[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aby jednak wykonać ten zamiar, musiałem przedewszystkim odszukać Wergassilauna, jednego z naczelników arwerneńskich, którzy byli wnemedhu Karnutów, a krewnego Wercyngetoryksa.Wergassilaun przyjął mnie przed swymnamiotem pod murami Genabum, stojąc przed płonącym stosem drzewa, nad którego ogniemgrzał sobie ręce.Był to wysoki, barczysty mężczyzna, o dużych stopach i rękach, lecz o cerzetak białoróżowej, jak u młodej dziewczyny, i pięknych, żywych czarnych oczach pod czarnąrównież, nieco kędzierzawą czupryną.Zwyczajem Arwernów nosił wąsy tylko.Przyjął mniebardzo uprzejmie. Słyszałeś więc moje imię tam, w nemedhu? Tak.Masz bobra na tarczy.Jesteś synemBeboryksa i Eponiny z Aulerków.Tak, tak.otóż to właśnie.Dobrych wojowników masz zesobą.Chcecie więc próbować wojny wśród gór naszych? Przyjmiemy cię chętnym sercem ibędziesz miał u nas niejedną okazję do zdobycia sławy.Zbliżże się do ognia; jak widzisz,ognisko to ogrzewa nas na koszt pałaców rzymskich w Genabum.Moi ludzie podpalili je ra-chunkami Furina Cita, który niby to pilnując magazynów Cezara w Genabum, służył mu wła-ściwie za szpiega.Wrzucono go do Loary.O jednego gada mniej.Ale jesteś ubrany nie dośćciepło na tę porę roku.Musisz sobie sprawić taką odzież, jak ta oto, którą widzisz na mnie:spodnie z grubej wełny, tunikę ze skóry baraniej i prócz tego dobry płaszcz pasterski na ra-miona.Bo u nas w górach jest bardzo zimno!W taki sposób mówił do mnie dość długo, prowadząc pozornie lekką rozmowę, widziałemjednak, że równocześnie przyglądał mi się z uwagą, choć nieznacznie, szacował mnie i sądził.Arwernowie bowiem, mimo pozorną dobroduszność i skłonność do gadatliwości, są bardzoroztropni i nawet przebiegli, nieraz wyrachowani.Mówiąc też tak dalej ze mną niby od nie-chcenia, wypytał mnie jak najdokładniej o wszystko, co chciał wiedzieć, o Paryzów, Meldów,Swesjonów, Senonów, Bellowaków i innych sąsiadów naszych, dowiadując się, ile by wojskamogli wystawić, ile dostarczyć koni, siana, ziarna, dowiadywał się też o wodzów naszych. To pięknie z twojej strony, że przychodzisz nam z pomocą rzekł w końcu zwłaszczaże sami możecie mieć niełatwą przeprawę z legionami Labienusa, stojącymi tak blisko odwas.Lecz co prawda możesz je bić równie dobrze i z drugiej strony, od nas.Mamy zamiarzresztą żwawo poprowadzić sprawę i jeśli Cezarowi uda się postawić znowu stopę na ziemigalijskiej, to bez wątpienia będzie zmuszony natychmiast powołać do siebie swe legiony zAgendicum. Czy przypuszczasz, że Cezar może się teraz zjawić po tej strome Sewennów? Chybabymiał skrzydła! Któż wie? Wszystko być może.Może ma skrzydła.W każdym razie zamierzamy iść tamna jego spotkanie.Czas już wielki, aby przyśpieszyć decyzję Biturygów, zagrzać ludy Garon-ny, podnieść Eduów i Helwetów! Kiedy ujrzę syna Celtila? Wkrótce.Wyruszamy jutro o świcie.Lecz jeszcze słówko.Mój krewny, Wercyngeto-ryks, jest nie tylko szlachetny, lecz i dobry po prostu, serce ma gorące, z początku jednak mo-79że onieśmielać trochę.Jest on podobny do gór naszego kraju: wulkan pod śniegiem.Nie ob-rażaj się więc, jeśli przy pierwszej znajomości pocznie ci się wprost przypatrywać przez czasjakiś w milczeniu przenikliwymi oczami, które mają barwę i chłód stali.Bądz także przygo-towany do punktualności i bezwarunkowego posłuszeństwa.To nie jest człowiek tak łatwy wobejściu, jak na przykład ja.Lecz co do reszty, nie potrzebujesz się o nic troszczyć.Ty i twoiwojownicy będziecie regularnie dostawali żołd, racje żywności dla was i paszę dla waszychkoni.Bo w naszym wojsku pod władzą Wercyngetoryksa panuje jak najściślejszy porządek.Chce on zwalczyć Rzymian taktyką rzymską, rzymską karnością i ładem. Po to idę pod rozkazy Wercyngetoryksa, aby mu być posłusznym, a w potrzebie umrzeć. Tego właśnie potrzeba.Do jutra więc!Koniec części pierwszej80Część drugaORAY81PRZEDMOWASporo upłynęło czasu, zanim mogłem przystąpić do dalszego ciągu opowieści.Długo ztym jakoś zwlekałem.Ileż to razy papirus wypadał mi z rąk starych, drżących pod mocą tychwspomnień tak smutnych, a jednak pełnych chwały! Ileż to razy, zapominając o tym, żemmiał pisać, całą duszą pogrążałem się w obrazach przeszłości i to tak głęboko, że bieg czasuzdawał się zatrzymywać dla mnie! Aż dotychczas, drogie moje dzieci i wnuki, wszystko, comwam opowiadał, były to w mym życiu igraszki a radości dziecka i smutki dziecka kwiatywiosny i siejba wiosny.Teraz zaś mam przystąpić do opowiedzenia wam o tym żniwiestraszliwym, którego byłem świadkiem naocznym i w którym sam brałem udział.Od dnia,gdy na śnieżnym zboczu gór Arwernii spotkałem syna Celtila, rozpoczyna się zaiste mój wiekmęski.A nawet całe życie moje streszcza się jakby w tym jednym roku, tym jedynym rokupamiętnym18, w którym przeżyłem więcej nadziei i obaw, więcej boleści i zgrozy nizli w cią-gu kilkudziesięciu lat następnych.Byłem naonczas świadkiem rzeczy straszniejszych nizlinawet widok trupa mego ojca z piersią przebitą, matki mojej żywcem zstępującej do grobu,wytępienia dzielnego plemienia Wenetów: gdyż widziałem śmiertelną agonie Galii całej ojczyzny naszej, która była i jest mi droższa ponad wszystko na świecie.Zanim jednak od-tworzę na nowo w pamięci te ciężkie chwile, raz jeszcze upoję się tym nektarem niebiańskim,którym pewnego dnia niezapomnianego dla Gala uraczyli nas bogowie: wspomnieniemzwyci ęst wa!18704 rok ery rzymskiej, 54 przed naszą erą.82Rozdział ISYN CELTILAKarnutowie dali tak dawno już oczekiwane hasło do powstania powszechnego.Auny poża-rów w Genabum rzucały jeszcze złowrogi odblask na chmury, gdy nazajutrz wczesnym ran-kiem kilka naszych oddziałów z północy z moimi pięciuset ludzmi wyruszyło ku Arwernii.Podróż zajęła nam całe siedem dni, gdyż drogi były o tej porze roku zasypane śniegami, a dnikrótkie.Kiedy z równin kraju Biturygów weszliśmy do Arwernii, drogi i ścieżki stały sięjeszcze trudniejsze do przebycia, poczęły bowiem piąć się pod górę, biegnąc nieraz nad brze-gami przepaści, w których głębi szumiały bystre potoki lub leżały śniegami zasypane wąwozygórskie, często pod tak nawisłymi nad ścieżyną skałami, iż zdawało się, jakoby lada chwilaspaść nam mogły na głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]