[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyzaś Bolesław podążał z boku za swym wojskiem przez ów rzadki las,112na widok swoich i przez nich również dostrzeżony wziął swoich zawroga i oni podobnie uważali go za wroga; dopiero gdy bliżej pode-szli ku sobie i dokładniej przyjrzeli się broni, poznali znaki polskie i wten sposób poniechali prawie zaczętej już bratobójczej walki.Tymczasem Czesi, pewni już niemal zwycięstwa, nie uszykowaw-szy się wprzód w oddziały, lecz jeden przez drugiego, pospieszalisądząc, że zdołają wyłapać jak zające Polaków znajdujących się już wlesie, nie mogących na wezwanie zawrócić i uszykować się do walki,rozpierzchłych i kryjących się [w gąszczu].Atoli wojowniczy Bole-sław, widząc już wroga w pobliżu, zawołał: Młodzieńcy, my za-czniemy bić i my skończymy! To rzekłszy od razu pierwszego wszyku oszczepem zwalił z rumaka, a wraz z nim też cześnik Dzirżekinnemu podał napój śmiercionośny.Wtedy młódz polska na wyścigirunęła na wroga, uderzając najpierw włóczniami, a następnie dobyw-szy mieczy; niewielu z nadchodzących Czechów osłoniły tam tarcze,kolczugi były im ciężarem, nie pomocą, szyszaki służyły tam głowomza ozdobę, ale nie za osłonę.Tam żelazo z żelazem się zderza,Tam to poznasz śmiałego rycerza,Tam to męstwo męstwem się odmierza.Trup ściele się pokotem, pot zrasza twarze i piersi, krew płyniepotokami, a młodzież polska woła: Tak przystoi mężom okazywaćswe męstwo, tak zdobywać sławę, a nie skrycie porwawszy zdobyczuciekać w lasy, jak wilki drapieżne!"Tamże błyszczący hufiec pancernych Czechów i Niemców, któryszedł pierwszy, pierwszy [też] legł, przytłoczony ciężarem [zbroi], anie chroniony.Jeszcze jednak książę czeski, mimo że kwiat [jego]rycerstwa leżał już pokotem, usiłował, po raz wtóry i trzeci zawraca-jąc oddziały [do natarcia], pomścić swe straty, lecz za każdym razemzwiększały się stosy poległych po jego stronie.Skarbimir również zwojewodzińskim hufcem, przedzielony lasem, walczył z innymi od-działami Czechów, tak że Bolesław nie wiedział nic zgoła o Skarbimi-rze, Skarbimir zaś o Bolesławie, gdzie [który] stał i czy był uwikłanyw walkę.Z obydwu stron [walczących] Mars dobywa [wszystkich] sił,113Fortuna igra, koło czeskie się odwraca, Parki tną nici czeskich żywo-tów, Cerber otwiera żarłoczne paszcze, przewoznik przez Acheronttrudzi się pływając [tam i na powrót], Prozerpina się śmieje, Furierozchylają przed nimi wężowe szaty, Eumenidy przygotowują imsiarkowe łaznie, a Pluto każe Cyklopom przygotować godne tak sza-cownych zaiste rycerzy wieńce z zębów wężowych i smoczych języ-ków.Lecz po cóż zwlekać? Czesi widząc, że ich sprawa nie spodobałasię wyrokom Bożym, a męstwo Polaków i słuszność ich sprawy bierzegórę nad nimi, skoro hufiec najlepszych pomiędzy nimi padł pokotem,oddziałami [i] z osobna rzucają się do ucieczki, ale Polacy nie od razuzdali sobie sprawę z ich ucieczki i myśleli, że ją tylko udają.Pewnabowiem kotlina, położona w pośrodku, i las przychodziły Czechom zpomocą, zakrywając ich ucieczkę czy zasadzkę.Dlatego książę polskiBolesław zabronił zapalczywym swym rycerzom lekkomyślnegopościgu, obawiając się podstępu i zasadzki ze strony Czechów.Prze-konawszy się na koniec, że ucieczka Czechów jest prawdziwa, Polacynatychmiast rzucili się w pościg, puszczając wodze swym rumakom.Odniósłszy tedy tryumfalne zwycięstwo, Polacy nie spieszyli się zodwrotem do Polski, wiezli ze sobą z powrotem swoich towarzyszy,ranionych w Czechach, a dodawszy poprzednich [siedem dni], dopeł-nili liczby 10 [dni] od chwili wyruszenia.Do takiego to upadku i sromoty doprowadzony został intrygamizdrajców wojenny lud czeski, że stopą polską podeptany stracił prawiewszystkich co zacniejszych i szlachetniejszych rycerzy.Był tamwśród Czechów także Zbigniew, któremu [wszakże] większą korzyśćprzyniosła ucieczka niż to, że tam się zjawił.Polacy zaś, wracajączniezmierną radością z Czech, składają wiekuiste dzięki Boguwszechmocnemu i głoszą tryumfalną sławę zwycięskiego Bolesława.[24] Rozdział o spustoszeniu Prus przez Polaków.A niestrudzony Bolesław zimową porą bynajmniej nie zażywałwywczasów jak człowiek gnuśny, lecz wkroczył do Prus, krainy pół-nocnej, lodem ściętej, podczas gdy nawet władcy Rzymu, walcząc zbarbarzyńskimi ludami, zimowali w przygotowanych [na to] warow-114niach, a nie wojowali przez całą zimę.Wkraczając do Prus, z lodu najeziorach i bagnach korzystał jakby z mostu, bo nie ma do owegokraju innego dostępu, jak tylko przez jeziora i bagna.A przeszedłszyjeziora i bagna i dotarłszy do kraju zamieszkałego, nie zatrzymał sięna jednym miejscu, nie oblegał grodów ani miast, bo ich tam nie ma,gdyż kraj ten jest broniony przyrodzonymi warunkami i naturalnympołożeniem na wyspach wśród jezior i bagien, a ziemia podzielona nazręby dziedziczne między wieśniaków i mieszkańców.A zatem wo-jowniczy Bolesław, rozpuściwszy zagony wszerz i wzdłuż po owymbarbarzyńskim kraju, zgromadził niezmierne łupy, biorąc do niewolimężów i kobiety, chłopców i dziewczęta, niewolników i niewolniceniezliczone, paląc budynki i mnogie wsie; z tym wszystkim wrócił bezbitwy do Polski, choć właśnie bitwy ponad wszystko pragnął.[25] Rozdział o nieszczerym pogodzeniu się Zbi-gniewa z bratem.Poskromiwszy tedy, jak już powiedziano, wrogów, zmusił Bole-sław księcia czeskiego, by swego najmłodszego brata, o którym mó-wiliśmy wyżej, dopuścił do części dziedzictwa, odstępując mu niektó-re miasta.Wobec tego Zbigniew przysłał do swego brata Bolesławaposelstwo z pokorną prośbą, ażeby jemu także, jak książę czeskiswemu bratu, udzielił jakiejś cząstki ojcowego dziedzictwa pod takimwarunkiem, że [Zbigniew] w niczym i pod żadnym względem nie mabyć mu równym, lecz jak wasal swego pana zawsze i we wszystkimma [go] słuchać.Już bowiem nie wierzył, by mógł zwyciężyć przypomocy cesarza, czy też Czechów lub Pomorzan, i pokorą oraz [od-wołując się do] braterskiej miłości usiłował teraz uzyskać to, czegoosiągnąć nie mógł siłą i orężem.Słowa same przez się brzmiały dośćszczerze i pojednawczo, lecz być może co innego na języku miał wpogotowiu, a co innego kryło się zamknięte w sercu.Lecz o tym po-mówimy na swoim miejscu, a [teraz] posłuchajmy odpowiedzi Bole-sława
[ Pobierz całość w formacie PDF ]