać, kiedy dotarło do niego, że ta cholerna kobieta w jakiś sposób rozwiązała pas przy jego spodniach tak sprytnie, iż nawet tego nie zauważył.Tych dwóch mogło nie dostrzec, że ma koszulę rozchełstaną aż do pasa, ale na pewno zauważą, że opadają mu spodnie.Niebieska suknia Tylin nawet nie była zmięta! - Wejdźże, Juilinie!- Cieszę się, że uważasz te pokoje za znośne, panie Cauthon - rzekła Tylin, wcielenie dostojeństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]